Nie najlepsze dla inwestorów wnioski płyną z analizy cykli giełdowych. Na czerwiec tego roku przypada teoretyczny moment wyznaczenia szczytu przez akcje z szerokiego rynku warszawskiego parkietu. Taki przynajmniej wynika z nałożenia na wykres indeksu mniejszych spółek sWIG80 cyklu 40 – miesięcznego, który to okres w teorii ekonomii przyjmuje się za długość podstawowego cyklu w gospodarce. To sygnał, którego lepiej nie lekceważyć. I to nie tylko dlatego, że zbiega się on z czasem, kiedy OFE będą zapewne podbijać wyceny spółek, aby móc pochwalić się swoim klientom wynikami, gdy ci będą decydowali, czy pozostać w funduszach, czy przejść do ZUSu. Poprzednie sygnały miały zadziwiającą skuteczność.
Ostatnio teoretyczny moment szczytu wypadł w lutym 2011 r. (faktycznie sWIG80 ustanowił wtedy szczyt w kwietniu), a jeszcze wcześniejszy w październiku 2007 (wówczas niepobity dotąd rekord wszech czasów indeks ustanowił w lipcu). W ostatnim dwudziestoleciu rzeczywisty moment zwrotny nigdy nie odbiegał od teoretycznego bardziej niż o siedem miesięcy (tak duży rozrzut zdarzył się tylko w 2000 r., kiedy zniżki rozpoczęły się na przełomie lipca i sierpnia, a nie dopiero w lutym następnego roku).
Teoretyczne momenty szczytów koniunktury giełdowej, naniesione na wykres WIG80. Źródło: "PB", Bloomberg.
Niestety, nawet ostatnie miesiące teoretycznie sprzyjającego inwestorom okresu nie gwarantują zysków. Jak podpowiada historia, rzeczywisty szczyt często wypada wcześniej, a nawet kiedy jest po czasie, to w ostatnich miesiącach hossa rzadko bywa dynamiczna. Od 1995 r. ostatnie cztery miesiące przed teoretycznym szczytem przeciętnie kończyły się spadkiem sWIG80 o symboliczne 2 proc. Znacznie gorzej było, gdy zegar wybił już teoretyczny koniec hossy. W ciągu kolejnych 12 miesięcy sWIG80 tracił średnio aż 33 proc.
Stopy zwrotu z indeksu sWIG80 w okresach 4 miesięcy poprzedzających teoretyczny szczyt cyklu oraz 12 miesięcy następujących po nim. Źródło: "PB", Bloomberg.
Czy perspektywa zatrzymania giełdowych zwyżek oznacza rychły koniec ożywienia w gospodarce? Na szczęście nic z tych rzeczy. Wszystko dlatego, że cykl gospodarczy jest znacząco opóźniony w stosunku do cyklu giełdowego. Przykłady? Giełdowa bessa rozpoczęta w maju 2011 r. wyprzedziła spowolnienie gospodarcze o kilka miesięcy (kwartalna dynamika PKB zanotowała szczyt w drugim kwartale 2011 r.), a rozpoczęta na początku 2012 r. hossa wyprzedziła odbicie dynamiki produktu, który od zera odbił się dopiero w trzecim kwartale 2013 r.
O ile więc hossa kulminować powinna na przełomie półrocza, o tyle szczyt dynamiki PKB spokojnie może się odwlec nawet do przełomu roku, a wyraźnego spowolnienia można by w takim scenariuszu spodziewać się w drugim kwartale 2015 r. (dokładnie wtedy mija 40 miesięcy od wyhamowania PKB, które nastąpiło na przełomie 2011 i 2012 r.).
