W najbliższych miesiącach należy się liczyć z mniej przewidywalnym otoczeniem rynkowym, jednak akcje wciąż pozostają stosunkowo atrakcyjne, twierdzą Valentijn van Nieuwenhuijzen i Robert Bohynik z NN Investment Partners. Zdaniem Valentijna van Nieuwenhuijzena, głównego zarządzającego towarzystwa na świat, wsparciem dla globalnych rynków akcji będą zyski spółek, które w tym roku powinny zwiększyć się o około 17 proc., a w przyszłym o około 10 proc. Z drugiej strony globalna gospodarka szczyt koniunktury ma już za sobą (co widać po obniżeniu przez MFW tegorocznej prognozy wzrostu do 3,7 proc.), a ostatnio wśród globalnych rewizji prognoz wyników zaczęły przeważać te w dół. Między innymi dlatego w perspektywie trzech miesięcy spadkowa korekta na globalnych rynkach akcji jest bardzo prawdopodobna, zaznacza Valentijn van Nieuwenhuijzen.

— Na rynkach będą pojawiać się okresy dużej zmienności, jednak przy założeniu, że obecny cykl nie skończy się recesją w Stanach Zjednoczonych, wejście indeksów giełdy nowojorskiej w bessę jest mało prawdopodobne. Widoczna w skali świata wciąż dość wysoka wartość premii za ryzyko inwestowania w akcje wskazuje, że są one bardziej atrakcyjne na tle obligacji — ocenia Holender.
Neutralnie ze wskazaniem
Zdaniem Roberta Bohynika, głównego zarządzającego NN Investment Partners TFI, średnioterminowe perspektywy polskich akcji są neutralne do lekko pozytywnych. Po ostatniej wyprzedaży małych i średnich spółek wyczerpał się potencjał do gry pod relatywne osłabienie ich notowań względem wielkich spółek, a to oznacza, że inwestorzy mogą pozwolić sobie na selektywne sięganie po spółki z tego segmentu. Krajowe obligacje skarbowe należy uznać za właściwie wyceniane, co daje szanse na 2-3-procentowe stopy zwrotu w skali roku, jednak gorzej zachowywać się mogą obligacje korporacyjne. Tymczasem według Valentijna van Nieuwenhuijzena okres lepszej koniunktury czeka rynki surowcowe, a po okresie gorszego zachowania wschodzących rynków akcji na tle dojrzałych pojawiły się szanse na odwrócenie tej tendencji.
— Obserwowana w ostatnich sześciu miesiącach wyprzedaż aktywów z rynków wschodzących sprawiła, że inwestujący w tą grupę aktywów wreszcie otrzymują właściwe wynagrodzenie za podwyższone ryzyko. Wciąż stoimy z boku, ale zaczynamy przyglądać się okazjom inwestycyjnym — twierdzi specjalista, który w NN Investment Partners pełni także funkcję członka zarządu.
Wojna i Fed
Valentijn van Nieuwenhuijzen przyznaje jednocześnie, że dwa główne zagrożenia dla rynków wschodzących utrzymują się — chodzi o napięcia handlowe (z wolnego handlu kraje te odnosiły duże korzyści) oraz dalsze zaostrzanie polityki Fedu (to sprawia, że z rynków wschodzących odpływa kapitał). Administracja Donalda Trumpa złagodziła napięcia handlowe na większości frontów, jednak nie widać pespektyw, by znormalizować miała się konfrontacyjna sytuacja na linii Pekin-Waszyngton, a to będzie nadal ciążyć na nastawieniu inwestorów wobec rynków wschodzących. Innym zaostrzającym się czynnikiem ryzyka politycznego jest sytuacja wokół włoskiego budżetu oraz fala populizmu w Ameryce Łacińskiej, podczas gdy sytuację wokół rozmów brexitowych specjalista uznał za opanowaną i uwzględnioną w cenach aktywów.
Zdaniem Valentijna van Nieuwenhuijzena czynniki ryzyka politycznego zwykle nie prowadzą jednak do kryzysów gospodarczych. Kluczem dla rynków będą w tej sytuacji sygnały dobiegające z gospodarek, a zwłaszcza to, czy w skali globu, a zwłaszcza w USA nie zacznie narastać presja inflacyjna.
— Scenariuszem bazowym jest spowolnienie w Stanach Zjednoczonych, ale nie recesja. Zagrożeniami dla tego scenariusza jest tworzenie się wąskich gardeł w gospodarce amerykańskiej oraz potencjalne bańki na rynkach — zauważa główny zarządzający NN Investment Partners.