Przyczyn nie najlepszej w wielu przypadkach jakości pracy administracji należy upatrywać w wewnętrznej organizacji poszczególnych gmin i powiatów oraz w czynnikach zewnętrznych. Do tych drugich należy zaliczyć niewłaściwe uwarunkowania prawne i praktyki władz centralnych.
— Konieczna jest nowelizacja przepisów dotyczących modelu zatrudniania pracowników administracji samorządowej, tak aby z jednej strony pogłębiał się ich profesjonalizm, z drugiej, umocniła się ich pozycja zawodowa — twierdzi Jerzy Regulski, prezes Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej.
W Polsce nie zorganizowano jeszcze systemu kształcenia urzędników jednostek samorządowych.
— Podnoszenie kwalifikacji odbywa się przez doraźne kursy i szkolenia, a młode kadry są przygotowywane w szkołach o bardzo zróżnicowanych programach. Dotychczas nie podjęto prac nad opracowaniem standardów wykształcenia i doświadczenia, niezbędnych do zajęcia różnych stanowisk w administracji lokalnej — wyjaśnia Jerzy Regulski.
— W Polsce bardzo przydatny byłby francuski system zarządzania kadrami administracji. We Francji obejmuje on obligatoryjnie gminy zatrudniające do 350 pracowników, a więc około 95 proc. samorządów. Gminy te odprowadzają 1,2 proc. swoich funduszy płac do CDG — Centrum Zarządania Kadrami Administracji. W zamian otrzymują możliwość doboru pracowników o zweryfikowanych kwalifikacjach — dodaje Marian Walny, wójt gminy Mieleszyn (woj. wielkopolskie).
Obecnie w Polsce praktycznie każdy może zostać pracownikiem administracji samorządowej, zwłaszcza w gminach, wiejskich.
— Zdarza się, że połowa zatrudnionych w urzędzie gminy jest ze sobą skoligacona — twierdzi Marian Walny.
W wielu gminach, zwłaszcza wiejskich, działanie kadry administracyjnej uzależnione jest całkowicie od reakcji wójtów lub burmistrzów.
— Z punktu widzenia szefa gminy, dramatycznym zjawiskiem jest powszechna bierność administracji, która zazwyczaj czeka na bardzo szczegółowe dyspozycje i nie ma pomysłów na rozwiązywanie pojawiających się problemów — mówi Marian Walny.
Powszechnym zjawiskiem, według Jerzego Regulskiego, jest słabe zainteresowanie współpracą między jednostkami samorządu terytorialnego w dziedzinach, w których współdziałanie mogłoby poprawić efektywność i jakość usług.
— Ciągle pokutuje wiara, że na własną rękę wszystko załatwi się najlepiej, a obcy partner stanowi zagrożenie. Wojewodowie i burmistrzowe nie tworzą lobby, które mogłoby inicjować niezbędne zmiany przepisów. Środowiska sekretarzy, skarbników i pozostałych pracowników samorządowych są zbyt słabe, aby mogły przeforsować odpowiednie zmiany — mówi Jerzy Regulski.
Konieczna jest także zmiana nastawienia polityków, administracji centralnej do spraw administracji lokalnej. Zdaniem Jerzego Regulskiego, władze regionalne i lokalne powinny być traktowane na zasadach partnerstwa. Ważnym elementem, służącym poprawie jakości pracy administracji samorządowej, jest stabilizacja jej zadań i finansów lokalnych.
— Sprawy te nabierają szczególnego znaczenia w obliczu przystąpienia Polski do UE. Nie ma jeszcze programu przygotowania władz samorządowych do członkostwa Unii. Władze państwowe powinny jak najszybciej go zainicjować i włączyć do współpracy całe środowisko samorządowe. Należy tu zwrócić uwagę na pewne niebezpieczeństwo. Otóż ministerstwa rozpoczęły rozbudowę własnego aparatu do rozdziału funduszy, które napłyną z Unii. Oznacza to, że pieniądze będą w rękach administracji centralnej, i to w układzie branżowym, a władze lokalne i regionalne zostaną zepchnięte do roli klientów. Sposób wykorzystywania środków unijnych, przeznaczonych na rozwój regionalny, może więc zasadniczo wpłynąć na załamanie decentralizacji w Polsce — ostrzega Jerzy Regulski.