Goldman Sachs wie, kto zapłaci za cła Trumpa. Większość kosztów poniosą konsumenci

Tadeusz Stasiuk, Bloomberg
opublikowano: 2025-10-13 13:06

Według specjalistów banku Goldman Sachs, to amerykańscy konsumenci prawdopodobnie poniosą ponad połowę kosztów nowych ceł zapowiedzianych przez prezydenta Donalda Trumpa. Instytucja szacuje, że do końca roku pokryją około 55 proc. obciążeń, firmy krajowe ok. 22 proc., a resztę częściowo udźwigną zagraniczni eksporterzy i czynniki zewnętrzne.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Ekonomiści amerykańskiego banku inwestycyjnego w raporcie z 12 października napisali, że amerykańscy konsumenci prawdopodobnie poniosą 55 proc. kosztów wynikających z nowych taryf do końca roku, podczas gdy rodzime przedsiębiorstwa pokryją około 22 proc.. Autorzy badania podkreślają, że przerzucanie kosztów na klientów wymaga czasu — ceny detaliczne zwykle rosną stopniowo — dlatego początkowo to firmy mogą absorbować część obciążeń, zanim finalnie przerzucą je na konsumentów.

Bank wskazał także, że podwyżki taryf już w tym roku przyczyniły się do wzrostu podstawowych wydatków konsumpcyjnych o około 0,44 proc., a ich wpływ może podnieść obserwowany wskaźnik inflacji PCE do około 3 proc. do grudnia.

Obciążenie eksporterów i „inne czynniki”

Goldman Sachs szacuje, że zagraniczni eksporterzy pokryją w przybliżeniu 18 proc. kosztów, głównie poprzez redukcję cen eksportowanych towarów lub ograniczenie podaży na rynkach USA. Dodatkowe około 5 proc. obciążeń zostało przez autorów przypisane efektom, które mogą zostać zneutralizowane przez inne mechanizmy rynkowe lub zmiany polityczne (np. tymczasowe uchylenia taryf bądź modyfikacje przepisów).

Analitycy zastrzegli, że obecne szacunki nie uwzględniają ostatniej eskalacji — groźby podniesienia ceł na chiński eksport do 100 proc. ani planowanych ograniczeń eksportu „kluczowego” oprogramowania z USA. Tymczasem w miniony piątek Trump zapowiedział podniesienie taryf, co wywołało gwałtowną reakcję rynków, a w weekend prezydent skrytykował bank za wcześniejsze prognozy. W niedzielę doszło do złagodzenia stanowiska gospodarza Białego Domu, który wyraził nadzieję na „dogadanie się” z prezydentem Chin i utrzymanie korzystnej wymiany handlowej.