— Budowanie czegoś dobrego to 98 proc. kopiowania i 2 proc. oryginalności. W zdecydowanej większości przypadków nie trzeba więc wyważać zamkniętych drzwi, wystarczy umieć zaadaptować istniejące wzorce — przekonuje Piotr Wilam, współtwórca Innovation Nest, będącego jednym z kluczowych partnerów Campus Warsaw stworzonego przez Google’a.

Wilama można regularnie spotkać w metrze, w drodze do Campusu. I nie jest tam sam, są dni, gdy przez ośrodek Google’a przewijają się setki osób, które w swoich start-upach być może nie wymyślają koła, ale popychają projekt cyfrowej Polski do przodu.
— Co miesiąc przybywa nam 1 tys. nowych członków. Obecnie jest ich 6 tysięcy, w listopadzie, na pierwszą rocznicę działania Campusu, spodziewamy się łącznie nawet 10 tys. członków — zapewnia Rafał Plutecki, szef Campus Warsaw.
Magnes podliczony
Google na projekt campusu nad Wisłą przeznacza miliony dolarów. Jednak w rubryce budżet marketingowy widnieje okrągłe zero. Amerykański potentat przyciąga tłumy średnio trzema wydarzeniami dziennie. Są to zwykle spotkania z inwestorami, przedsiębiorcami, praktykami biznesu.
— Naszą ambicją jest bycie regionalnym liderem, magnesem na start-upy z regionu. Trafiły do nas dziesiątki projektów, które dzięki naszemu wsparciu dostały szansę na przyspieszenie rozwoju — podkreśla Plutecki.
I zaraz pokazuje cyfrę potwierdzającą, że magnes Google’a przyciąga realny kapitał. Szef campusu szacuje,że dotychczas start-upy odwiedzające budynek przy Ząbkowskiej zebrały od inwestorów około 20 mln zł. Rok działalności campus mógłby więc zamknąć kwotą na poziomie 40 mln zł zebranych przez młode firmy.
Zaciąg z Mordoru
Te 40 mln zł nie wyczerpuje ambicji Pluteckiego i spółki. Teraz będą koncentrować się na m.in. zyskującej na wartości branży fintech. Na Ząbkowską ma trafić fala start-upowców z kilkuletnim doświadczeniem w korporacjach, mających pomysły na rozwój technologii w branży finansowej.
— Szykujemy też formaty, w których start-upy spotykać się będą z korporacjami jak i mediami. Dobrym pomysłem wydaje się też aranżacja czegoś w rodzaju spotkań buntowników z warszawskiego Mordoru — ujawnia Plutecki i podaje przykłady kilku bywalców campusu, którzy wypływają na szersze wody.
Do tej grupy zalicza m.in. Monster & Devices finansowane przez SpeedUp Group z Poznania, potrafiący zamieniać dowolne przestrzenie w ekrany dotykowe, czy chorwacki Vitastiq oferujący gadżet do pomiaru poziomu witamin w organizmie. Sporo nadziei wiąże również z Wealtharc, firmą rozkręconą przez Polaka, byłego informatyka w szwajcarskim banku.