Podjęty przez ustępujący rząd program restrukturyzacji górnictwa był pierwszym w 15-letniej historii reformowania tej branży, który przyniósł efekt w postaci osiągnięcia realnych, wielomilionowych zysków. Spółki węglowe zwiększyły wydatki na inwestycje w nowe technologie i bezpieczeństwo pracy.
Wielu ekspertów podkreśla jednak, że nie byłoby to możliwe bez poprzedniego programu, autorstwa Janusza Steinhoffa - zatrudnienie w górnictwie zmniejszono wtedy o ok. 100 tys. osób, całkowicie lub częściowo zamykając ponad 20 kopalń.
Z pomocą kolejnemu rządowi przyszła niespotykana od lat koniunktura na węgiel, która sprawiła, że ceny polskiego węgla na światowych rynkach nie tylko przekroczyły koszty jego produkcji, co przez całe lata wydawało się nierealne, ale przewyższyły też ceny węgla w kraju i stały się dźwignią przychodów dla górnictwa.
Wykorzystanie efektów koniunktury nie byłoby możliwe bez oddłużenia, planowanego już w poprzednim programie naprawy branży, ale wówczas niezrealizowanego. Specjalna ustawa umożliwiła "zdjęcie" z branży 18,5 mld zł starych długów wobec budżetu i związanych z nim instytucji. Pozostałą część - kilka mld zł - poddano restrukturyzacji i ratalnym spłatom. Górnictwo zaczęło na bieżąco płacić podatki, składki na ZUS itp. Pozostał natomiast dług wobec dostawców towarów i usług.
W okresie reformy branża nadal korzysta z budżetowych pieniędzy, rzędu 6 mld zł do 2006 roku. Nie są to jednak dopłaty do produkcji węgla, ale pieniądze na osłony socjalne dla górników (m.in. świadczenia dla tych, którzy odeszli na wcześniejsze emerytury w okresie poprzedniego rządu) i fizyczną likwidację kopalń. Pomoc dla górnictwa zaakceptowała Komisja Europejska.
Wbrew pierwotnym założeniom, w minionej kadencji rządu nie zlikwidowano czterech, ale jedną kopalnię - Zakład Górniczy Bytom II. Kilka kopalń połączono. Rząd zmienił plany dotyczące likwidacji kopalń i redukcji zatrudnienia, uznając, że okres koniunktury na węgiel pozwala na realizację łagodniejszego programu restrukturyzacji. Na zwolnienia i zamykanie kopalń nie godziły się też górnicze związki, organizując radykalne protesty.
Nie osiągnięto więc zakładanych w rządowym programie wskaźników zmniejszenia załogi kopalń. Z wcześniejszych emerytur skorzystało o połowę mniej osób niż zakładano. Górnicy odchodzą z pracy głównie w sposób naturalny, na emerytury itp. Pracownicy powierzchni kopalń okazali się prawie w ogóle nie zainteresowaniprzygotowanymi dla nich osłonami.
Minione lata przyniosły też zasadnicze zmiany w strukturze polskiego górnictwa. Liczbę spółek węglowych zmniejszono z siedmiu do trzech. Z 23 kopalń utworzono Kompanię Węglową, największy górniczy koncern w Europie. Po likwidacji jednego z zakładów i połączeniu kilku innych pozostało w niej dziś 17 kopalń, docelowo ma ich być 15. W ciągu 2,5 roku firma zmniejszyła zatrudnienie o blisko 15 tys. osób, do ok. 70 tys.
Choć zgrupowanie tylu kopalń w jednej firmie - jak przekonuje jej zarząd - dało lepsze możliwości planowania produkcji i podniosło efektywność, to wewnątrz górnictwa zmieniło się niewiele - mimo żmudnych negocjacji ze związkami nie udało się znacząco zmienić ani struktury zatrudnienia (nadal zbyt duże jest na powierzchni, podczas gdy na dole zdarza się, że brakuje specjalistów), ani struktury wynagradzania (obowiązuje system gwarantujący górnikom liczne przywileje, m.in. premię barbórkową i czternastą pensję).
Taka struktura, w sytuacji, gdy koszty osobowe stanowią grubo ponad połowę wszystkich kosztów w górnictwie, czyni branżę podatną na wahania koniunktury. Załamanie cen węgla oznaczać może ponowne generowanie strat, choć zapewne w skali nieporównywalnej z tą sprzed kilku lat. Jeżeli do tego dojdzie, górnictwo po raz kolejny stanie przed problemem szybszej niż się planuje redukcji zatrudnienia i likwidacji nadmiernych mocy produkcyjnych. Dziśroczne wydobycie to blisko 100 mln ton.
Ustępujący rząd, mimo sprzeciwu górniczych związków zawodowych, zapoczątkował procesy prywatyzacji w branży. M.in. ogłoszono zaproszenie do inwestorów zainteresowanych Katowickim Holdingiem Węglowym oraz wybrano doradcę przy prywatyzacji Jastrzębskiej Spółki Węglowej, której akcje mają trafić na giełdę. Nie doszłojednak do finalizacji rozpoczętych procesów prywatyzacyjnych.
Ogromne kontrowersje wzbudziła również uchwalona na zakończenie kadencji poprzedniego Sejmu ustawa o emeryturach górniczych, która przedłuża prawa górników do przechodzenia na wcześniejszą emeryturę po przepracowaniu 25 lat pod ziemią, bez względu na wiek. Prace nad ustawą uległy gwałtownemu przyspieszeniu po tym, gdy pod koniec lipca przed Sejmem protestowało 5,5 tys. górników. Ustawę, mimo protestów rządu Marka Belki, podpisał prezydent Aleksander Kwaśniewski. Rząd Belki wyliczył, że jej realizacja będzie kosztowała budżet ponad 93 mld zł w ciągu 15 lat.