Innowacyjny pęd w płatnościach bezgotówkowych — wyraźnie widoczny w naszym kraju — jest na tyle szybki, że zapewne wszyscy uwierzyliśmy w tezę, iż gotówka umiera (cash is dead). Jednak to przekonanie jest błędne. W wielu państwach na świecie, także w Polsce, rośnie zapotrzebowanie na to, co materialne. Pokazuje to narastający trend relacji wartości gotówki w obiegu do nominalnego PKB. W Polsce w 2010 r. wynosiła ona 7 proc., a obecnie około 12. W strefie euro relacja zwiększyła się w tym samym okresie z 9 do również około 12 proc., w USA z nieco ponad 6 do 9 proc. Na ten wskaźnik wpływa oczywiście również mianownik, czyli nominalny PKB, ale może to tłumaczyć jedynie pojedyncze wahania, a nie trwały trend.
Wyjątkiem są państwa skandynawskie, które wiodą prym w odchodzeniu od gotówki. Ale nawet tam ewidentnie narasta sceptycyzm wobec technologii cyfrowych. Coraz częściej w debacie publicznej mówi się nie o korzyściach e-pieniądza, lecz o kosztach, ryzykach i zagrożeniach — zwłaszcza w czasach, gdy wysoka zmienność i niepewność stały się światową stałą.
Erik Thedeen, prezes Riksbanku, banku centralnego Szwecji, w maju tego roku powiedział: „Ludzie powinni zawsze móc płacić za żywność, opiekę zdrowotną i leki zarówno cyfrowo, jak też gotówką. Coraz bardziej turbulentna sytuacja na świecie i rosnące zagrożenie cyberatakami pokazują znaczenie możliwości dokonywania płatności nawet wtedy, gdy internet nie działa”. Nie brzmi to jak wypowiedź technooptymisty.
W Norwegii natomiast weszła w życie nowelizacja wzmacniająca prawo do płatności gotówką. Oto wypowiedź Emilii Enger Mehl, minister sprawiedliwości: „W cyfrowym świecie łatwo zapomnieć, że istnieje duża grupa osób, które nie są osobami cyfrowymi. Gotówka jest też ważnym elementem gotowości państwa. Ludzie muszą mieć pewność, że zapłacą, gdy idą do sklepu czy restauracji”.
Wniosek jest taki, że gotówka wcale nie umarła i ma się dobrze. Społeczeństwa najwyraźniej jeszcze nie są w pełni gotowe na odejście od tego, co materialne — przynajmniej w kwestii różnych dokonywanych transakcji. A dlaczego w ogóle gotówka ma się tak dobrze? Trzech niemieckich ekonomistów w badaniu „Cash demand in times of crises: a global perspective” pokazuje, że można to wyjaśnić efektem przezornościowym — zwiększenie popytu na gotówkę jest całkowicie normalną reakcją ludzi na serię kryzysów, które w ostatnich dwóch dekadach przetoczyły się przez światową gospodarkę.
Nie chodzi tylko o recesję czy falę inflacyjną, czyli kryzysy ekonomiczne, ale też o te związane z kryzysem zaufania (np. do systemu finansowego czy państwa) czy kryzysem geopolitycznym (wzrost konfliktów o charakterze zbrojnym). Autorzy wskazują, że gotówka ma kilka cech, których pieniądz elektroniczny nigdy mieć nie będzie, a jedna wyłania się jako absolutnie kluczowa — dotyk. Banknot ma charakter materialny, a w czasach niepewności rośnie potrzeba posiadania pieniądza w fizycznej formie.
Jest jednak także inna przyczyna, prawdopodobnie równie ważna — niechęć społeczeństwa do cyfryzacji wszystkich dziedzin życia i pewne przytłoczenie szybkimi zmianami technologicznymi. Ludzie chcą mieć więcej, a nie mniej kontroli nad swoimi zasobami pieniężnymi, pragną zapewnionej prywatności, boją się wykluczenia i tak dalej. Gotówka daje poczucie, że to wszystko jest zapewnione, a technologie cyfrowe niekoniecznie.
Może nawet gotówka staje się symbolem czegoś więcej niż tylko środka płatniczego — wolności, prywatności i poczucia większej stabilności i kontroli.