Jeśli nie pojawią się jakieś nowe negatywne informacje, to nie należy ostatnich spadków na GPW traktować jako końca hossy. Wskazują one jednak, że minął okres, gdy Warszawa była prymusem wśród europejskich – a właściwie nie tylko europejskich – parkietów. Z takiego założenia wychodzą zarządzający funduszami Investors TFI, koncentrującymi się na polskim rynku akcji.
- Nasz rynek był relatywnie atrakcyjnie wyceniony i funkcjonował w poprawiającym się otoczeniu. To przyciągało inwestorów zagranicznych. Teraz ponownie pojawiło się ryzyko polityczne zniechęcające globalnych inwestorów, bez których trudno będzie o dalszy dynamiczny wzrost głównych indeksów – mówi Grzegorz Czekaj, zarządzający Investorem Fundamentalnym Dywidend i Wzrostu.
- Korelacja GPW z innymi parkietami europejskimi będzie pozytywna, tylko dużo mniejsza niż dotychczas. Część inwestorów międzynarodowych mających polskie akcje będzie realizować zyski, nawet jeśli kapitał nadal będzie płynął na europejskie giełdy. W efekcie GPW będzie rosła wolniej niż inne europejskie giełdy – twierdzi Łukasz Hejak, zarządzający Investorem Top Małych i Średnich Spółek.
Nasi rozmówcy uważają, że katalizatorem zmiany podejścia do GPW przez inwestorów zagranicznych była informacja o zamiarze podwyższenia CIT dla banków. Zwracają uwagę, że gdyby przyjąć przedstawiony pomysł za to, co będzie docelowo wprowadzone, to wyceny banków powinny spaść o około 5 proc. Tymczasem już pierwszego dnia po ujawnieniu planów rządu niektóre banki taniały ponad 10 proc., a nie był to koniec przeceny.
- Sam wpływ tej propozycji na wyceny banków nie powinien być aż tak duży. Istotniejszy okazał się jednak inny czynnik, czyli powrót ryzyka politycznego – podkreśla Grzegorz Czekaj.
Łukasz Hejak zwraca uwagę na sesję z poniedziałku, 1 września 2025 r. Obroty były stosunkowo niewielkie ze względu na dzień wolny w Stanach Zjednoczonych, ale istotny był jej spadkowy charakter.
- Ona pokazała, że dyskonto za ryzyko nie dotyczy tylko banków – zaznacza Łukasz Hejak.
Refleksja nad lokalną polityką
Hossa na GPW rozpoczęła się po wyborach parlamentarnych w 2023 r. Ich wyniki dały inwestorom zagranicznym nadzieję na poprawę ładu korporacyjnego spółek kontrolowanych przez skarb państwa i ogólnie bardziej rynkowe podejście nowego rządu. Na początku 2025 r. czynniki te wzmocnione zostały przez globalny przepływ kapitału ze Stanów Zjednoczonych do Europy. Ponieważ polskie spółki były niedowartościowane i oferowały solidne dywidendy, poskutkowało to hossą, która niosła się dalej na fali gry pod spadek ryzyka geopolitycznego i nadziei na udział polskich spółek w odbudowie Ukrainy.
Opowieści Donalda Trumpa o tym, że wojnę rosyjsko-ukraińską zakończy rychło po ponownym objęciu urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych, okazały się jednak tylko opowieściami. Nawet gdyby doszło niebawem do zakończenia walk, nic też nie wskazuje, by polskie firmy mogły stać się znaczącymi beneficjentami odbudowy Ukrainy. Równocześnie zaś maleje kredyt zaufania, który pojawił się po wyborach 2023 r. Zapowiedź podwyżki podatku dochodowego dla banków zbiegła się z odwołaniem drugiego już prezesa PZU oraz roszadami w zarządach Orlenu i JSW. Na ładzie korporacyjnym spółek kontrolowanych przez państwo pojawiły się więc ewidentne rysy.
Zapowiedź podwyżki podatku dochodowego dla banków zbiegła się z odwołaniem drugiego już prezesa PZU oraz roszadami w zarządach Orlenu i JSW. Na ładzie korporacyjnym spółek kontrolowanych przez państwo pojawiły się więc ewidentne rysy.
Dodatkowo negatywnym czynnikiem ciążącym rynkowi jest konieczność zapewnienia finansowania rosnących wydatków budżetowych.
- Patrząc na założenia budżetu na przyszły rok, widać, że rząd liczy na uzyskanie ze spółek większej kwoty niż wynikająca z podwyżek CIT dla banków. To rodzi obawę, że pojawią się inne obciążenia wpływające na wyniki spółek– zwraca uwagę Łukasz Hejak.
Zwraca on też uwagę na wzrost ryzyka politycznego związanego ze współpracą rządu i prezydenta z różnych obozów politycznych. Jego zdaniem wynik wyborów prezydenckich zwiększył nadzieję opozycji na wcześniejsze wybory i spowodował, że de facto już powoli rozkręca się kampania wyborcza.
Po ujawnieniu rządowej propozycji nowego opodatkowania banków były premier Mateusz Morawiecki, obecnie w opozycji, napisał na platformie X, że sektor bankowy notuje rekordowe zyski i trzeba wprowadzić podatek, dzięki któremu uczciwie dołoży się do rozwoju państwa.
- Obecne wydarzenia skłaniają wielu inwestorów do przemyślenia tego, czy na pewno działają w otoczeniu, które dotychczas uwzględniali w swoich wycenach – dodaje Łukasz Hejak.
- Inwestorzy będą bardziej selektywni, uwzględniając w analizach to, czy i w jakim stopniu w danej spółce zmaterializować może się ryzyko polityczne – podkreśla Grzegorz Czekaj.
W tym kontekście dla niejednego inwestora zagranicznego sprzedaż polskich akcji może być niezłym rozwiązaniem.
- Z punktu widzenia zarządzającego portfelem dużo łatwiej sprzedaje się spółki, na których osiągnęło się duży zysk, niż wychodzi ze stratą z inwestycji, którą należy uznać za nietrafioną – wyjaśnia Łukasz Hejak.
Makro sprzyja prywaciarzom
Dlaczego zatem zarządzający Investors TFI zakładają, że obecne spadki to nie początek bessy, ale okresu, w którym GPW będzie po prostu rosła wolniej od innych giełd europejskich? Głównie za sprawą hojnych dywidend, których można spodziewać się w 2026 r.
- To pewna poduszka zwiększając atrakcyjność polskiego rynku i ograniczająca potencjał spadkowy – wyjaśnia Grzegorz Czekaj.
Dodaje on, że na warszawskiej giełdzie jest już spora grupa atrakcyjnych spółek prywatnych spoza sektora finansowego. Są one mniej podatne na ryzyko polityczne i mają szansę zachowywać się lepiej niż banki czy firmy z udziałem skarbu państwa. Zwłaszcza, że na ich korzyść działa otoczenie makroekonomiczne. Utrzymujący się relatywnie wysoki wzrost gospodarczy oraz spadająca inflacja tworzą sprzyjające warunki zarówno dla wzrostu firm, jak i wyższych wydatków konsumentów.
Zarówno Investor Fundamentalny Dywidend i Wzrostu, którym zarządza Grzegorz Czekaj, jak i Investor Top Małych i Średnich Spółek sterowany przez Łukasza Hejaka są klasyfikowane w naszym rankingu aktywnie zarządzanych otwartych funduszy akcji. Pierwszy fundusz zdobył dotychczas trzy puchary za mistrzostwo zarządzania, co oznacza, że na tle rynku radzi sobie dość przeciętnie. Drugiemu trafił się tylko jeden puchar, co oznacza, że należy raczej do słabszych produktów zbiorowego inwestowania. Trzeba jednak pamiętać, że są takie fundusze, które choć spełniają podstawowe kryteria udziału w rankingu, osiągają wyniki tak słabe, że na liście rankingowej w ogóle nie zaistniały.