Warszawska giełda lubi w ostatnich miesiącach zaskakiwać, więc nie byłoby niespodzianką odbicie po potężnej przecenie, do jakiej doszło w piątek, 22 sierpnia (WIG20 i WIG spadły po około 4 proc.), ale tym razem może być inaczej - wynika z wypowiedzi Jędrzeja Łukomskiego, zarządzającego funduszami w Rockbridge TFI.
Podkreśla on, że zwyżkę na GPW napędzali głównie inwestorzy zagraniczni, o czym świadczyła równoległa z WIG aprecjacja złotego. Bodźcami były atrakcyjne wyceny, także banków, oraz gra pod zakończenie wojny w Ukrainie, które zmniejszyłoby systemowe ryzyko polskiego rynku.
- Skoro zagranica kupowała akcje banków jako najpłynniejszą klasę aktywów, to ta strategia stanęła pod znakiem zapytania w obliczu planów podwyższenia podatku. W mojej ocenie informacje te pokazują też stosunek państwa do akcjonariuszy mniejszościowych i w pewnym stopniu podważają zaufania inwestorów zagranicznych do naszego rynku. Nie będę zaskoczony, jeśli wyprzedaż będzie kontynuowana. Jeśli wejść w buty inwestora zagranicznego, to ma on jeszcze spore zyski do zrealizowania, a w perspektywie roku-dwóch nie należy oczekiwać wzrostu wyniku sektora bankowego, bo będzie on skonsumowany przez podniesiony podatek - mówi Jędrzej Łukomski.
Jego zdaniem bez wzrostu banków na GPW nie ma co myśleć o hossie.
- Przy obecnym sentymencie do branży jest większe prawdopodobieństwo pogłębienia korekty, zwłaszcza że w wycenach uwzględniono zawarcie pokoju, którego moim zdaniem szybko nie będzie - dodaje zarządzający Rockbridge TFI.
Całkowita zmiana nastrojów
Akcje banków zanurkowały na sesji w piątek po ogłoszeniu planu podwyższenia dla nich CIT w latach 2026-27. Ponieważ banki mają duży udział w portfelach indeksów (34 proc. w WIG20, do czego dochodzi 9-procentowy udział PZU, mającego akcje Aliora i Pekao; w portfelu WIG banki mają obecnie około 29-procentowy udział), to spadek ich notowań mocno ciążył całemu rynkowi. WIG20 dopiero co po siedemnastu latach przekroczył 3000 pkt, a WIG niemal dzień po dniu bił rekord wszech czasów.
Analitycy nie zostawiają suchej nitki na pomyśle podwyższenia obciążeń dla sektora bankowego i obawiają się nie tylko negatywnych skutków dla koniunktury na GPW, ale również podważenia zaufania do rynku kapitałowego.
- Nie jest to dobra wiadomość ani dla banków, ani dla GPW, ani dla klientów banków, którzy ostatecznie zapłacą za ten pomysł (wzrost opłat i prowizji). Mamy nadzieję na dialog między sektorem bankowym a Ministerstwem Finansów i wypracowanie sensownego rozwiązania - mówi Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
- Moim zdaniem to koniec zwyżek na GPW - uważa Marcin Materna, szef działu analiz w Biurze Maklerskim Millennium.
Ekspert ma wątpliwości, czy podwyższenie stawki CIT dla banków w 2026 r. do 30 proc. będzie tylko epizodem. W 2027 r. CIT ma spaść do 26 proc., a od 2028 r. (wtedy rząd może tworzyć już inna formacja polityczna) - do 23 proc., a więc i tak wyższego poziomu niż obecnie (19 proc.).
- Wszyscy jednak wiemy, jak niekończąca się może być taka chwila - patrz podatek Belki, podniesienie VAT-u. Trochę szkoda że postanowiono popsuć akurat imprezę z okazji rekordu na GPW - dodaje Marcin Materna.
Dobra i zła wiadomość
Ekspert z BM Millennium zastanawia się, jak ogłoszenie nowego podatku ma się do zachęcania banków do akumulacji kapitału i zwiększenia akcji kredytowej, o czym w ostatnich miesiącach wielokrotnie mówił Andrzej Domański, minister finansów i gospodarki. Zapowiedział on także wprowadzenie od połowy 2026 r. osobistych kont inwestycyjnych (OKI), aby ożywić rynek kapitałowy i przesunąć część pieniędzy Polaków z depozytów na nieopodatkowane konta i docelowo na rynek kapitałowy (akcje, obligacje, fundusze). Pieniądze te miałyby finansować rozwój polskiej gospodarki.
- Czy ogłoszenie OKI miało być osłodzeniem konceptu z podatkiem? Jeśli tak, to timing powinien być chyba odwrotny - najpierw zła wiadomość, a potem dobra. Bo działając według schematu "pierwsza marchewka - potem kij" zniszczono dobre wrażenie, jakie osiągnięto po prezentacji niezłego w gruncie rzeczy pomysłu na nowe - promujące oszczędzanie czy inwestowanie - konto. Jak mamy teraz rozumieć postulaty, aby Polacy więcej inwestowali w Polsce i wróciły do kraju środki, za które kupili aktywa na innych giełdach? - mówi Marcin Materna.
Jego zdaniem każda tego typu decyzja nie buduje zaufania do rynku kapitałowego wśród polskich inwestorów, a zagranicznych utwierdza w przekonaniu, że polska giełda długoterminowo nie jest dobrym pomysłem.
- W teorii to po prostu kilka miliardów ponad wcześniejsze deklaracje, które zostaną zabrane bankom. W praktyce, informacja dla inwestorów zagranicznych, którzy traktują naszą giełdę jako proxy na ten sektor (świetnie zachowujący się w całej Europie w minionych latach), że w naszym kraju jest on wadliwy niezależnie od tego, kto rządzi. Na ile powinny być wyceniane spółki, których zyski nie mają prawa urosnąć, jedynie spadać? - napisał Kamil Cisowski z DI Xelion na portalu LinkedIn.
Siła rażenia
Analitycy szacują ubytek w zysku netto giełdowych banków w 2026 r. na wysokie kilkanaście procent w stosunku do obecnych proznoz. W 2027 r. powinno być to niespełna 10 proc., a w kolejnych latach, kiedy podwyższony CIT będzie amortyzować obniżenie podatku bankowego, od 1 do 3 proc.
W rezultacie wskaźnik ROE (zwrotu na kapitale własnym) branży spadnie o około 2,5 pkt proc. w 2026 i o 1-1,5 pkt proc. w 2027 r. Zmniejszy się też stopa dywidendy (o około 1 pkt proc.), choć na nią wpływ mają też kursy giełdowe, które mocno spadły.
- Docelowo, od 2028 r., efekt netto zmian będzie dla banków do przełknięcia. Mimo to istotny wpływ w ciągu najbliższych dwóch lat znacząco pogorszy relatywną wycenę polskich banków na tle europejskich, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że obecne dyskonto nie jest wysokie - dodaje Łukasz Jańczak.
Zdaniem analityków z Biura Maklerskiego mBanku podniesienie CIT to najgorsza zmiana dla polskiego sektora bankowego w ostatnich latach, nawet biorąc pod uwagę wprowadzenie specjalnego podatku od aktywów bankowych czy wakacji kredytowych.
"Uważamy, że propozycja podwyższenia CIT jest gorsza niż wprowadzenie podatku od zysków nadzwyczajnych, ponieważ podwyżka podatku będzie miała charakter trwały, nawet przy znacznie niższych stawkach rynkowych. Ponadto, podwyżka CIT w latach 2026-27 może skłonić banki do zwiększenia kosztów (np. na IT, doradztwo, wynagrodzenia) lub rezerw w celu obniżenia podstawy opodatkowania, co może przełożyć się na znacznie niższy zwrot z kapitału własnego (ROE) niż wynikałoby to z podwyżki CIT" - dodają analitycy.
Maciej Marcinowski z Trigon DM uważa, że banki na wieść o zmianach w CIT mogą starać się podnosić marże, prowizje i agresywniej dostosowywać oprocentowanie depozytów, a także optymalizować podatki.
Jego zdaniem w krótkim terminie zapowiadane zmiany mogą podbić wyniki banków - zwłaszcza za IV kwartał 2025 r., bo aby zaoszczędzić na podatku banki mogą chcieć rozpoznać więcej zysków jeszcze w 2025 i przenieść niektóre koszty na 2026. Dotyczy to też kosztów CHF, od których częściowo rozpoznają tarczę podatkową.