Średnioterminowe miary sentymentu oraz wskaźniki analizy technicznej weszły do strefy optymizmu oraz wykupienia. W cotygodniowym sondażu Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych przewaga byków nad niedźwiedziami osiągnęła poziomy nie notowane od wiosny 2021 r. Z drugiej strony, wyniki najnowszego, lipcowego sondażu Bank of America wśród zarządzających funduszami, świadczą o czymś zupełnie innym. "Strachu ciągle więcej niż żądzy zysku" - podsumowują stratedzy BofA, komentujący rezultaty ankiety. Zagregowany wskaźnik nastrojów oparty na oczekiwaniach menedżerów funduszy co do stanu gospodarki, poziomu gotówki i udziału akcji w portfelu pozostaje zaskakująco nisko. Pewnym kompromisem są najnowsze odczyty wskaźnika pozycjonowania inwestorów na rynkach akcji autorstwa Deutsche Banku. Barometr ten ma za sobą już długą drogę w górę od dołków z jesieni ubiegłego roku, ale nie osiągnął jeszcze pułapu świadczącego historycznie o silnym przegrzaniu rynków.
Weźmy także pod lupę indeks małych spółek sWIG80, który na razie jako jedyny spośród głównych indeksów GPW zdołał pobić dotychczasowy rekord. Ostatnie dni przyniosły jego spadek o ok. 4 proc. od szczytu, co oznacza, że mamy do czynienia z korektą największą od marca tego roku, kiedy to indeks skorygował się o 4,2 proc. Gdyby ograniczać się do porównania czy to właśnie z marcową korektą, czy kilkoma innymi przecenami odnotowanymi w trakcie fali wzrostowej trwającej od jesieni 2022 r., to obecną korektę można już uznać za mocno zaawansowaną. Potwierdza to również oscylator stochastyczny, który znalazł się najniżej od przełomu roku, sygnalizując krótkoterminowe schłodzenie rynku. Oscylator dopiero zaczął opadać z wysokich pułapów, notabene wędrując na koniec ostatniego tygodnia do poziomu najniższego od początku roku. Historycznie po takim spadku najbardziej typowym scenariuszem był kontynuacja zniżki do momentu, gdy oscylator znalazł się blisko dolnej granicy przedziału swych wahań.
Wyceny wielu polskich spółek w dalszym ciągu są całkiem atrakcyjne. Czerwcowy rajd sprawił, że wskaźnik cena/zysk wykonał kolejny kroczek w górę, rosnąc do około 7,9. To poziom wyraźnie już wyższy niż we wrześniowym dołku (5,5), a jednocześnie najwyższy od 13 miesięcy. Bardzo dalekie od prawdy byłoby jednak stwierdzenie - przynajmniej na podstawie tego wskaźnika - że polskie blue chipy są już bardzo drogie. C/Z znajduje się ciągle nisko względem np. historycznej średniej (11,7). Polskie akcje notowane są też ciągle ze sporym - z historycznego punktu widzenia - dyskontem do rynków wschodzących i Europy Zachodniej, przy czym w czerwcu różnica ta uległa nieco zmniejszeniu. Na dłuższą metę można założyć, że C/Z w przypadku polskich blue chipów powinien być bliższy wartości na emerging markets, do których Polska wciąż jest zaliczana (według metodologii MSCI). Polskie akcje są notowane z głębokim, aż 60-procentowym, dyskontem względem gigantów z Wall Street. Oczywiście trudno byłoby liczyć, że to dyskonto zupełnie zniknie, bo z historycznego punktu widzenia jest tu ono normą, ale mogłoby się zapewne zmniejszyć, bo np. jesienią 2021 r. wynosiło ok. 40, a nie 60 proc.