Choć w ubiegłym tygodniu WIG20 niemal codziennie ustanawiał nowe 16-miesięczne maksimum, hossa szerokim łukiem omijała małe spółki. W poniedziałek najniżej od siedmiu lat znalazł się indeks cenowy GPW, w którym największy udział mają najmniejsi emitenci z rynku podstawowego i rynku NewConnect. O to, czy i w przyszłym roku koniunktura będzie równie kapryśna, postanowiliśmy zapytać specjalistów.

Rynek pociągną blue chipy
Według ekspertów z grupy Man Investments, światowego lidera na rynku inwestycji alternatywnych, warszawska giełda powinna w przyszłym roku radzić sobie lepiej od większości innych parkietów. Dobrodziejstwem dla niej stanie się to, co do tej pory było klątwą — uzależnienie od sytuacji w strefie euro i nastrojów globalnych inwestorów.
— Koniunktura na GPW będzie nadal zależeć od inwestorów zagranicznych. Nasz rynek był dotychczas niedoważany przez największych graczy, jednak ostatnio to zaczyna się zmieniać. Powinny mu pomóc kolejne programy dodruku gotówki przez największe banki centralne świata. Historycznie wspierały one zarówno złotego, jak i warszawskie indeksy — ocenia Jakub Kaszuba, dyrektor w grupie Man Investments. OFE wciąż będą odczuwać skutki obniżenia składki emerytalnej, klienci TFI nadal najchętniej lokują w funduszach obligacyjnych,a inwestorzy indywidualni są zbyt ostrożni w zakupach. Dlatego najlepiej postawić na spółki, które mogą znaleźć się w kręgu zainteresowania inwestorów zagranicznych. Dla nich najważniejszym kryterium jest płynność, a to sprzyja zwyżkom w segmencie blue chipów.
— W pierwszej kolejności zyskiwać będzie nawet nie WIG20, ale wręcz tzw. WIG5 [czyli spółki o największym udziale w portfelu WIG20 — red.]. Dopiero w drugiej fazie hossy zwyżki mogą skupić się na mniejszych spółkach, tak jak było to w hossie lat 2002-07 — przewiduje Jakub Kaszuba.
Europa pobije USA
Skąd optymizm w postrzeganiu perspektyw regionu? Ben Funnell, zarządzający funduszami akcyjnymi GLG, należącymi do grupy Man Investments, nie ma złudzeń. Przy planowanych na przyszły rok oszczędnościach budżetowych wzrost gospodarczy w głównych gospodarkach nie odbije znacząco. Zyski spółek europejskich i amerykańskich powinny więc zaledwie utrzymać się na poziomach z obecnego roku. To jednak wcale nie oznacza końca hossy. Paliwem do zwyżek będzie według niego wzrost wycen rynkowych. Wskaźnik cena/zysk dla akcji ze Starego Kontynentu powinien wzrosnąć z obecnie notowanych 11 do 13. Efekt? Stopy zwrotu z inwestycji w akcje europejskie, wraz z dywidendami, powinny sięgnąć 20 proc., a to powinno im dać miejsce w światowej czołówce. To znacznie korzystniejsza prognoza, niż wynika z konsensu rynkowego. Prognozy zebrane przez agencję Bloomberg mówią o zaledwie 7,5-procentowym potencjale zysków. Wyraźnie gorzej od parkietów europejskich powinny spisywać się giełdy amerykańskie. Spółki z Wall Street oferują według Man Investments zaledwie 10-procentowy potencjał zwyżek.
— Europejskie akcje wydają się wyjątkowo tanie. Stopa dywidendy jest obecnie o połowę wyższa od rentowności obligacji skarbowych, a to sprawia, że na tle obligacji akcje nie były tek atrakcyjne prawie nigdy. Warunkiem dalszych zwyżek jest jednak kontynuacja reform w strefie euro i porozumienie budżetowe w USA — ocenia Ben Funnell.
Paradoksalnie, lepsze wyniki może wspierać fakt, że zarządzający nadal utrzymują obniżone zaangażowanie w europejskich akcjach. To, w miarę oddalania się negatywnego scenariusza rozpadu strefy euro, otwiera drogę do odważniejszych zakupów akcji spółek ze Starego Kontynentu. Z drugiej strony, choć cięcia budżetowe obniżą przyszłoroczną dynamikę PKB strefy euro o 1 pkt proc., to jednak ich negatywny wpływ będzie i tak mniejszy niż w 2012 r. Wtedy kosztował gospodarkę utratę aż 1,5 pkt. Wyróżnia to Europę na tle USA, gdzie można spodziewać się zaostrzenia polityki budżetowej.
Zbyt szybki wzrost zaszkodzi?
Kontynuacji dobrej koniunktury giełdowej spodziewają się eksperci PKO TFI, którzy przewidują, że przyszły rok pod względem stóp zwrotu będzie podobny do 2012 r. Również ich zdaniem do zakupów inwestorów nie zniechęci sytuacja makroekonomiczna.
— Stabilność, z lekkim wzrostem PKB na świecie, to w tej chwili najlepszy scenariusz dla rynków finansowych. Zaszkodzić im może zarówno zbyt słaby wzrost gospodarczy, jak i zbyt dobry. Jeśli poprawa sytuacji gospodarczej będzie zbyt szybka, rynek zacznie obawiać się o wycofywanie płynności przez Fed i zacznie się robić nerwowo — przewiduje Sławomir Sklinda, szef departamentu inwestycji w PKO TFI.
Optymistyczne podejście zachowują stratedzy Wood & Company, choć w krótkim terminie rośnie prawdopodobieństwo nadejścia korekty. Czynnikiem wspierającym giełdowe zwyżki powinny być przepływy z rynku obligacji na rynek akcji.
„Stosunek rentowności obligacji do stopy dywidendy z akcji jest blisko najniższych poziomów w historii, a to oznacza, że akcje są wyjątkowo atrakcyjne na tle papierów dłużnych. Uważamy, że moment, kiedy kapitał zacznie przechodzić na rynek akcji, jest już bardzo bliski” — napisali analitycy Wood & Co.
Analitycy postawili na Bogdankę i PZU
Bogdanka i PZU to faworyci analityków Wood & Co. W najnowszym raporcie radzą oni kupować walory górniczej spółki, ponieważ oczekują, że ogłoszenie cennika na 2013 r. da pozytywny impuls notowaniom firmy. PZU ma natomiast czerpać profity z wciąż rekordowo wysokich cen polskich obligacji. Specjaliści biura polecają też akcje GTC i JSW. Rekomendacje dla KGHM, Synthosu i TP brzmią „trzymaj”, a dla PKN i Lotosu „sprzedaj”. — Nie znajdujemy żadnych argumentów za ostatnimi zwyżkami notowań obu firm — przekonują analitycy. Ze spółek spoza WIG20 analitycy polecają LPP, Exillon, NG2, Cyfrowy Polsat i Azoty Tarnów. [KZ]