Firma doradczo-audytorska zwiększyła przychody o 15 proc. Pandemiczny strach miał wielkie oczy, ale zapotrzebowania na usługi nie zmniejszył.
W trudnych czasach dobrze mieć zaufanych doradców, ale z drugiej strony lepiej ograniczać koszty zewnętrzne. Jak w tej sytuacji radzą sobie firmy doradcze? Grant Thornton (GT), goniący za branżową „wielką czwórką”, chwali się wzrostem przychodów i mówi, że nie jest źle.

— W roku finansowym zakończonym w czerwcu mieliśmy 97 mln zł przychodów, czyli o 15 proc. więcej niż rok wcześniej. Rośniemy w tempie dwukrotnie szybszym niż tzw. wielka czwórka. Na początku pandemii obawialiśmy się, że w niektórych segmentach rynku dojdzie do załamania: wydatki na zewnętrzne doradztwo w kryzysie — obok wydatków na marketing czy szkolenia — są w gronie tych, które tnie się w pierwszej kolejności. Nic takiego jednak nie nastąpiło, a doradcy byli dla firm przydatni choćby w zakresie wykorzystania mechanizmów z tarcz antykryzysowych — mówi Tomasz Wróblewski, partner zarządzający w firmie Grant Thornton.
Kryzysowe zmiany
GT zatrudnia około 700 osób. Zapewnia, że przy okazji pandemii ani nie zwalniał, ani nie obniżał wynagrodzeń. Największą część przychodów firmy przynosi segment outsourcingu usług biznesowych, m.in. finansowo-księgowych, oraz z dziedziny kadr i płac
— w ubiegłym roku było to około 35 mln zł. Najszybciej rosły natomiast przychody z działalności audytorskiej. Firma, która debiutowała w Poznaniu, w ostatnich latach rozbudowywała biura w innych miastach, przede wszystkim w Warszawie.
— W audycie urośliśmy prawie o jedną czwartą, najszybciej rosło warszawskie biuro. W tym biznesie najważniejsze jest utrzymanie długoterminowych relacji. Ponad 80 proc. klientów do nas powraca — mówi Tomasz Wróblewski.
Od 2017 r. jednostki zaufania publicznego, czyli np. spółki giełdowe, banki i ubezpieczyciele, są zobowiązane do tego, by co pięć lat zmieniać firmę audytorską. Przy okazji wprowadzania tarcz antykryzysowych przepisy te jednak zmieniono i rotacja została wydłużona do standardowych w Unii Europejskiej 10 lat.
— Dla nas jest to neutralne. Z jednej strony nie pozyskamy nowych klientów wśród jednostek zaufania, ale z drugiej — z dotychczasowymi będziemy mogli pracować dłużej — mówi Tomasz Wróblewski.
Cyfrowy rozwój
Oprócz outsourcingu, audytu i doradztwa GT ma jeszcze jeden segment biznesowy — usługi cyfrowe. W ostatnich latach mocno w niego inwestował, przejmując mniejsze spółki i zespoły doradców.
— Usługi cyfrowe przyniosły nam w ostatnim roku 11 mln zł, czyli stanowią już ponad 10 proc. naszego biznesu. Realizujemy w Polsce duże projekty dla globalnych korporacji, m.in. ING i dużego klienta z branży farmaceutycznej w Niemczech, ale też dla większych i mniejszych krajowych firm, np. InPostu. Staliśmy się też centrum kompetencji cyfrowych dla całej światowej sieci Grant Thorntona, np. opracowany przez nas system do budowania serwisów dla klientów jest wdrażany w naszych biurach w 140 krajach — mówi Tomasz Wróblewski.
Choć popyt na usługi cyfrowe rośnie, świadomość klientów jest nadal niska.
— Pandemia może to zmienić, uświadamiając firmom, jak ważne jest cyberbezpieczeństwo i dbanie o poufność danych klientów. Usługi cyfrowe z roku na rok będą odgrywały coraz większą rolę, dlatego systematycznie w nie inwestujemy — mówi partner zarządzający GT.
Koronawirus nie doprowadził do spadku wartości rynku usług audytorsko-doradczych, ale tempo jego wzrostu może spaść.
— Zakładamy, że w najbliższym roku urośniemy o około 8 proc., do 105 mln zł. To założenia konserwatywne. W kilku obszarach jest gorzej — spadła np. aktywność na rynku fuzji i przejęć, co wpływa na przychody z doradztwa transakcyjnego. Ten segment rynku zawsze jest jednak chimeryczny, więc trwający kwartał zastój niespecjalnie boli. W kolejnych kwartałach należy oczekiwać ożywienia, zwłaszcza że na rynku w czasie kryzysu pojawiają się atrakcyjne cele inwestycyjne — mówi Tomasz Wróblewski.
Podpis: Marcel Zatoński