GZE WYWOŁAŁO LAWINĘ CHĘTNYCH

Agnieszka Berger
opublikowano: 2000-02-10 00:00

GZE WYWOŁAŁO LAWINĘ CHĘTNYCH

Zainteresowanie prywatyzacją śląskiego dystrybutora energii bije rekordy

CZEKAMY NA KAPITAŁ: Dzisiejsze kłopoty finansowe uniemożliwiają nam samodzielną ekspansję. Poza tym jednak firma jest świetnie przygotowana do działania w warunkach rynkowych — twierdzi Piotr Kukurba, prezes GZE. fot. ARC

Blisko 40 firm wykupiło memoranda informacyjne dotyczące Górnośląskiego Zakładu Elektroenergetycznego — podają nieoficjalne źródła. To prawdopodobnie prywatyzacyjny rekord Polski. Analitycy spodziewają się, że oferty zakupu GZE złoży 6-8 inwestorów.

Termin składania ofert zakupu akcji największego krajowego zakładu energetycznego upływa 15 lutego. GZE jest pierwszą prywatyzowaną spółką dystrybucyjną z sektora energetycznego. Według nieoficjalnych informacji, jej prywatyzacja wzbudziła wyjątkowe zainteresowanie — zwłaszcza wśród firm z branży. Spośród prawie czterdziestu wykupionych memorandów informacyjnych tylko kilka trafiło w ręce instytucji finansowych. Pozostałe wykupili energetyczni potentaci z całego świata. Zdaniem ekspertów, dotychczas żadna polska prywatyzacja nie wywołała tak żywej reakcji potencjalnych inwestorów.

Inwestor z branży

— Przypuszczam, że wiążące oferty zakupu akcji GZE złoży 6-8 dużych koncernów branżowych. Spodziewam się, że najciekawsze propozycje będą pochodziły od takich firm, jak szwedzki Vattenfall, niemieckie RWE lub PreussenElektra — mówi jeden z branżowych analityków.

W jego opinii, nawet jeśli na złożenie oferty zdecyduje się któraś z instytucji finansowych, jest mało prawdopodobne, aby Skarb Państwa sprzedał GZE inwestorowi pasywnemu. Nie można natomiast wykluczyć, że w przetargu wystartują konsorcja mieszane: branżowo-finansowe.

Klucz do rynku

Ogromne zainteresowanie prywatyzacją śląskiej spółki dystrybucyjnej nie dziwi energetycznych specjalistów. Przecież to właśnie sektor dystrybucji daje rzeczywistą władzę na rynku, zapewniając dostęp do klienta. W przypadku GZE, którego rynkowy udział wynosi 8-11 proc. (w zależności od sposobu jego obliczania), lawina zainteresowanych jest całkowicie naturalna — zwłaszcza że jest to pierwszy wystawiony na sprzedaż zakład energetyczny. Niektórzy eksperci są zdania, że w przyszłości trudno będzie o równie atrakcyjną ofertę w sektorze dystrybucji. Inni chłodzą nieco tę euforię, przypominając, że obsługiwany przez GZE śląski rynek to kolos na glinianych nogach.

Wprawdzie obroty spółki sięgają 2 mld zł, jednak trzeba pamiętać, że wśród największych jej odbiorców jest wiele skazanych na likwidację kopalni i zakładów zaplecza górniczego — mówią sceptycy.

Optymiści ripostują, że wyposażony w infrastrukturę Śląsk z pewnością obroni się przed kryzysem — na zgliszczach likwidowanych przedsiębiorstw wyrosną nowe.

Wszyscy są zgodni co do jednego: specyfika lokalnego rynku z pewnością wydłuży okres zwrotu inwestycji w GZE. Firma zacznie zarabiać dopiero wówczas, gdy poprawi się kondycja finansowa jej klientów.

Według nieoficjalnych informacji, resort skarbu zamierza sprzedać inwestorowi około 30 proc. akcji GZE. W przyszłości inwestor będzie mógł wejść w posiadanie pakietu większościowego, podwyższając kapitał spółki.

Interes za 1 mld zł

Eksperci szacują, że wartość śląskiego dystrybutora energii elektrycznej przekracza 1 mld zł. Potrzeby inwestycyjne przedsiębiorstwa oceniają na 100-150 mln zł rocznie, w przypadku orientacji na klientów indywidualnych, lub nawet 500 mln zł, jeśli firma nastawi się na dużych odbiorców przemysłowych. Pierwszy wariant oznacza konieczność inwestowania głównie w rozbudowę sieci przesyłowej. Drugi — wymaga potężnych nakładów na poprawę jakości przesyłu energii.