Hindenburg Research, stworzona przez Nathana Andersona firma, która publikuje raporty na temat spółek giełdowych, by skorzystać ze spadku wyceny ich aktywów, podsumowała jedno ze swoich najgłośniejszych przedsięwzięć. Około rok przed ukazaniem się raportu zarzucającego LPP pozorne wycofanie się z Rosji, analitycy wzięli na cel Adani Group, największą spółkę na indyjskiej giełdzie. Oskarżyli ją o szereg oszustw i manipulacji.
Inwestorzy zareagowali paniką i rozpoczęli wyprzedaż akcji i obligacji. W krytycznym momencie giełdowa wycena imperium stworzonego przez Gautama Adaniego, jednego z najbogatszych ludzi w Azji, spadła o 153 mld USD. Jednak po pewnym czasie, wraz z publikacjami raportów Hindenburga na temat kolejnych spółek, rynek nabrał dystansu do oskarżeń. Obecnie kapitalizacja Adani Group przekracza 200 mld USD i jest około 30 mld USD wyższa niż przed atakiem.
Skromne zyski
Jeżeli to nie przyniosło satysfakcji przedstawicielom Adani Group oraz jej sympatykom, to na pewno dostarczył jej opublikowany przez Hindenburga raport, podsumowujący ponad roczną walkę z indyjską spółką. Po raz pierwszy przedstawione zostały w nim korzyści, jakie firma osiągnęła dzięki raportowi. To około 4,1 mln USD z krótkich pozycji na akcjach i 31 tys. USD z gry na spadek obligacji.
Nacieszyć się nawet z tego małego zysku Hindenburgowi nie będzie łatwo, bo wdał się w słowną batalię z Sebi, indyjskim odpowiednikiem Komisji Nadzoru Finansowego. Jak podaje amerykańska firma, w czerwcu regulator opublikował 46-stronicowy dokument, w którym oskarżył ją o przedstawienie w raporcie na temat Adani Group fałszywych i niejasnych stwierdzeń, mających na celu wprowadzenie czytelnika w błąd. Przekonywał też, że Hindenburg podkreśla niektóre fakty, a pomija inne.
Odpowiedź Hindenburga była dość ogólna. W dokumencie z 1 lipca 2024 r. przedstawiciele firmy zaznaczają, że Sebi jest bardziej zainteresowany osobami obnażającymi nielegalne praktyki niż tymi, którzy na nich zarabiają. Zauważyli, że regulator nie odniósł się publicznie do raportu na temat Adaniego, a jego wewnętrzne dochodzenie na temat indyjskiej spółki utknęło w martwym punkcie.
Zwrócili też uwagę, że Sebi nie wspomniał o indyjskim Kotak Mahindra Banku. Jak podaje Hindenburg, bank pomógł stworzyć oraz nadzorowała fundusz offshore, za pośrednictwem którego anonimowy prywatny inwestor związany z Hindenburgiem czerpał korzyści ze spadku ceny akcji Adani Group. W raporcie Sebi zamiast pełnej nazwy Kotak użyto jednak akronimu KMIL, by - jak twierdzi Hindenburg - chronić dobre imię pochodzącej z Indii spółki.
Ukryta tożsamość
Kotak zdążył już publicznie zaprzeczyć doniesieniom, że współpracował z Hindenburgiem. Natomiast Sebi szykuje kolejny dokument i zamierza ujawnić szereg ustaleń nie tylko o Kotaku, ale też amerykańskim funduszu hedgingowym Kingdon Capital Management, który miał być wspomnianym przez Hindenburga tajemniczym anonimowym inwestorem. Według Sebi Hindenburg ukrywa tożsamość Marka Kingdona, który stworzył Kingdon Capital Management, bo ten o raporcie obciążającym Adani Group wiedział wcześniej i zdążył zająć pozycje nastawione na spadek.
Według ustaleń Sebi, przedstawiciele Hindenburga podzielili się z finansistami funduszu Kingdon wersją roboczą raportu o Adani Group dwa miesiące przed oficjalną publikacją. W zamian za to Kingdon miał oddać Hindenburgowi 30 proc. korzyści osiągniętych poprzez wykorzystanie tych informacji (ostatecznie prowizję zmieniono na 25 proc.). W styczniu Mark Kingdon, właściciel funduszu o tej samej nazwie, wpłacił 43 mln USD do funduszu K India Opportunities (stworzonego przez Kotak Mahindra Investment, część tej samej grupy kapitałowej, co Kotak Mahindra Bank) i zaczął budować krótką pozycję na kontraktach futures na akcje Adani Group. W lutym zamknął ją inkasując 22 mln USD.