Czarny piątek LPP

Mariusz BartodziejMariusz Bartodziej
opublikowano: 2024-03-15 10:01
zaktualizowano: 2024-03-15 17:14

Kurs właściciela m.in. marek Reserved i Sinsay w piątek runął, gdy amerykańska firma zarzuciła mu pozorne wycofanie się z Rosji. To część zorganizowanego ataku dezinformacyjnego — twierdzi spółka. Zawiadomiła prokuraturę, a sprawie przygląda się KNF.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • co konkretnie Hindenburg Research zarzuca LPP i jakie ma ku temu podstawy
  • jak do oskarżeń odnosi się spółka i dlaczego zawiadomiła prokuraturę
  • jak zareagował na to rynek
  • dlaczego sprawie przygląda się już KNF
  • co wzbudza największe wątpliwości ekspertów
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Założony w 2017 r. Hindenburg Research – amerykańska firma zarabiająca na spadku cen akcji spółek, w których wykryła i nagłośniła nieprawidłowości – doprowadził już do kilku głośnych afer, m.in. w indyjskiej Adani Group kontrolowanej przez jednego z najbogatszych ludzi na świecie. Teraz wziął na celownik notowane na GPW LPP, największego w Polsce detalistę modowego, właściciela marek Reserved, Sinsay, Mohito, House i Cropp.

Gra na spadek i oskarżenia

Hindenburg zajął tzw. krótką pozycję na akcjach LPP (gra na spadek), co doprowadziło do ich bezprecedensowej przeceny podczas piątkowej sesji, 15 marca. Cena spadła z 18 do 11,5 tys. zł (-35,6 proc.) przy kilkakrotnie wyższych od średniej obrotach. Giełdowa kapitalizacja LPP zmniejszyła się w jeden dzień o około 21 mld zł. Jedynym znaczącym akcjonariuszem LPP (31,2 proc. akcji, 60,8 proc. głosów) jest fundacja Semper Simul związana z Markiem Piechockim, prezesem i współzałożycielem LPP.

Amerykański podmiot zarzuca polskiej spółce, że jej wyjście z Rosji w 2022 r., kluczowego dla niej rynku zagranicznego, było pozorne. Powołując się m.in. na dokumenty oraz relację anonimowego byłego dyrektora LPP, stwierdza, że LPP ciągle nadzoruje i kontroluje sprzedaż w tym kraju, choć robi to nieoficjalnie. Korzysta przy tym rzekomo z fasadowych spółek oraz z Kazachstanu jako kraju pozwalającego omijać sankcje eksportowe.

Hindenburg wskazuje różne argumenty podpierające oskarżenia. Wśród nich są wątpliwości co do podania w angielskiej wersji raportu za rok obrotowy 2022/23 3,2 mld zł przychodów (jedna piąta całości) w kategorii „pozostałe”. W polskojęzycznym raporcie kwota ta wynosi zaledwie 207 mln zł, a reszta rozkłada się w różnym stopniu po wszystkich markach.

CCC dmucha na zimne

Druga pod względem wielkości polska firma modowa, CCC, miała w Rosji relatywnie nieduży biznes, rzędu 100 mln zł przychodów rocznie. Sprzedała go w połowie 2022 r. Nie czekając na potencjalne pytania w obliczu oskarżeń Hindenburg Research wobec LPP, sama skontaktowała się z PB.

— Podtrzymujemy dotychczasowy przekaz: nasza działalność w Rosji została zakończona pod względem prawnym i operacyjnym, a za dotychczasowe sklepy odpowiada nowy, lokalny inwestor działający pod własnym brandem. Według naszej wiedzy zmniejszył on przejęty biznes o połowę i zamyka kolejne lokale. Nie prowadzimy bezpośrednio ani pośrednio sklepów w Rosji i nie zamierzamy tego robić w przyszłości — informuje Wojciech Latocha, zarządzający relacjami inwestorskimi CCC.

Kurs spółki spadł w piątek o ponad 2 proc.

Dementi LPP i powiadomienie prokuratury

LPP nie odpowiedziało na prośbę PB o m.in. wyjaśnienie tej rozbieżności. Zamiast tego wystosowało kilka oświadczeń dementujących ustalenia Hindenburga.

„Raport […] jest elementem przygotowywanego od 5 miesięcy zorganizowanego ataku dezinformacyjnego obliczonego na spadek kursu akcji grupy LPP. O sprawie poinformowaliśmy wcześniej Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz Krajową Agencję Skarbową. […] Wywiadownia działa na zlecenie podmiotów trzecich. Nie można wykluczyć, że tego typu działania mogą być próbą przejęcia wpływów w spółce” — informuje biuro prasowe LPP.

W piątek spółka złożyła do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na szkodę swoją oraz akcjonariuszy „zagrażającego bezpieczeństwu rynku finansowego”. Jako podstawę wskazała „nieprawdziwe bądź zmanipulowane” informacje przedstawione przez Hindenburga.

LPP podkreśla m.in., że nie prowadzi żadnej działalności w Rosji i nie wysyła tam towarów przez Kazachstan, nie ma żadnych powiązań ze wskazanymi przez amerykańską firmę podmiotami, a zmiana audytora (z EY na Grant Thorntona) wynikała z upływu terminu współpracy, a nie doszło do niej w związku ze sprzedażą rosyjskich aktywów.

KNF już analizuje

Skutki oskarżeń Hindenburg Research mogą być długotrwałe — kapitalizacja grupy Adani wciąż nie wróciła do poziomu sprzed zarzutów m.in. o manipulację akcjami. Eryk Szmyd, analityk rynków finansowych XTB, podkreśla, że Hindenburg już długo współpracuje z organami regulacyjnymi przy tworzeniu raportów. Często odpłatnie przekazuje ustalenia do amerykańskiego regulatora w ramach tzw. programu informacyjnego.

— Globalna renoma Hindenburga sprawia, że wiadomości o LPP znajdą szeroki rozgłos w świecie finansowym, nawet jeśli firma podważy zarzuty krótkiego sprzedawcy. Wydaje się całkiem prawdopodobne, że regulatorzy zainteresują się wszystkimi wymienionymi w raporcie praktykami, choć nie jest jasne, jakiego typu zagrożenie stwarza to dla LPP — komentuje Eryk Szmyd.

— Każdy przypadek, w którym pojawiają się wątpliwości dotyczące prawidłowości wykonywania przez spółki publiczne obowiązków informacyjnych lub podejrzenia o manipulację akcjami, jest poddawany przez UKNF wszechstronnej i wnikliwej analizie, a w uzasadnionych sytuacjach komisja podejmuje stosowne działania nadzorcze. Tak się dzieje także w przypadku LPP — informuje Jacek Barszczewski, rzecznik Komisji Nadzoru Finansowego.

Okiem inwestora
Potencjalna katastrofa dla rynku
dr Michał Masłowski
wiceprezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych

Inwestorom, którzy mają akcje LPP, trudno podejść do tej sprawy na chłodno. Prywatnie chciałbym, by doniesienia Hindenburg Research nie były prawdziwe, ponieważ w przeciwnym razie byłaby to katastrofa nie tylko dla spółki, ale całego rynku.

LPP to nie jest spółka z ogona NewConnect, gdzie czasami dzieją się różne cuda, tylko duży, poważny podmiot z GPW — w dodatku świeżo upieczony zwycięzca kategorii Relacje z inwestorami w rankingu Giełdowa Spółka Roku. Z ustaleń Hindenburga natomiast wynika, że częściowo prowadzi nieoficjalny handel pod rosyjskim stołem jak na bazarze w latach 80. Ponadto pierwszy komunikat spółki był bardzo mało przekonujący. Dopiero kolejny — zaprzeczający doniesieniom Hindenburga — jest lepszy, ale wciąż pozostawia mnóstwo znaków zapytania, np. o to, dlaczego wyznaczono okres przejściowy wycofywania się z Rosji aż do 2026 r.?

Jeżeli informacje upublicznione przez Hindenburga ostatecznie się potwierdzą, to oznaczałoby, że LPP świadomie i celowo wprowadzało inwestorów w błąd w zakresie swojej działalności w Rosji. W związku z tym KNF już powinna przyjrzeć się tej sprawie. Jeśli zarzuty by się potwierdziły, to jest to sprawa dla prokuratury, co prawdopodobnie otworzyłoby inwestorom drogę do roszczeń o odszkodowanie. Argumentacja wydawałaby się uzasadniona: spółka zapewniała, że świetne wyniki to efekt rozwoju na innych rynkach, bo z Rosji się wycofała.

Szczególny moment

Jeden z przedstawicieli branży handlowej, chcący zachować anonimowość, przyznaje, że nie byłby zaskoczony, gdyby LPP rzeczywiście kontynuowało w jakiejś formie działalność w Rosji. Jego zdaniem coś jest na rzeczy, ponieważ wcześniej słyszał o przygotowywaniu umożliwiającej to konstrukcji kapitałowej.

— Problem działalności w Rosji dotyczy wielu zagranicznych firm, nie tylko polskich, więc można przypuszczać, że w tym przypadku może być podobnie. Wydaje się to bardzo poważny cios wizerunkowy dla LPP — mówi inny ekspert.

Zaskoczony potwierdzeniem się doniesień Hindenburga nie byłby też Sobiesław Kozłowski, dyrektor departamentu doradztwa inwestycyjnego Noble Securities. Tłumaczy, że w mediach pojawiały się już wcześniej informacje, że w związku z wyjątkowo dużym zatowarowaniem produkty LPP mogą jeszcze przejściowo pojawiać się w rosyjskich sklepach.

— Zaskakują mnie dwie inne kwestie. Po pierwsze, moment opublikowania raportu przez Hindenburg Research nie jest, moim zdaniem, przypadkowy — doszło do tego tuż przed wygasaniem kontraktów na WIG20. Po drugie, skala przeceny ma znamiona paniki. Nie kojarzę, by cena akcji jakiejkolwiek spółki kontynuującej działalność w Rosji spadła równie mocno. Dziwią mnie więc pojawiające się już rekomendacje mocno ścinające wycenę LPP, które jest bardzo dobrze postrzegane przez rynek i ma silną pozycję płynnościową. Warto zaczekać, jak ta sytuacja wpłynie na wyniki spółki. Spodziewam się szybkiego uspokojenia na giełdzie — mówi Sobiesław Kozłowski.

— Istotne spadki notowań na GPW były już po wybuchu pandemii, wojny, a także po wprowadzeniu podatku od kopalin. LPP coraz bardziej szczegółowo odnosi się do raportu. Spółka wiedziała i informowała organy urzędowe o sprawie. Zastanawia mnie, czy można było coś zrobić wcześniej, a jeśli tak, to co — dodaje Sylwia Jaśkiewicz, analityczka DM BOŚ.

Okiem analityka
Afera może dopiero się rozpętać
Piotr Kuczyński
analityk rynkowy Domu Inwestycyjnego Xelion

Sam spadek kursu LPP nie dziwi, ale głębokość już tak. Przecenienie o prawie 40 proc. akcji spółki mającej potężny, 7-procentowy udział w WIG20 tylko dlatego, że jakaś firma, zająwszy krótką pozycję, opublikowała raport niekorzystny dla LPP, budzi moje wątpliwości. Ta informacja ewidentnie miała wywołać spadek notowań z korzyścią dla Hindenburg Research. A co będzie z inwestorami sprzedającymi akcje na 40-procentowej przecenie, jeśli LPP udowodni, że ten podmiot kłamie? Wtedy dopiero rozpęta się afera.

Obstawianie krótkiej pozycji, publikowanie tego typu informacji i zacieranie rąk, widząc załamanie kursu, uznaję za wątpliwe etycznie. Czy wątpliwe także prawnie — to już powinna ocenić KNF. Powinna też zwrócić uwagę na jeszcze jeden wątek. Mianowice przecena LPP doprowadziła do spadku WIG20 o około 2 proc., a Hindenburg opublikował raport akurat przed dniem wygasania kontraktów na WIG20. Czy w takim razie ktoś z otoczenia tej spółki nie obstawiał również spadku tego indeksu? To też należy zweryfikować.

Okiem eksperta
Sprzedaż w Rosji już tak nie bulwersuje
Agnieszka Górnicka
prezeska Inquiry

Pierwszy szok wywołany rosyjską agresją na Ukrainę był ogromny i wywołał bardzo emocjonalne reakcje, ale firmom kontynuującym działalność w Rosji oberwało się nierównomiernie. Koncern Nestle np. nie odczuł szczególnie bojkotu konsumentów, ponieważ niewielu kojarzy z nim marki, pod jakimi sprzedaje produkty w Polsce, takie jak Winiary. Tymczasem Leroy Merlin wyjątkowo dotkliwie doświadczył reakcji konsumentów m.in. z powodu silnego przekazu obrazowego w mediach — zdjęciom zbombardowanych sklepów tej sieci w Ukrainie towarzyszyły te ze zbrodni w Buczy. Krach wizerunkowy był podobny do kryzysu Volkswagena po aferze dieslowej w Niemczech. Sentyment polskich konsumentów wobec francuskiej sieci ostatecznie ustabilizował się na dużo niższym poziomie niż przed inwazją, ale poziom rozważania zakupu wzrasta skokowo w okresie silnych promocji — wynika z danych YouGov BrandIndex.

W przypadku Reserved wpływ ataku Rosji na Ukrainę na markę nie był zauważalny, zwłaszcza że LPP szybko odcięło się od działalności w Rosji, choć trzeba przyznać, że kontynuacja sprzedaży w modelu resellingu nie jest niewykonalna. Opinia społeczna karmi się obrazami, dlatego jeśli obecnej aferze nie będzie towarzyszył silny przekaz wizualny, to nie sądzę, by konsumenci reagowali emocjonalnie i masowo. Sprawa będzie miała krótkoterminowy wpływ i będzie dyskutowana w dość wąskim gronie osób zainteresowanych tematem. Z naszych badań wynika, że zainteresowanie sprawami dotyczącymi Ukrainy spada.