Hipotece grozi bum po boomie

Eugeniusz Twaróg
opublikowano: 2010-08-09 00:00

Rocznik 2008 bardzo się bankom nie udał. Jest najgorszy w całym zbiorze kredytów hipotecznych.

Kredyty walutowe zdrowe jak rydz. Psują się złotowe, głównie z 2008 r.

Rocznik 2008 bardzo się bankom nie udał. Jest najgorszy w całym zbiorze kredytów hipotecznych.

Podobno kredyty mieszkaniowe psują się po takim czasie, po jakim rozpada się statystyczne małżeństwo: po 4-5 latach. Jeśli to prawda, to albo jakość pożycia małżeńskiego się obniżyła, albo coś złego dzieje się z hipotekami. Wciąż spłacane są wzorowo, bo zaledwie 2 proc. kredytów klienci spłacają je z opóźnieniem. Ale to tylko ogólny obraz sytuacji.

Przyjrzyjmy się poszczególnym rocznikom kredytów, a zobaczymy, że analogie małżeńskie nijak nie pasują do rynku hipotecznego. Najszybciej wcale nie psują się kredyty czteroletnie, choć odsetek kredytów niespłacanych jest wśród nich najwyższy i dla walut obcych wynosi 1,5 proc., dla rodzimej 2,8 proc. I nic w tym dziwnego.

— Im więcej lat, tym więcej zmarszczek. To naturalne, że z czasem portfel dojrzewa, czyli ujawnia coraz większy poziom strat na kredytach — mówi Andrzej Topiński, główny ekonomista Biura Informacji Kredytowej (BIK).

Młode szybko korodują

Bardziej zastanawiający jest szybki proces psucia w grupie kredytów młodych, zaciąganych w 2008 r. To wyjątkowo słaby rocznik, najgorszy ze wszystkich. Bo i klimat, w jakim były udzielane, nie był dobry.

— Mieliśmy szczyt koniunktury na rynku mieszkaniowym. Banki zbytnio poluzowały politykę kredytową, kredytując również gorszych klientów — mówi Andrzej Powierża, analityk DM Banku Handlowego.

Krzywa obrazująca proces psucia się kredytów rocznik 2008 r. stromo pnie się w górę, co szczególnie jest widoczne w przypadku kredytów złotowych. Jakość złotowego portfela kredytowego w ciągu ostatniego roku pogorszyła się niemal dwukrotnie. O ile w I kw. 2009 r. opóźnienia miało 0,7 proc. kredytów, to na koniec marca 2010 — ponad 2 proc.

Zastanawia nie tylko dynamika (odsetek psujących się kredytów walutowych wzrósł w ciągu roku z 0,4 do 0,9 proc.), ale i wysoki odsetek zaległych kredytów. Rocznik 2008 spłaca się gorzej niż o rok starszy.

— Kredyty z wcześniejszych lat były znacznie zdrowsze, gdy miały rok. Można przypuszczać, że gdy kredyty z 2008 r. osiągną ich wiek, to przekroczą poziom opóźnień, jaki dzisiaj obserwujemy w przypadku tych sprzed czterech lat — mówi Andrzej Topiński.

Na razie trudno wyrokować, jak będzie w przyszłości. Wiedza na temat kredytów hipotecznych jest bardzo mała, gdyż nie ma statystyk, które pokazałyby ich zachowanie w dłuższym okresie. Piotr Krupa, prezes Kruka, nie uważa, by kredyty hipoteczne stały się towarem interesującym dla firm windykacyjnych, ponieważ nie będzie podaży.

— Prognozujemy, że w ciągu trzech lat odsetek niespłacanych kredytów spadnie poniżej 1 proc. Nowa "produkcja" będzie rosła szybciej niż liczba kredytów niespłacalnych, aczkolwiek ich wolumeny będą większe niż obecnie — mówi prezes windykatora.

Banki nie kwapią się do sprzedaży popsutych portfeli kredytów mieszkaniowych i Piotr Krupa nie spodziewa się, żeby w najbliższych latach miało się to zmienić.

— Dla banków kredyty mieszkaniowe nie stanowią żadnego problemu. Prawdziwe kłopoty mają z kredytami konsumenckimi i kartami kredytowymi. Coraz więcej "wysypuje się" kredytów korporacyjnych — mówi szef Kruka.

Andrzej Powierża również nie przewiduje implozji w portfelu hipotecznym.

— Szkodowość będzie rosła, lecz nie w istotny sposób. Ze względu na zabezpieczenia na hipotekach sektor bankowy nie powinien mieć z nimi problemu. Uwagę zwracają natomiast duże różnice w poziomach niespłacanych kredytów w poszczególnych bankach — mówi analityk DM BH.

Przykładowo w Deutsche Banku PBC odsetek niespłacanych kredytów wynosi tylko 0,15 proc., a w Getinie — 2,8 proc. (dane z końca I kwartału). Millennium raportowało na koniec półrocza 0,3 proc. BRE Bank podał, że zepsutych kredytów ma dwa razy więcej. Z tym, że średnią znowu zaniżają kredyty walutowe. Tutaj odsetek wynosi 0,46 proc., w złotych natomiast 2,33 proc.

Teoria nadzoru

Komisja Nadzoru Finansowego (KNF), która ostatnio podjęła walkę z kredytami walutowymi, ma teorię, dlaczego są one zdrowsze niż złotowe.

— Jednym z czynników jest zjawisko przewalutowania — mówi Marta Chmielewska-Racławska z KNF.

Banki w kryzysie miały nakłaniać klientów zadłużonych w walucie, którzy wskutek wahań kursów nie radzili sobie ze spłatą rat, do przejścia na kredyty złotowe. Tych, jak się okazało, też nie byli w stanie obsłużyć, psując statystyki kredytom w rodzimej walucie. Tak wyszło z ankiet rozesłanych przez komisję do banków.

BIK zrobił analizę, żeby zweryfikować tę tezę i okazało się, że takie zjawisko nie wystąpiło. KNF podważyła metodologię badań, z czym biuro się zgodziło. Teraz ponownie chce zmierzyć się z tematem.