Każdy kolejny dzień na warszawskiej giełdzie to jedno wielkie oczekiwanie na moment odbicia. Po stu punktach korekty coraz mniejsza grupa inwestorów jest skłonna przypuszczać, że trend wzrostowy ponownie nadejdzie. Historia pokazuje, że w takich momentach, gdy już wszyscy boją się kupować, rodzą się największe fale wzrostowe. Dzisiejszy wzrost obrotów na rynku kasowym może sugerować, że dno zostało osiągnięte, a „niechciane” akcje znajdowały w tych cenach swoich nowych właścicieli. Być może już na jutrzejszej sesji nastąpi długo oczekiwane szarpnięcie w górę. Dzisiejsza formacja podwójnego dna, jaka ukształtowała się na wykresie futuresów z minimami na 1159 świadczy o tym, że chęć w narodzie nie zagasła.
Jedyny problem pozostaje w tym, że niektórzy „nieprzyjaźni” polskiemu rynkowi mogą chcieć spróbować zniżyć kurs kontraktów poniżej poprzedniego dołka – 1150 pkt i przełamać tym samym znaczącą linię wsparcia. Osobiście jednak uważam, że jeżeli dziś podaż była skutecznie odbierana 10 punktów wyżej, to tym bardziej jutro wszyscy będą chcieli poczynić zakupy w miejscu ostatniego minima i całkiem prawdopodobne jest, że takich wartości nawet nie ujrzymy. Do tego jednak będą ponownie potrzebne obroty rzędu 250 milionów złotych.
Kwotowania na dzisiejszej sesji przebiegały raczej dość spokojnie. Jedyny większy ruch cenowy futuresów nastąpił w drugiej godziny notowań, kiedy to z wartości 1175 zrzuciły 16 punktów. Resztę sesji kurs poruszał się między wartościami 1159 a 1168-1170 pkt, kończąc ostatecznie po 1168.
Paweł Gołębowski