Konflikt na Bliskim Wschodzie bynajmniej się nie zakończył. Inwestorzy jednak jakby się już oswoili z istniejącą sytuacją. Ustabilizowały się ceny złota czy ropy naftowej (choć ta ostatnia już na podwyższonym poziomie około 26 USD za baryłkę). W konsekwencji również i światowe rynki akcji są spokojniejsze. Spokojniejsze – to nie koniecznie jednak znaczy wyraźnie wzrostowe. Raczej dominuje obecnie nastrój stabilizacji i wyczekiwania na rozwój sytuacji, co z kolei łatwo może się przerodzić w nerwowe zachowania. Trzeba bowiem pamiętać, iż drogie surowce, a zwłaszcza droga ropa naftowa mogą opóźnić ożywienie gospodarcze i przyczynić się do wzrostu inflacji. Konsekwencją wzrostu inflacji mogłyby być z kolei wzrosty stóp procentowych na świecie. W Polsce mogło by to zaś oznaczać, iż nadzieja na rychła, kolejną obniżkę stóp procentowych jest niewielka.
Inwestorzy zapewne zastanawiają się, co zwyżka cen ropy naftowej oznacza dla PKN Orlen. Można mieć nadzieję na wzrost zysku z uwagi na wyższe marże i możliwość sprzedaży posiadanych zapasów po wyższych cenach. Rozumowanie to, choć nie pozbawione słuszności, ma też słaby punkt. Wyższe ceny benzyny czy oleju to również spadek popytu i w efekcie przychodów spółki. Korzyści z podwyżki cen ropy nie są więc wcale dla Orlenu oczywiste.
Ostatnią lekką poprawę na światowych rynkach akcji próbowali wczoraj zdyskontować nasi inwestorzy. Nic zresztą dziwnego – rynek był wyprzedany i odbicie w górę stawało się dość prawdopodobne. Wtorkowe zwyżki nie budzą jednak zaufania. Słabe obroty towarzyszące wzrostom indeksów dowodzą, iż wciąż brak jest kapitału zdolnego rozruszać rynek na dłużej. Choć więc wczorajsze wzrosty nie były małe, to jednak jest zdecydowanie za wcześnie, aby mówić już o odwrocie niedźwiedzi.
Ponieważ WIG-20 utrzymuje się nieco powyżej wsparcia w okolicach 1.300 punktów, możemy raczej mówić o kontynuacji kierunku poziomego. Wtorkowa zwyżka, a nawet dalsze niewielkie wzrosty indeksów nie zmieniają tego ogólnego trendu. Z kolei jednak indeks jest wyraźnie niżej od styczniowych szczytów, zasadne więc będzie twierdzenie, iż w nieco dłuższym horyzoncie czasowym dominuje dalej trend lekko zniżkowy. W konsekwencji zagrożenie spadkami pozostaje wciąż duże.
Paweł Zaremba-Śmietański