Uzasadnienie tytułu łatwo można znaleźć w zachowaniu Wall Street w piątek. Wtedy to indeksy zyskały blisko jeden procent (oczywiście ustanawiając nowe rekordy) mimo tego, że miesięczne dane z rynku pracy w USA były bardzo słabe. Gracze się ucieszyli, bo stwierdzono, że tak słaby rynek pracy wymusi na administracji i Fed wdrożenie kolejnych pakietów pomocowych. Klasyczna, często spotykana, gra w „im gorzej tym lepiej”.
W USA Kongres szedł w kierunku popieranego przez obie partie pakietu pomocowego, który Joe Biden nazywał „zaliczką”. W istocie to może być zaliczka, bo chodzi o nieco więcej niż 0,9 bln USD, a przecież Demokraci mówili o 2,2 bln i nawet Republikanie przed wyborami oferowali więcej niż 1 bln USD. Analitycy ostrzegają jednak, że zbliżające się szczepienia i być może nieodległy szczyt pandemii ochłodzi chęci do zwiększania pakietu. Co jednak niespecjalnie graczy denerwowało.
Podobnie zachował się rynek akcji w poniedziałek. Co prawda indeks S&P 500 kosmetycznie spadł, ale NASDAQ zyskał blisko pół procent i ustanowił nowy rekord. Kilka miesięcy wcześniej informacja o tym, że Kalifornia wprowadza częściowy lockdown, a liczba zakażeń w USA jest rekordowa, uderzyłaby w nastroje inwestorów. Tym razem po prostu pomogła indeksowi NASDAQ (bo w pandemii zyskują spółki z tego indeksu). Znowu działało „im gorzej tym lepiej”.
W Polsce sytuacja zaczęła się już wyraźnie klarować (jeśli chodzi o rynek akcji). WIG20 zyskał w piątek trzy procent potwierdzając wybicie z obowiązującego od czerwca kanału trendu bocznego. Ewidentnie działa to, że na rynki akcji (a szczególnie na rynki rozwijające się) napływają potężne kapitały, o czym zresztą pisałem w poprzednich tygodniach. Nawet w poniedziałek, kiedy indeksy europejskie nieco straciły u nas WIG20 zyskał 0,56% mimo tego, że akcje CD Projekt straciły cztery procent.
Można nieco się dziwić tym, że rynek nie wyceniał ryzyka zapowiadanego przez Polskę i Węgry weta do budżetu UE na lata 2021 – 2027 i Funduszu Odbudowy (FO), ale to jedynie pokazuje, że olbrzymia większość inwestorów nie wierzy w weto. A nawet, jeśli weto zostanie złożone to wszyscy wiemy, że na szczycie 10-11.12 się nie skończy, a negocjacje będą kontynuowane na początku 2021 roku.
Wielu analityków zwracało uwagę na piątkowy skok rentowności polskich obligacji – twierdzono, że to właśnie jest oznaka rynkowego niepokoju. Być może, ale po pierwsze w poniedziałek rentowności spadły, a po drugie szybciej powinien był zareagować rynek walutowy, a tam trwało po prostu wyczekiwanie.
Nawiasem mówiąc podobne wyczekiwanie trwało też na rynku EUR/USD. Tutaj gracze czekali na umowę w sprawie Brexitu. Prawie każdego dnia pojawiały się groźna zapowiedzi o ostatnich godzinach na porozumienie (obecnie mówi się o środzie), ale znowu prawie wszyscy zakładali, że jak zwykle w ostatniej chwili dojdzie do porozumienia. Zbyt wiele straciliby posiadacze kapitałów w UE i w Wlk. Brytanii, gdyby do niego nie doszło.
Kurs EUR/USD czekał też na wynik posiedzenia ECB (czwartek 10.12). Twierdzono, że Christine Lagarde, szefowa ECB, będzie chciała zakończyć rok mocnym akcentem i bank dodatkowo zmiękczy swoją politykę monetarną (co na chwilę euro by zaszkodziło).
Podsumowując: bańka na rynku akcji nadal puchnie, ale indeksy w USA są już tak mocno wykupiony, że wystarczy byle pretekst, żeby rozpoczęła się (niegroźna według mnie) korekta.
Piątkowy komentarz tygodniowy:
https://iwealth.pl/na-wall-street-najlepszy-listopad-w-historii/