Mimo toczącej się w Ukrainie wojny IMC przystępuje właśnie do wiosennej kampanii siewnej. Zasieje słonecznik i kukurydzę na powierzchni prawie 70 tys. ha w obwodach czernichowskim, sumskim i połtawskim (to tereny, które znajdują się w północnej części kraju i nie są obecnie objęte działaniami zbrojnymi). Spółka deklaruje, że ma nasiona, nawozy, środki ochrony roślin oraz paliwo niezbędne do zasiewów na planowanym areale. Finał prac planuje na koniec maja.

Jesienią zeszłego roku IMC obsiał już pszenicą ozimą powierzchnię 18 tys. ha. i dziś te uprawy są w dobrym stanie. Łącznie notowana na GPW spółka wykorzysta pod uprawy zbóż około 70 proc. ziemi, na której gospodaruje.
Pozostałe pola nie nadają się obecnie pod siew, ponieważ po marcowych działaniach wojennych wymagają rozminowania.
Innym uszczerbkiem, jakiego ukraińska spółka doznała w wyniku agresji Rosji, było uszkodzenie elewatora zbożowego w okolicach Czernichowa. Zniszczenia nie są jednak znaczące i remont obiektu powinien się zakończyć w ciągu kilku tygodni.
Problemem może być natomiast eksportowa sprzedaż produkcji. Wojska rosyjskie zablokowały ukraińskie porty nad Morzem Czarnym, co faktycznie uniemożliwia wywóz zbóż tą drogą.
- To kluczowa kwestia nie tylko dla naszej firmy, ale dla całej Ukrainy. Elewatory wypełnione są dziś zbożem z ubiegłorocznych rekordowych zbiorów, a wielkimi krokami zbliża się czas, kiedy trzeba będzie przyjmować zboże z tego sezonu – mówi Oleksandr Wierżichowskij, dyrektor operacyjny IMC.
Dlatego spółka wspólnie ze swoimi odbiorcami, czyli międzynarodowymi traderami zbożowymi, przy wsparciu władz Ukrainy stara się wytyczyć alternatywne szlaki. Chce eksportować zboża przez porty morskie sąsiednich państw.