
W ciągu ostatniego roku Rada Polityki Pieniężnej podwyższała wielokrotnie stopy procentowe. Choć wzrosły one z historycznie niskiego poziomu 0,1 proc. w sierpniu 2021 r. do 6,75 proc. we wrześniu 2022 r., to jednak nie spowolniły wzrostu cen. Rosły one zarówno z powodu czynników wewnętrznych, jak i zewnętrznych, na które RPP nie ma żadnego wpływu. I dlatego prawdopodobnie nie jest to koniec wysokiej inflacji w Polsce. Zwłaszcza że od stycznia wygaszone zostaną w dużej części „tarcze antyinflacyjne”, które pozwoliły obniżyć stawki VAT na energię, paliwa, nawozy czy żywność. Od przyszłego roku UE pozwoliła Polsce na pozostawienie 0 stawki VAT tylko na około 70 proc. produktów żywnościowych.
Szacuje się, że tarcze obniżyły inflację o blisko 4 proc., a ich brak ponownie podbije ją o 3 proc. i spowoduje przekroczenie granicy 20 proc.
Tymczasem dotychczasowe działania monetarne zaczęły już przynosić pierwsze owoce w postaci zmniejszenia akcji kredytowej, a w kolejnych kwartałach możemy oczekiwać spadku konsumpcji, co w dłuższym terminie powinno przełożyć się na spadek inflacji i zauważalne hamowanie gospodarki. Jeszcze lepszy efekt przyniosłaby zmiana polityki fiskalnej, która jest nadal zbyt luźna.
W konsekwencji otoczenie makroekonomiczne powoduje utrzymywanie dla obywateli realnych ujemnych stóp procentowych, a w rezultacie kurczenie się oszczędności Kowalskiego.
Pierwsze korzystne efekty dotychczasowej walki z inflacją widać na zachodnich rynkach. W USA po szczycie w czerwcu najgorsze mamy prawdopodobnie za sobą. W Niemczech ostatni październikowy odczyt wskazał na spadek inflacji producenckiej, który powinien przełożyć się w przyszłości również na spadek CPI. Kolejnymi dobrymi trygierami powinny być spadające ceny surowców oraz coraz mniejsze luki w łańcuchach dostaw.
Nad Wisłą czynnikiem, który niewątpliwie pomógłby w walce z inflacją i pozwolił na utrzymanie realnego wzrostu gospodarczego, byłyby środki z KPO. Rozmowy rządu z KE w tej sprawie wciąż jednak trwają.
