Relacja ceny złota do wartości ogólnoświatowego indeksu akcji, obliczanego przez MSCI, spadła do poziomu najniższego od września 2008 r., kiedy z hukiem runął bank inwestycyjny Lehman Brothers, a bessa na rynku kapitałowym mijała półmetek.

Drugi etap rajdu zaczął wtedy kruszec, którego cena osiągnęła szczyt na poziomie ponad 1800 USD za uncję w sierpniu 2011 r. Wtedy inwestorzy obawiali się o skutki bezprecedensowego w skali programu skupu aktywów przez Fed, który — jak przewidywano — obudzi inflację.
Złoto tradycyjnie uważane jest za jeden z najlepszych instrumentów zabezpieczających przed wzrostem wskaźnika cen. Okazało się jednak, że obawy przed szalejącą inflacją to strachy na Lachy. Fed kontynuuje luzowanie ilościowe w polityce pieniężnej, tymczasem nie ma żadnych sygnałów, które mogłyby świadczyć o ryzyku wysokiej inflacji.
W sierpniu w USA wyniosła ona 0,2 proc. m/m i poniżej 1 proc. pozostaje od 2008 r. W strefie euro władze monetarne robią tymczasem wszystko, by uniknąć deflacji.
W tym roku cena złota urosła o około 2,5 proc., a od szczytu sprzed trzech lat spadła mniej więcej o jedną trzecią. Według mediany prognoz analityków, ankietowanych przez agencję Bloomberg, przez najbliższe 2 lata cena złota pozostanie stabilna na poziomie około 1250 USD za uncję.