Rodzime firmy są nieco gorzej przygotowane na zagrożenia, które mogą doprowadzić do strat finansowych niż statystyczna firma na świecie — wynika z badania przeprowadzonego przez Aon. Respondenci zarówno z Polski, jak i z zagranicy zgodnie uznali, że największym ryzykiem dla ich wyników jest spowolnienie gospodarcze. Jednak wśród 230 ankietowanych polskich spółek formalny plan działania na tę okoliczność posiada co trzecia z nich, podczas gdy średnia dla firm zagranicznych to 54 proc. z 1400 respondentówz 70 krajów. Warto dodać, że ten odsetek w Polsce regularnie rósł przez ostatnie edycje badania — w 2009 r. taki plan miało 20 proc. firm, a w 2011 już 28 proc.
Zdaniem Sławomira Banego, prezesa zarządu Aon Polska, chociaż widać poprawę w tej kwestii, to polskie firmy nadal nie wykorzystują w pełni korzyści jakie stwarza bardziej rygorystyczne i systematyczne podejście do ryzyka. Ale z drugiej strony dopiero uczą się tego procesu, który dobrze znają duże firmy zagraniczne.
Straty bez planu
Taki niski odsetek nieco dziwi, zwłaszcza że aż 73 proc. polskich respondentów (odpowiedź wielokrotnego wyboru, najczęściej wskazywana) poniosło straty finansowe wynikające ze spowolnienia gospodarczego.Jednak to pierwszy raz w ostatnich edycjach badania, kiedy tak wielu ankietowanych w Polsce wskazało ten problem. W 2011 r. na spowolnieniu straciło 31 proc., a w 2009 25 proc. Polskie przedsiębiorstwa są natomiast dobrze przygotowane na problemy związane z należnościami handlowymi od kontrahentów (plan na tę okoliczność posiada 73 proc. badanych) czy awarią technologiczną (67 proc.). W zestawieniu odpowiedzi wśród badanych z zagranicy w ogóle nie wymieniono tych zagrożeń. Dla polskich ankietowanych korzyści, jakie przynosi inwestycja w zarządzanie ryzykiem, to przede wszystkim: bardziej świadome decyzje dotyczące zatrzymania/przyjęcia ryzyka (61 proc. wskazań), usprawniona kontrola wewnętrzna i poprawione standardy zarządzania(po 54 proc.). Dwie pierwsze opcje były również najczęściej wskazywane przez zagraniczne firmy, jednak dla nich trzecią najistotniejszą korzyścią są niższe koszty ryzyk podlegających ubezpieczeniu (52 proc.). W Polsce tę odpowiedź wskazało tylko 16 proc.
— Problemem jest tutaj względna niedojrzałość polskiego rynku. Często firmy nie mogą znaleźć odpowiedniej oferty i ubezpieczyć konkretnie tego, co chcą. Z drugiej strony firmy z zagranicy operują na rynku dłużej, doskonale wiedzą, jak reagują ubezpieczyciele w konkretnych warunkach gospodarczych — komentuje Sławomir Bany.
Samo zarządzanie ryzykiem w Polsce też wygląda inaczej niż w całej próbie badanych. Zarząd systematycznie angażuje się w zarządzanie ryzykiemw 31 proc. polskich firm i w 15 proc. zagranicznych. W ogólnej próbie zarządzający częściej rozważają tylko specyficzne ryzyka biznesowego (42 proc.). W Polsce taką odpowiedź wskazało 33 proc. badanych.
Kwestia odpowiedzialności
Właśnie zarządy odgrywają największą rolę przy identyfikacji ryzyka. Dyskusja i analiza na szczeblu zarządu to najczęściej wybierana metoda do określenia zagrożeń zarówno w Polsce (48 proc. wskazań), jak i za granicą (60 proc.). W ocenie ryzyka sytuacja jest już inna. Polskie firmy diagnozują je głównie na podstawie intuicji i doświadczenia kadry zarządzającej (41 proc.), podczas gdy inne firmy opierają się na analizach ilościowych (np. ankiety, symulacje) na poziomie jednostekbiznesowych (75 proc.) i na szczeblu zarządu (62 proc.).
— Ocena ryzyka na podstawie intuicji i doświadczenia niekoniecznie jest czymś złym, ale w wielu przypadkach niestety może się nie sprawdzić. Nie każdy może być jak Steve Jobs, który działał bardzo intuicyjnie. Ocena powinna być poparta odpowiednimi technikami. W Polsce nieco inaczej wygląda też kwestia odpowiedzialności. Za granicą, zanim dany menadżer podejmie decyzję, pilnuje, aby była ona obudowana wieloma opiniami, bo jeśli okaże się błędna, będą go czekały konsekwencje. Wśród polskich spółek można zaobserwować, że roszczenia do zarządzających często zdarzają się dopiero w skrajnych przypadkach — tłumaczy Sławomir Bany.