- Przez cały rok nie dokonałem żadnej operacji, a okazało się, że muszę zapłacić jakiś podatek – pożalił mi się znajomy klient słowackiego domu maklerskiego Finax, lansującego się jako robodoradca od pasywnych inwestycji w ETF-y.
I właśnie w tej pasywności leży problem. Bo choć klienci Finaxu mogą nic nie robić, to Finax robi jednak coś z ich aktywami. Po prostu co jakiś czas rebalansuje portfele klientów. Jego podstawowa usługa jest w tym wymiarze właściwie tym, co robią zwykłe fundusze inwestycyjne. Pobiera zresztą opłatę za zarządzanie portfelem. Tyle że Finax funduszem nie jest, więc rebalancing nie jest neutralny podatkowo.
O obowiązku podatkowym związanym z byciem klientem Finaxu mój znajomy dowiedział się, bo dostał PIT-8C. To duży ukłon w stronę polskich klientów, bo formalnie są oni klientami spółki zarejestrowanej na Słowacji, a ta wystawiać żadnych PIT-ów nie musi. Wystawiając PIT-8C informuje jednak o należnych podatkach nie tylko polskich klientów, ale i naszego fiskusa. Nie umknie mu więc to, że jakaś płatność mu się należy.
Polska skarbówka nie jest głupia
Wystawienie polskim klientom PIT-ów przez Finax to ewenement. Ja przynajmniej nie znam innej zagranicznej instytucji finansowej, która by to robiła, choć niektóre zagraniczne fundusze inwestycyjne, świadome polskich przepisów, przysyłają dokument mający ułatwić rozliczenie podatków od poczynionych z nimi inwestycji. Formalnie nie jest to jednak PIT-8C. U niejednego może się więc zrodzić pokusa, by od inwestycji osiąganych w zagranicznych domach maklerskich i funduszach tzw. podatku Belki w ogóle nie płacić. Nie jest to jednak najlepsza strategia.
Nie dalej jak 3 kwietnia, podczas webinaru zorganizowanego przez Noble Securities, Mikołaj Hewelt, partner w kancelarii HWW, przyznał że miał już klientów, którzy mocno się zdziwili gdy polskie organy skarbowe upomniały się o podatek od zysków osiąganych u foreksowych brokerów z Cypru, wskazując na konkretne przeprowadzone tam transakcje. Bolało tym bardziej, że po tych transakcjach zyskownych przyszły stratne, więc nasi rodacy szukający okazji na foreksie z całokształtu przygody u cypryjskich brokerów zadowoleni raczej nie byli. Kilkanaście procent odsetek za zwłokę (w stosunku rocznym) to jedno, ale dochodzi jeszcze ryzyko odpowiedzialności za zatajenie samej podstawy opodatkowania.
Dla świętego spokoju zyski osiągnięte z inwestowania w zagranicznej instytucji finansowej warto więc rozliczyć w swoim urzędzie skarbowym. I tu wielu może się zdziwić. Inwestują w euro czy amerykańskich dolarach, albo i bardziej egzotycznych walutach, a dla fiskusa liczy się wynik osiągnięty w złotych. Jeśli więc kupi się a potem sprzeda np. akcje czy ETF-y za dokładnie tyle samo euro czy dolarów to nawet abstrahując od wpływu prowizji maklerskich na wynik, wcale nie jest to neutralne podatkowo. Wystarczy, że kurs euro czy dolara pójdzie w górę lub w dół i z perspektyw polskiego fiskusa wygeneruje to zysk lub stratę. Jeśli do tego zmieni się kurs instrumentu w walucie obcej, efekt kursowy może tę korzystną lub niekorzystną dla inwestora zmianę spotęgować albo zniwelować podatkowo.
PIT-8C ułatwia rachunki
Przy tej okazji wychodzi największa zaleta wysyłania PIT-8C przez Finax. Słowacka spółka po prostu policzyła te kursy za mojego znajomego. A to dość istotny problem. Przepisy są w zasadzie jasne. Trzeba wziąć średni kurs NBP z dnia poprzedzającego rozliczenie transakcji. Ale jaki to jest dzień? Na GPW obowiązuje zasada T+2, a więc transakcje formalnie rozlicza się dwa dni po transakcji. Ale na świecie funkcjonuje zarówno zasada T+2 jak i T+1, niekiedy nawet T+0, choć ten ostatni wariant to raczej egzotyka. Kurs złotego z dnia na dzień radykalnie się raczej nie zmieni, jednak trzeba się w tym orientować.
Kurs walutowy ma znaczenie nie tylko dla rozliczania transakcji kupna i sprzedaży, ale wpływów z dywidend. Jak wiadomo spółki z rynków rozwiniętych raczej regularnie dzielą się zyskiem z akcjonariuszami. Perspektywa kupienia akcji kilku tuzów globalnej gospodarki z myślą o kasowaniu dywidend może się więc wydać kusząca. Tyle, że polski fiskus chce swoich 19 proc. od dywidendy brutto, a co do zasady dywidenda jest już obciążana odpowiednikiem swojskiego podatku Belki przy samej wypłacie (tzw. podatek u źródła). Realna atrakcyjność zagranicznych dywidend istotnie więc maleje. Od tej samej kwoty płaci się bowiem i podatek u źródła i podatek Belki. Najlepiej zobrazować to na przykładzie amerykańskich spółek z Wall Street. Amerykanie pobierają 30 proc. podatku licząc w dolarach, a potem jeszcze polski fiskus domaga się swoich 19 proc. licząc wartość dywidendy w złotych. Efektywna stopa podatku dla dywidend sięga w ten sposób ok. 50 proc., na to też jednak jest metoda.
Wystarczy skorzystać z umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania między Polską a Stanami Zjednoczonymi. Niejeden Polak zainteresowany inwestycjami za granicą stał się klientem zagranicznego brokera dlatego, że mógł tam wypełnić formularz W8-BEN pozwalający na korzystanie z dobrodziejstw umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania. Podatek u źródła spada z 30 do 15 proc., a polskiemu fiskusowi zamiast 19 proc. musi wystarczyć różnica między standardowym podatkiem Belki a podatkiem pobranym u źródła. Innymi słowy całość obciążenia amerykańskiej dywidendy podatkiem musi się zmieścić w 19 proc. naszego podatku Belki. Od pewnego czasu związana z tym atrakcyjność zagranicznych domów maklerskich istotnie jednak zmalała.
Po tym, jak na początku 2022 r. formularz W8-BEN został udostępniony w XTB, zaczął się szybko pojawiać i w innych polskich firmach. Udostępnia go obecnie pięciu krajowych brokerów, przy czym co najmniej trzech z nich robi to „z automatu”. Formularza nie trzeba więc samemu wypełniać. Do tego każdy z tych domów maklerskich wystawi klientowi PIT-8C również od inwestycji na zagranicznych giełdach, co zmniejsza ryzyko związanych z takimi inwestycjami utarczek z fiskusem. Nie eliminuje jednak wszystkich problemów. Dostarczane deklaracje PIT-8C nie uwzględniają dywidend, a m.in. przez dywidendy, kwestia wyboru deklaracji PIT, jaką sam inwestor musi do końca kwietnia złożyć w urzędzie skarbowym, oraz dołączonych do niej załączników, wcale nie jest tak oczywista jak się wydaje. Ale to już temat na inną opowieść.