Inwestorze, tych spółek unikaj w 2016 roku

Jagoda Fryc
opublikowano: 2015-12-28 22:00

Słynny agent 007 już po raz 24. walczył na ekranach kin ze złowrogą organizacją. Giełdowi gracze powinni „powalczyć” o swoje portfele. LPP i KGHM gromadzą wrogów

Podczas gdy M toczy polityczną batalię o przyszłość MI6, James Bond odkrywa przerażającą prawdę o najpotężniejszej instytucji przestępczej świata — to fabuła najnowszej części filmu o najsłynniejszym agencie Jej Królewskiej Mości. Niczego w tej ekranizacji nie zabrakło. Były wybuchy, pościgi, szybkie samochody, piękne kobiety i oczywiście romanse. Najważniejszy był jednak cel agenta 007, czyli walka ze złowrogą organizacją Spectre, którą w spektakularny sposób James Bond oczywiście wygrał. Gdyby do obrony portfeli giełdowi gracze mogli używać gadżetów brytyjskich służb specjalnych, to ich stopy zwrotu z pewnością byłyby równie spektakularne. Tymczasem mają oni na podorędziu zlecenie „sprzedaj”, choć i ono nierzadko okazuje się bronią najgrubszego kalibru. Takie rekomendacje od zarządzających z TFI zebrało kilka spółek z GPW, ale szczególnie dużo inwestycyjnych „wrogów” zgromadziły wokół siebie LPP i KGHM.

— Rok 2016 nie będzie dobrym okresem dla LPP, który pozostanie pod presją mocnego dolara oraz obniżek cen przez rywali. Agresywna konkurencja sprawia, że odzieżowa spółka musi coraz ostrzej walczyć o rynek, co dodatkowo odbija się na marżach. Również KGHM może mieć przed sobą trudny rok. Spadające ceny miedzi w pewnym stopniu zostaną co prawda zamortyzowane osłabieniem złotego do dolara, ale to nie wystarczy, by pokazać solidne wyniki. Brak fundamentalnych czynników przemawiający za odbiciem cen surowców będzie w dalszym ciągu spychać kurs na południe — przekonuje Filip Nowicki, zarządzający funduszami Superfund TFI.

Żyje się tylko dwa razy

Najpewniej życie zarówno miedziowego giganta, jak i największej giełdowej spółki odzieżowej nie skończy się w 2016 r., ale biorąc pod uwagę nastawienie zarządzających funduszami, można zakładać, że na drugą szansę od losu przyjdzie im trochę poczekać. Adam Zaremba, zarządzający funduszami Saturn TFI, mówi, że gdyby trend długofalowej poprawy wyników istotnie wyhamował, obecne wyceny (cena do zysku przekracza 24) mogłyby się okazać nieuzasadnione.

— LPP nasyciła niemalże cały rynek polski swoimi wyrobami i wzrost przychodów może realizować już głównie przez otwieranie nowych sklepów w innych krajach. Ostatnio skupia się na Niemczech, gdzie jednak konkurencja z markami Inditeksu i H&M jest mocno utrudniona. Inny problem to wysoki udział zakupów w dolarze amerykańskim, sięgający 90 proc. Spółka nie stosuje zabezpieczeń ryzyka walutowego, co naraża ją na wysokie koszty materiałów — twierdzi Seweryn Masalski, zarządzający funduszami MM Prime TFI.

Również KGHM — przy obecnych cenach miedzi i podatku od wydobycia — praktycznie nie zarabia. Seweryn Masalski przypomina, że perspektywy dla cen metali nie są najlepsze, bo popyt inwestycyjny z Chin słabnie, a cały rynek surowcowy jest pchany w dół przez notowania ropy naftowej, której producenci zwiększają podaż bez oporów, dlatego również przyszłość miedziowej spółki prezentuje się w ciemnych barwach.

— Jedyne jaskółki na horyzoncie to pierwsze zapowiedzi ograniczenia mocy przez globalne koncerny miedziowe — dodaje Seweryn Masalski.

Wstrząśnięta, niezmieszana

Gdyby James Bond zaopatrywał się w ulubione Martini u Ambry, to być może polski producent alkoholi miałby przed sobą lepsze perspektywy. Tymczasem w ostatnich latach spółka nie stawiała na filmowe trunki, lecz swój sukces starała się budować m.in. na wprowadzeniu do oferty cydru.

— Projekt na razie nie przekłada się na istotną poprawę wyników. Do tego wzmożona konkurencja na rynku ze strony firm piwowarskich, a także dyskontów cenowych, może stać się kulą u nogi w 2016 r. Amrest natomiast systematycznie zwiększał w ostatnich kwartałach przychody i zyski, jednak inwestorzy dość optymistycznie wycenili już te dobre wiadomości. Wskaźnik ceny do zysku przekraczający 40 nakazuje zachować ostrożność. Ponadto, ewentualny wzrost kosztów pracy i żywności może szybko odwrócić korzystne trendy w wynikach finansowych restauracyjnej spółki — uważa Adam Zaremba.

Na cenzurowanym znalazł się też CD Projekt oraz Integer. W przypadku producenta gier zarządzający oczekują pogorszenia wyników ze względu na efekt wysokiej bazy, a w przypadku operatora paczkomatów obawiają się konieczności przeprowadzenia dodatkowej emisji akcji lub sprzedaży aktywów. I choć kurs spadł już w tym roku o ponad 50 proc., nie widzą uzasadnienia do zakupu akcji.

Polityczny Goldfinger

Adam Łukojć, zarządzający funduszami Skarbca TFI, uważa, że w przyszłym roku budżet Polski może mieć kłopoty, a gwoździem do trumny będą socjalne plany nowego rządu. Opodatkowanie banków i supermarketów może nie wystarczyć, żeby załatać dziurę w państwowym skarbczyku. Ekspert uważa, że całkiem prawdopodobny jest więc scenariusz rodem z Węgier — opodatkowania połączeń telekomunikacyjnych. Jeśli w Polsce również zostanie wprowadzone, to może być bardzo niemiłą niespodzianką dla akcjonariuszy dużych firm telekomunikacyjnych, takich jak Orange i Cyfrowy Polsat.

— Dobrych czasów nie wróżę też Budimeksowi. Opodatkowanie banków może zniechęcić do udzielania kredytów hipotecznych, co zaszkodziłoby budownictwu mieszkaniowemu, a dodatkowo rosną wymogi kapitałowe, co oznacza, że kredytobiorcy będą musieli mieć większy wkład własny. Zostają inwestycje w drogownictwie i kolejach, ale one też zależą w dużej mierze od rządu, który może postawić raczej na rozliczanie przeszłych przetargów niż na rozpisywanie nowych — uważa Adam Łukojć.

Nie bez przyczyny w tym roku zmniejszyła się o połowę wartość giełdowa Tauronu. Seweryn Masalski uważa, że polityka rządu w ogóle nie bierze pod uwagę interesów akcjonariuszy mniejszościowych. Nowy minister energetyki sygnalizuje, że oczekuje raczej reinwestycji zysków niż wypłaty dywidendy, co stawia pod znakiem zapytania jedną z głównych zalet wytwórców prądu.

— Nowy zarząd Tauronu raczej nie będzie się wycofywał z planowanych kosztownych inwestycji, w tym prób utrzymania wydobycia węgla w przejętej niedawno kopalni Brzeszcze. Dodatkowym problemem jest wysokie zadłużenie, które ciąży spółce coraz bardziej — mówi Seweryn Masalski.

Całkiem prawdopodobny jest więc scenariusz rodem z Węgier — opodatkowania połączeń telekomunikacyjnych. Jeśli w Polsce również zostanie wprowadzone, to może być bardzo niemiłą niespodzianką dla akcjonariuszy spółek z branży.