Inwestorzy nie czują chemii do Azotów

Mateusz Wojtala
opublikowano: 2018-08-13 22:00

Chemiczny gigant rozczarował wynikami. Wyceniany jest istotnie taniej niż konkurenci, kurs szuka dna, ale szans na rychłe odbicie nie widać

Przeczytaj tekst i dowiedz się:
- Jakie były dwie główne przyczyny straty zamiast zysku
- Który segment przyniósł spółce największe straty
- Kiedy analitycy spodziewają się odbicia
- Czy akcje innych chemicznych firm też czeka przecena

Grupa Azoty zaskoczyła w poniedziałek rynek. Opublikowała szacunkowe wyniki, bo rezultaty osiągnięte w drugim kwartale znacząco odbiegają zarówno od tych osiąganych w przeszłości, jak i od prognoz analityków. Przychody Grupy Azoty wyniosły po pierwszym półroczu 4,88 mld zł, a w samym drugim kwartale 2,38 mld zł, czyli nieco więcej, niż zakładał rynkowy konsens. Problem pojawił się na poziomie EBITDA, która wyniosła 528,9 mln zł, z czego 125,9 mln osiągnięte w drugim kwartale to aż o 35 proc. mniej od oczekiwań analityków i ponad 50 proc. mniej niż przed rokiem. Natomiast zamiast prognozowanego zysku netto, wynoszącego 19,6 mln zł, w spółce pojawiła się strata w wysokości 39,3 mln zł.

— Wiele czynników ciążyło Grupie Azoty, ale najważniejsze były ceny gazu, które wzrosły o kilkadziesiąt procent w tym roku, spółka nie miała tutaj pola do manewru. Drugim istotnym elementem była pogoda, która przełożyła się na trudną sytuację rolników i niskie ceny nawozów. Zapotrzebowanie było słabe i ciężko było podnosić ceny, co z kolei przełożyło się na gorsze marże. Ciekawie może wyglądać podział wyników na segmenty, ale zakładam, że to właśnie nawozy zanotowały największy spadek — mówi Dominik Niszcz, analityk z Raiffeisen Centrobanku.

Gorzej być nie może

Krystian Brymora, analityk z Domu Maklerskiego BDM, nie ma wątpliwości, że źródłem rozczarowania jest właśnie segment nawozowy. W rezultacie niekorzystnych warunków pogodowych jedna aplikacja nawozów właściwie przepadła, a przez wysokie stany magazynowe spółka musiała przeznaczyć większą część sprzedaży na eksport na niższych marżach. A to wszystko przy blisko 40-procentowym wzroście cen gazu. Eksperci zgadzają się, że biznes nawozowy aktualnie jest na dnie. Uważają, że szczyt negatywnej dynamiki wyników przypadł właśnie na drugi kwartał, choć nie oczekują błyskawicznej po prawy.

— Można się pokusić o stwierdzenie, że to były prawdopodobnie najsłabsze trzy miesiące tego roku. Nie należy jednak oczekiwać wyraźnego odbicia w trzecim kwartale, bo jest on również sezonowo słabszy na przestrzeni roku. Grupa Azoty cały czas goni rynek, stopniowo podnosząc ceny i przenosząc rosnące koszty gazu na konsumentów. Dopiero sezon nawozowy, rozpoczynający się w czwartym kwartale, powinien przynieść poprawę — sądzi Krystian Brymora.

Jak zauważa Dominik Niszcz, Grupa Azoty to drugi w Europie producent nawozów, więc skoro mają one problem z marżam, i to inni gracze na rynku radzą sobie nie lepiej. To może się przełożyć na podnoszenie cen, które w długim terminie powinny dostosować się do wyższych cen surowców.

Wyprzedaż trwa

Na poniedziałkowej sesji, pierwszej po opublikowaniu szacunkowych wyników, walory spółki dotknęła mocna przecena o 7,71 proc., do 36,14 zł za akcję. To najniższy poziom od 2012 r. Jeszcze we wrześniu notowania ocierały się o granicę 80 zł. Zdaniem analityków, tak duży spadek nie jest jednak do końca usprawiedliwiony.

— Notowania Grupy Azoty są w wyraźnym trendzie spadkowym od początku roku i zdecydowanie odstają od zachowania konkurencyjnych podmiotów. A przecież spółka działa na globalnym rynku, na jej wyniki oddziałują te same czynniki, co na innych producentów nawozów. Na relatywną słabość kursu akcji wpływ muszą więc mieć też czynniki bardziej natury korporacyjnej. Chodzi m.in. o duże plany inwestycyjne, zapowiedź akwizycji czy tarcia ze związkami zawodowymi w największej spółce grupy — tłumaczy Krystian Brymora.

Grupa Azoty jest handlowana z bardzo dużym dyskontem względem konkurencji, sięga ono ponad 40 proc. na poziomie ceny akcji do EBITDA. Jest tańsza nawet od rosyjskich odpowiedników, co jest wręcz anomalią. Choć walory spółki mogą nie wydawać się drogie, to poprawa notowań jest mało prawdopodobna — ze względu na słaby trzeci kwartał, który dopiero przed Azotami. Analitycy nie potrafią powiedzieć, gdzie jest dno w notowaniach spółki, bo w takich chwilach inwestorami kierują emocje. Rodzimy rynek może jednak ucieszyć fakt, że problemy państwowego giganta nie mają przełożenia na innych graczy z branży chemicznej obecnych na GPW. Krystian Brymora zauważa, że w segmencie nawozowym Azoty są monopolistą w naszym kraju. Ewentualnie Anwil z grupy Orlen może mieć podobne problemy, ale jego wpływ na wynik jest marginalny.

— Jeśli chodzi o gaz, wśród giełdowych graczy z branży chemicznej to producent nawozów jest najbardziej narażony na zmiany cen tego surowca. Ciech co prawda też ma dużą ekspozycję na surowce, takie jak węgiel czy dwutlenek węgla, ale nie aż taką, jak Grupa Azoty — dodaje Dominik Niszcz.