Znamy już założenia programu wychodzenia Irlandii z kryzysu. Deficyt ma zejść poniżej 3 proc. PKB.
Grecja otrzymała od strefy euro i MFW ponad 100 mld euro. Irlandia może też tyle pożyczyć. Te dwa przypadki mocno się jednak od siebie różnią. O ile Grecy na olbrzymią skalę fałszowali statystyki, a obywatele masowo oszukują państwo, o tyle w Irlandii realna gospodarka ma się całkiem dobrze, a problemy budżetowe biorą się z sektora bankowego, który zapędził się w finansowaniu rynku nieruchomości. Dublin stał się centrum listów zastawnych, co odbija się czkawką do dziś.
Irlandzki rząd przejął już całkowicie trzy banki, a dwóm kolejnym mocno pomaga. Wydał na to już 45 mld euro, ale to jeszcze nie koniec. Pomoc z UE i MFW ma rozwiązać ten problem. Jednocześnie rząd przedstawił czteroletni program polityki gospodarczej, by przyspieszyć wzrost gospodarki. Choć wywołało to kryzys polityczny (przyspieszone wybory powinny odbyć się w styczniu), to kierunek jest jasny. Tegoroczny deficyt budżetowy to 12 proc. plus dodatkowe 20 pkt proc. na ratowanie banków. W 2014 r. ma to być już poniżej 3 proc. Ma to być wynikiem reform gospodarczych, ale również oszczędności (10 mld euro) i zwiększenia przychodów poprzez poszerzenie bazy podatkowej i niektórych stawek podatków (5 mld euro). Co ważne, 6 mld euro dostosowań budżetowych ma być uzyskane od razu w przyszłym roku. Irlandzki rząd emanuje więc optymizmem co do perspektyw gospodarczych Zielonej Wyspy (czytaj poniżej).