ITI Holdings może mieć problem z przyjęciem niektórych zasad polskiego kodeksu ładu korporacyjnego.
Zasady corporate governance (ładu korporacyjnego) obowiązują na większości światowych rynków kapitałowych.
— Chcemy, aby także GPW znalazła się w tym gronie. Zasady dobrych praktyk regulują kwestie, których nie bierze pod uwagę prawo — wyjaśnia Ryszard Czerniawski, wiceprezes GPW.
Wejście w życie kodeksu dobrych praktyk zbiegnie się w czasie z debiutem na warszawskiej giełdzie pierwszej spółki z zagranicznym rodowodem — ITI Holdings. Opracowane zasady corporate governance dla polskiego rynku kapitałowego nie odnoszą się bezpośrednio do sytuacji, w której reguły będą przedmiotem stosowania przez zagranicznego emitenta. Mamy więc do czynienia z sytuacją, gdy jeszcze nie zostały wprowadzone w życie zasady ładu korporacyjnego, a już pojawił się pierwszy wyjątek.
Kontrowersje w przypadku ITI budzi już chociażby struktura organizacyjna debiutanta, która znacząco odbiega od regulacji przewidzianych kodeksem i przyjętych przez polskie spółki obecne na giełdowym parkiecie.
— ITI Holdings podlega prawu luksemburskiemu, które istotnie różni się od polskiego. Rada dyrektorów holdingu ma bardzo szerokie kompetencje. Ma swobodę w kwestii podwyższania kapitału docelowego lub corocznej premii od zysku netto — wyjaśnia Tomasz Lalik, analityk BDM.
W ocenie specjalistów, prawo luksemburskie niedostatecznie chroni akcjonariuszy mniejszościowych. Rada dyrektorów medialnej spółki łączy w sobie jednocześnie kompetencje nadzorcze oraz zarządcze. Kłóci się to z zapisami kodeksu.
Grzegorz Domański, przewodniczący Komitetu Dobrych Praktyk, nie wątpi, że spółka przyjmie większość polskich zasad dobrych praktyk. W przypadku tych, które kłócą się ze specyfiką emitenta, ma prawo skorzystać z zasady comply or explain.
— Zasady corporate governance adresowane są do emitentów bez względu na kraj pochodzenia lub prawo, któremu podlegają. Reguły przewidują, że spółka powiadomi o tym, że nie może zaakceptować pewnych zasad i wytłumaczy się z przyczyn decyzji — wyjaśnia prof. Grzegorz Domański.