Izraelski armator wraca do gry

Marta Filipiak
opublikowano: 2004-12-08 00:00

Rami Ungar jest na liście inwestorów akceptowanych przez zarząd gdyńskiej stoczni. Teraz wszystko zależy od akcjonariuszy.

Już za kilkanaście dni akcjonariusze Stoczni Gdynia zadecydują o nowej strukturze właścicielskiej przedsiębiorstwa. Walne ma bowiem podjąć uchwałę o podwyższeniu kapitału i konwersji wierzytelności na akcje.

— Ofertę takiej transakcji skierowano do wąskiego grona inwestorów akceptowanych przez zarząd, w tym do Ramiego Ungara — mówi Krzysztof Grabowski, doradca zarządu Stoczni Gdynia.

Jeśli akcjonariusze przegłosują uchwałę, to Stocznia Gdynia będzie miała nowego inwestora — Rami Ungar wejdzie w posiadanie 10 proc. akcji przedsiębiorstwa.

Głosować będzie KPS

Izraelski armator zamawiający w Stoczni statki do transportu samochodów już kilka miesięcy temu deklarował zainteresowanie konwersją zadłużenia. Kierowana przez Ungara firma Ray Car Carries wykupiła bowiem dług stoczni wobec Kredyt Banku i obecnie armator jest w posiadaniu wierzytelności wartych 55 mln zł. Po konwersji stanowiłoby to około 10 proc. akcji stoczni.

Biznesmen zadeklarował jednocześnie, że przekaże objęte akcje w zarząd Korporacji Polskie Stocznie (KPS).

— Oznacza to, że korporacja będzie m.in. głosować w imieniu Ramiego Ungara — wyjaśnia Krzysztof Grabowski.

Akcje z tej emisji będą uprzywilejowane co do głosu w stosunku 2:1, podobnie jak objęte wcześniej przez skarb państwa.

Brakuje 215 mln zł

W programie restrukturyzacji Stoczni Gdynia przewidziano na 2004 r. dokapitalizowanie kwotą 300 mln zł. W pierwszej emisji akcje za 80 mln zł objął skarb państwa, a za dodatkowe 4 mln zł trafiły do kilku wierzycieli. Nadszedł czas na zdobycie pozostałych środków — czyli około 215 mln zł. Stocznia ma nadzieję, że uda się pozyskać kwotę zbliżoną do tego pułapu.

— Każda konwersja długu na akcje jest dla stoczni dobra, bo zapobiega domaganiu się spłat przez wierzyciela — kwituje Dariusz Adamski, członek rady nadzorczej Stoczni Gdynia.