Przed wizytą w gabinecie Jacka Walczykowskiego, wiceprezesa Elektrimu, warto obejrzeć efekty odnowienia kamienic przy warszawskiej ulicy Pańskiej, gdzie obecnie mieści się siedziba firmy. Rezultat jest ciekawy. Kamienice zajmowane przez Elektrim i Automobil Klub są doskonałym przykładem na to, w jaki sposób można znacząco podwyższyć jakość (i wartość) starej tkanki miejskiej. Na warszawskiej starej Woli nie brakuje kwartałów ze zrujnowanymi zabudowaniami z początku XX wieku, które można by zaadaptować w podobny sposób. Wewnętrzny dziedziniec między kamienicami przy Pańskiej przykryto szklaną kopułą. Poszczególne piętra skrzydeł kamienicy połączono kładkami. W efekcie uzyskano wrażenie przestrzeni w ciasnej miejskiej zabudowie.
Jacek Walczykowski przyznaje, że nie bardzo podoba mu się sposób, w jaki architekci rozplanowali przestrzeń biurową siedziby firmy. Jedną z przyczyn jego niezadowolenia jest to, że oddzielono od siebie pomieszczenia zajmowane przez prezesa firmy (północne skrzydło) od pomieszczeń jego najbliższych współpracowników (skrzydło południowe), którzy z każdą sprawą musieli wędrować w tę i z powrotem przez kładki, na oczach pozostałych pracowników, co zdaniem wiceprezesa wzbudzało niepotrzebne sensacje. On sam zrezygnował z pokoju w południowym skrzydle i przeniósł się w pobliże gabinetu prezesa. Zyskał na poprawie komunikacji ze zwierzchnikiem, niestety, kosztem powierzchni pokoju, który obecnie jest o połowę mniejszy od poprzedniego.
Przy podziale przestrzeni dla pracowników i zarządu zastosowano klucz metrażowy. Pokoje menedżmentu są duże i mieszczą się na tym samym piętrze. Gabinet prezesa ma około 100 mkw., do tego pokój wypoczynkowy i łazienkę. Pokoje kadry zarządczej mają po blisko 60 mkw. i również dodatkowe zaplecze. Jacek Walczykowski w nowym gabinecie nie ma własnej łazienki i dodatkowego pokoju.
Kolorystyka, która dominuje we wnętrzach Elektrimu, nie nawiązuje do logo firmy. W gabinetach członków zarządu panują niepodzielnie brązowe meble, szare lub beżowe wykładziny oraz sofy i fotele obite zieloną lub czarną skórą oraz zielone zasłony. Te „zestawy obowiązkowe” oświetlone są biurowym światłem jarzeniowym. Na ostateczny podział przestrzeni, jak i wygląd mebli czy nawet serwisu do kawy miał wpływ Andrzej Skowroński, ówczesny prezes Elektrimu. Ostatecznie więc końcowy efekt aranżacji wnętrz jest wypadkową kompromisów architektów i gustu prezesa. Jedynie piętro zajmowane przez działy marketingu i PR zostało wykonane dokładnie według planów fachowców i wprawne oko z pewnością dostrzeże różnicę.
Gabinet Jacka Walczykowskiego przytłacza ilością zebranych w nim elementów — mebli, pamiątek (obrazki-żarty ofiarowane przez podwładnych, liczne nagrody), obrazów, a nawet roślin: 7 doniczkowych, w tym kilka wychodzących z mody palm typu biurowego, plus cięte kwiaty w wazonie na biurku. Taki natłok nie sprzyja koncentracji, być może dlatego wiceprezes Walczykowski lubi pracować przy muzyce jazzowej. Sam przyznaje, że gdyby miał wpływ na urządzenie swojego gabinetu, zupełnie by go zmienił. Po pierwsze nie lubi białych ścian, wolałby pastelowe kolory. Zmieniłby też sprzęty na takie, jakie ma w domu — stare meble gdańskie. Skórę obić zastąpiłby tkaniną. Przyznaje jednak, że obecnie, gdy wokół firmy i tak dużo się dzieje, nie podejmie się przeprowadzenia jakichkolwiek zmian.
not. A. Królak
* grafik, architekt, dyrektor artystyczny „Pulsu Biznesu”
