Jak ma wyglądać Polska za dekadę? 56 wskaźników do debaty

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-09-11 20:00

Strategia Rozwoju Polski wreszcie zawiera konkretne wskaźniki, które mogą stać się bazą dla polityki gospodarczej. Mamy na przykład mieć w kraju pięć razy więcej budowanych mieszkań czynszowych i komunalnych, prawie dziesięć razy więcej inwestycji venture capital. Politycy będą jednak przed tym uciekać.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Kiedy w 2022 r. przygotowaliśmy w „Pulsie Biznesu” rozliczenie Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju — przygotowanej pięć lat wcześniej przez Mateusza Morawieckiego — wynik był dość rozczarowujący. Udało się zrealizować tylko 40 proc. założonych wskaźników. Mimo to największa krytyka spadła na nas nie ze strony ówczesnego rządu, ale ówczesnej opozycji. Jej eksperci przekonywali, że faktyczny wskaźnik sukcesu to niewiele ponad 10 proc.

Lekcja, jaką z tamtej strategii wyniosła ówczesna opozycja a obecny rząd, jest taka, by nie angażować się we opomiarowanie polityki gospodarczej. Obiecywać wizje ogólne — przełom, doktrynę piastowską, wielkie inwestycje. Jak sprawdzić w 2030 r., czy jesteśmy Polską piastowską? Takie strategie trudno później rozliczyć, złapać za rękę i wskazać błędy. Kłopot polega na tym, że brak konkretnej strategii bardzo utrudnia budowanie nowoczesnej polityki przemysłowej, społecznej, gospodarczej, która wymaga koordynacji między wieloma instytucjami. W końcu rząd zaczął zmagać się z powszechnym w biznesie i wewnątrz administracji zarzutem, że nie wiadomo, o co mu chodzi w gospodarce. To mogła być jedna z przyczyn porażki obozu rządzącego w wyborach prezydenckich.

W tym tygodniu Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej zaprezentowało wreszcie Strategię Rozwoju Kraju, w której znajdują się konkretne cele. Waga polityczna tego dokumentu jest niestety niska, w jego promocję nie zaangażował się ani premier Donald Tusk, ani nadminister do spraw finansów i gospodarki, czyli Andrzej Domański. Dokument pojawił się jakby z przymusu. Ale warto go promować i traktować jako punkt odniesienia w debacie o polityce gospodarczej, wywierając w ten sposób presję na polityków, by rozliczali się z trudnych i kompleksowych zadań.

Dokument zawiera 56 wskaźników, które wyznaczają obraz Polski za dekadę. Są one podzielone na trzy obszary — demografię, konkurencyjność gospodarki i odporność państwa. Są to zrozumiałe priorytety. Zakończenie dywidendy demograficznej, czyli okresu, kiedy udział osób w wieku produkcyjnym w społeczeństwie rósł, to jedno z największych wyzwań, przed jakim stajemy jako kraj i obywatele. Chcemy też, by krajowe firmy dorównywały kroku globalnym trendom technologicznym. Bezpieczeństwo zaś to najbardziej oczywiste z wyzwań w kontekście geopolitycznym.

Z tych 56 wskaźników wybrałem dziewięć najbardziej interesujących — są one przedstawione na wykresie.

Jest kilka wskaźników, które uznałbym za krytyczne. Przede wszystkim jest to wzrost aktywności zawodowej obywateli oraz odwrócenie negatywnego trendu w nierównościach edukacyjnych. Z powodów politycznych nie będziemy krajem bardzo dużej imigracji jak państwa zachodnie, a to oznacza, że musimy zwiększać aktywność zawodową mieszkańców. W ostatnim czasie trend wzrostu aktywności zawodowej się zatrzymał, a z projekcji banku centralnego wynika, że w najbliższych latach czeka nas stagnacja. Zatem plan ze strategii będzie wymagał bardzo intensywnych zmian w polityce społecznej.

Równie istotne jest zadbanie o zmianę negatywnych trendów w zakresie edukacji. Wysoki poziom edukacji powszechnej był jednym z najważniejszych czynników umożliwiających podtrzymanie wysokiego wzrostu gospodarczego przez ostatnich 30 lat. W ostatniej dekadzie obserwujemy jednak pogorszenie pod tym względem, a szczególnie wzrost nierówności między lepszymi i słabszymi ośrodkami edukacyjnymi. Innym problemem jest to, że mało osób w Polsce kształci się w trybie ustawicznym, co oznacza, że Polacy relatywnie słabo dostosowują się do zmian technologicznych. Na przykład — choć mamy doskonałych elitarnych informatyków, to odsetek osób w populacji przynajmniej o podstawowych umiejętnościach cyfrowych należy do najniższych w Unii Europejskiej i niewiele zmienił się w ostatniej dekadzie. Dlatego założenie, że do 2035 r. ten odsetek się podwoi, jest bardzo istotnym elementem strategii. Zobaczymy, jak będzie z egzekucją.

Jest wiele wskaźników, które pokazują, że wzmocnią się pozytywne trendy w rozwoju nowych branż i technologii. Polska ma zwiększyć potencjał przeładunków w portach ponaddwukrotnie, tym samym wzmacniając rolę istotnego hubu transportowego dla całego regionu Europy Środkowej i Wschodniej. Pozwoli to poszerzyć relacje handlowe i uciekać od wąskiej roli poddostawcy kilku krajów zachodnioeuropejskich. Bardzo znacząco ma się zwiększyć wykorzystanie sztucznej inteligencji w polskich firmach. W jakiejś mierze dokona się to samoistnie dzięki rozwojowi tej technologii, ale państwo może też odegrać istotną rolę dzięki cyfryzacji usług publicznych i ustawianiu odpowiednich celów dla zamówień publicznych.

Istotnym wskaźnikiem jest ten, który opisuje wielkość inwestycji venture capital, czyli funduszy wysokiego ryzyka nabywających udziały w małych spółkach technologicznych. Ich relacja do PKB ma się zwiększyć z 0,05 do 0,3 proc. PKB. Będzie to ekstremalnie trudne, ale cel jest słuszny, bo nowe technologie trudno rozwijać tylko na bazie finansowania bankowego.

Jest też kilka wskaźników, które można nazwać marzeniami. Takie trzeba mieć — ekonomista Marcin Piątkowski mówi, że lepiej mieć cele zbyt ambitne, niż nie mieć ich wcale. Ale trendy w spadku dzietności będzie bardzo trudno odwrócić, ponieważ są one pod wpływem zmian społecznych i kulturowych o zasięgu globalnym. Zmian, które nawet nie są jeszcze przez naukowców dobrze zdiagnozowane.

Lista wskaźników to propozycja. Społeczna dyskusja wokół niej może być największą korzyścią, jaką odniesiemy ze strategii — jeżeli do niej w ogóle dojdzie.

Link do Strategii Rozwoju Kraju do 2035 r.