Miało być pięknie: Giełda Papierów Wartościowych sprywatyzowana, obok niej giełdowa towarowa, na której handluje się kontraktami terminowymi na surowce rolne, inwestorzy ograniczają straty dzięki krótkiej sprzedaży, a ich interesy zabezpiecza unijna dyrektywa MiFID, która nakłada na instytucje finansowe srogie rygory. Tak by było, gdyby prezydent podpisał przedwczoraj ustawę o obrocie instrumentami finansowymi. Lech Kaczyński odesłał ją jednak do Trybunału Konstytucyjnego bo uznał, że piąty kluczowy element: obowiązek sprzedaży 33 proc. akcji Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych nałożony przez ustawę na Narodowy Bank Polski, to zamach na niezależność banku centralnego, niezgodny z konstytucją.
Koalicja jest oburzona.
— To działanie szkodzące polskiej gospodarce i polskiej giełdzie. Pokazuje, że dla prezydenta one się nie liczą. To ustawa, która wprowadza wiele ważnych przepisów, załatwia ogrom spraw i absurdem jest blokowanie wejścia jej w życie z powodu jednego zapisu — mówi Zbigniew Chlebowski, szef klubu PO.
Politycy PO przekonują, że prezydent tak naprawdę broni wpływów Sławomira Skrzypka, prezesa NBP. Jednak wielu podziela uwagi prezydenta i przypomina, że gdy rząd PiS atakował ówczesnego prezesa Leszka Balcerowicza, PO głośno broniła niezależności NBP.
Inna sprawa, że prezydent nie miał z kim konsultować decyzji. W sztabie doradców nie ma nikogo odpowiedzialnego za gospodarkę. I bardzo go zabrakło przy ocenie tej ustawy. O tym, że taki doradca jest prezydentowi potrzebny, przekonani są ekonomiści.
— Nie jest dobrze, że prezydent dużego kraju w centrum Europy przez niemal trzy lata nie dorobił się doradcy ds. gospodarki, a ma ona przecież kluczowe znaczenie — uważa Marek Zuber, analityk Dexus Partners.
Ale wina nie leży tylko po stronie prezydenta.
— To nie pierwszy przypadek, gdy propozycja rządu ma dobre elementy, ale w ostatniej chwili wpisywane są przepisy kontrowersyjne, z którymi nie można się zgodzić. Tak było z ustawą o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw (tzw. ustawą kominową). Tak było także tym razem — mówi osoba z otoczenia prezydenta.
Rzeczywiście — w pierwotnej wersji ustawy, którą rząd przesłał do Sejmu w listopadzie, nie było spornych przepisów dotyczących KDPW. Pojawiły się dopiero w maju 2008 r., gdy rząd przyjął autopoprawkę do ustawy. W prasie pojawiły się sygnały, że prezydent nie zgadza się na to, by rząd decydował o decyzjach NBP. Mimo to rząd przeforsował ustawę nakazującą NBP sprzedaż akcji KDPW.
Kto szkodzi naszej gospodarce, rząd czy prezydent? Czytaj w czwartkowym wydaniu „Pulsu Biznesu”.