Trzeba było dwóch lat z rzędu wyraźnej przewagi stóp zwrotu akcji z giełdy w Tokio nad walorami chińskich spółek, aby inwestorzy przekonali się, na który rynek azjatycki warto postawić. Jak wynika z danych Goldman Sachs Group, w I półroczu inwestorzy zagraniczni chętniej kupowali akcje japońskie niż chińskie, a stratedzy z banku Morgan Stanley dodają, że zarządzających utrzymujący tylko długie pozycje kontynuowali w lipcu wyprzedaż akcji z Chin kontynentalnych i Hongkongu i kupowali akcje na parkiecie w Tokio.
Jeszcze do niedawna globalne fundusze unikały Japonii w obawie o słaby wzrost zysków firm. Tymczasem teraz optymizm nie prysł nawet po tym, jak Bank Japonii skorygował swoje akomodacyjne nastawienie. Inwestorzy szukają bowiem alternatywy dla chińskich akcji, bo nie są przekonani, czy obietnice Pekinu dotyczące wsparcia słabnącej gospodarki przyniosą owoce.
– W ostatnim tygodniu lipca odbyły się posiedzenia Banku Japonii i chińskiego Biura Politycznego, z których żadne nie zmieniło naszego poglądu, że akcje japońskie są atrakcyjniejsze od chińskich. Coraz więcej sygnałów świadczy, że normalizacja polityki pieniężnej w Japonii będzie bardzo stopniowa, co oznacza, że jen nie będzie szybko się umacniał - mówi Frank Benzimra, szef strategii dla rynkow azjatyckich w Societe Generale.
Allianz Oriental, fundusz o aktywach sięgających 1 mld USD, na koniec 2022 r. miał w portfelu 25 proc. akcji japońskich i 16 proc. chińskich. Obecnie waga Japonii podniosła się do 40 proc. i jest pięciokrotnie wyższa niż Chin.
Od początku roku MSCI Japan wzrósł o 21 proc., a MSCI China o 0,5 proc.