Prezydent Lech Kaczyński przystąpił do medialnej ofensywy. Zwołuje Radę Gabinetową. Udziela na prawo i lewo wywiadów, a co jeden, to ciekawszy. Ot, zapragnął złamać kanon, z którego wynika, że firma państwowa jest zła, a prywatna dobra. Można domniemywać, że prezydent w tej sprawie ma zupełnie odmienny pogląd.
Prywatne firmy są różne. Dobre i złe. Te źle zarządzane bankrutują. I na tym polega ich urok. Bo państwowe firmy nie bankrutują. Zamiast tego są utrzymywane latami z różnych dotacji, które ostatnio nazywamy wytwornie pomocą publiczną. Podatnik to fajny facet i wszystko zniesie. W przeciwieństwie do akcjonariusza prywatnej firmy.
Prezydent chce również zablokować reformę emerytur pomostowych, prywatyzację szpitali, przestrzega też przed przedwczesnym przyjęciem euro, na czym straci większość społeczeństwa. Wypada przypomnieć, że był już taki kraj, o silnej pozycji państwa. Istniały w nim dobre i odpowiedzialne firmy państwowe, państwowe szpitale i rozbudowane przywileje emerytalne — a nazywało się to PRL. I komu to przeszkadzało?