Składowanie to najprostsza i najtańsza metoda pozbywania się odpadów. Od stycznia 2016 r. wchodzi jednak w życie zakaz składowania odpadów wysokokalorycznych i osadów ściekowych, których ciepło spalania przekracza 6 MJ/kg (megadżuli na kilogram). Może się nie udać wszystkiego przetworzyć i samorządy będą płaciły kary. Mogą też wzrosnąć ceny za odbiór śmieci od mieszkańców.

Spore kary
Kryteria składowania określa rozporządzenie ministra gospodarki z lipca 2007 r. Zakładało ono, że zakaz składowania będzie obowiązywał od 2013 r. Później przesunięto ten termin na styczeń 2016 r. Jak wyjaśnia Ministerstwo Środowiska, wiązało się to z wprowadzaniem przepisów ustawy z 1 lipca 2011 r. o zmianie ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach oraz niektórych innych ustaw. W sumie więc okres przejściowy trwał ponad 8 lat, gminy miały więc wystarczająco wiele czasu, by się przygotować. Rozporządzenie ministra gospodarki z lipca 2015 r. podtrzymało tę datę.
— Chodzi o zakaz składowania prawie wszystkich frakcji odpadów komunalnych. Przygotowania do jego wprowadzenia polegały m.in. na budowie sześciu spalarni za pieniądze z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. Już działają lub będą uruchamiane w najbliższym czasie. Część odpadów może być też wykorzystana przez 13 cementowni. W Polsce wytwarza się około 11 mln ton odpadów komunalnych. Jest ryzyko, że nie uda się przerobić wszystkich i nadal będzie składowanych około 2,5 mln ton. Za każdą dobę składowania będą naliczane kary. Formalnie — dla firm, które przejmują od gmin odpowiedzialność za odpady, czyli dla zakładów komunalnych, a więc dotknie to samorządy — mówi Arkadiusz Primus, prezes firmy Investeko. Rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie opłat za korzystanie ze środowiska zawiera kilka stawek dla około tysiąca rodzajów odpadów. To na jego podstawie będą wyliczane kary — od 11,19 zł do 235,18 zł za tonę za dobę.
— Jeszcze nie mamy danych, które pozwoliłyby oszacować, czy i jakiej części odpadów nie uda się przetworzyć. Kilka organizacji poprosiło ministra środowiska o przesunięcie zakazu składowania, ponieważ wciąż mamy za mało zakładów, które przetworzyłyby te odpady. Na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi — opowiada Tomasz Uciński, prezes Krajowej Izby Gospodarki Odpadami.
Mogą wzrosnąć ceny
Arkadiusz Primus zwraca uwagę, że w ciągu roku o 100 proc. wzrósł koszt odbioru śmieci, które pozostają po sortowaniu w Regionalnych Instalacjach Przetwarzania Odpadów. A jest to około połowy wszystkich trafiających tam śmieci.
— Większość tych zakładów należy do samorządów. Jeśli pojawi się dziura w ich finansowaniu, może to oznaczać wzrost kosztów odbioru dla mieszkańców — uważa Arkadiusz Primus. W gminach, z których przedstawicielami rozmawialiśmy, jednak uspokajają. Piotr Grzymowicz, prezydent Olsztyna, mówi, że umowa z firmą odbierającą komunalne odpady będzie obowiązywała jeszcze przez 2,5 roku i przez ten czas nie przewiduje wzrostu cen (teraz to 9,80 zł za odbiór odpadów segregowanych i 14,41 za niesegregowane).
— Nie wykluczamy, że ceny w przyszłości mogą wzrosnąć. Na razie jednak nic na to nie wskazuje, a planujemy kolejne inwestycje, które poprawią efektywność gospodarki odpadami. Zbudowaliśmy Zakład Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych, produkujący paliwo alternatywne, które będzie spalane w ekociepłowni — zamierzamy ją zbudować w kolejnym etapie. Będzie zaopatrywała miasto w ciepło i prąd — informuje Piotr Grzymowicz. Wojciech Jakubczak z Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Warszawie też podkreśla, że kontrakt na odbiór i zagospodarowanie odpadów obowiązuje do połowy 2017 r. i ceny są stałe. Zwraca jednak uwagę, że od wydania w lipcu rozporządzenia ministra gospodarki zmieniły się ceny za tzw. frakcję kaloryczną, która po przetworzeniu jest przekazywana do spalania w cementowniach.
— To może oznaczać, że w kolejnych przetargach ceny za odbiór śmieci w niektórych gminach mogą być nieco wyższe — uważa Wojciech Jakubczak.
Ścieki u mniejszych
Nie powinno być natomiast problemu z osadami ściekowymi. Jak tłumaczy Dorota Jakuta, prezes Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie, można je zagospodarować metodami termicznymi (spalanie, suszenie) albo biologicznymi (kompostowanie, zagospodarowanie rolnicze, rekultywacja).
— Przez 10 lat udało się pięciokrotnie zmniejszyć ilość osadów kierowanych na składowiska. Według danych za 2014 r. składowanie dotyczy około 5 proc. osadów. Branża jest przygotowana do zakazu składowania. Problem będzie miała tylko część najmniejszych oczyszczalni, głównie z powodu braku pieniędzy w najmniejszych ośrodkach. Szacujemy, że może chodzić o 1-2 proc. osadów — mówi Dorota Jakuta.