Kania chce układu

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2019-06-04 22:00

Znane z mięsa i kabanosów Zakłady Mięsne Henryk Kania miały być trzecią mięsną siłą obok Animeksu i Sokołowa. Tymczasem mówią o… wstrzymaniu produkcji i chcą złapać koło ratunkowe

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego zakłady mięsne chcą układu 
  • kto, poza Aliorem, największym wierzycielem spółki, czeka na pieniądze 
  • na co liczyć mogą obligatariusze spółki 

Delegowany
Delegowany
Henryk Kania został delegowany przez radę nadzorczą do pełnienia obowiązków prezesa zarządu zakładów mięsnych.
Fot. WM

Wczoraj Zakłady Mięsne Henryk Kania poinformowały o złożonym wniosku o przyspieszone postępowanie układowe wraz z wnioskiem o zabezpieczenie majątku dłużnika.

„Wybrany przez spółkę rodzaj restrukturyzacji, tj. przyspieszone postępowanie układowe, pozwoli — zdaniem zarządu spółki — na wypracowanie wspólnego układu z wierzycielami, którego wykonanie umożliwi najwyższy poziom zaspokojenia zobowiązań wobec wierzycieli spółki” — napisały Zakłady Mięsne Henryk Kania w komunikacie.

Niesprzyjające otoczenie

Do czasu zamknięcia wydania „PB” Henryk Kania, współtwórca spółki, nie był dostępny, więc nie skomentował sytuacji, a na pytania biuro prasowe odpowiadało bezosobowo „w imieniu spółki”.

„W poprzednich latach nasza spółka musiała stawić czoło narastającej presji cenowej ze strony sieci handlowych. To nierówna walka, która szczególnie mocno odbija się na kondycji finansowej polskich rodzinnych firm, takich jak nasza — gdzie z niewielkiego rodzinnego przedsiębiorstwa udało nam się stworzyć firmę generującą miliardowe obroty i produkującą wyroby trafiające do milionów Polaków. Nasz dynamiczny rozwój nie byłby możliwy, gdyby nie ogromne inwestycje oparte na obligacjach oraz kosztownym finansowaniu bankowym. Niesprzyjające otoczenie rynkowe w połączeniu ze wspomnianymi czynnikami doprowadziło do obecnej sytuacji” — odpisały Zakłady Mięsne Henryk Kania.

Twierdzą, że przywrócenie spółce stałej rentowności i przewagi konkurencyjnej na rynku będzie mogło nastąpić m.in. „poprzez rozbudowę zakładów produkcyjnych, doposażenie maszyn i urządzeń, automatyzację i robotyzację procesów produkcyjnych, budowę wizerunku marki i rozbudowywanie portfolio produktowego. Podjęcie tych działań wymaga przyjęcia układu przez wierzycieli spółki i zatwierdzenia układu przez sąd”. Zadłużenie niegdyś mięsnego giganta (stan na 23.05.2019 r.) wynosiło 636,67 mln zł.

Wizja i rzeczywistość

Ze spółki od kilku miesięcy docierały niepokojące informacje przemieszane z medialną ofensywą prezentowania się w kontekście m.in. ambitnych planów rozwoju za granicą. W lutym spółka poinformowała w lakonicznym komunikacie, że może zostać wystawiona na sprzedaż. Podkreślała, że to „możliwość”, bo zarząd „przyjął uchwałę dotyczącą rozpoczęcia procedury wyboru doradcy w procesie potencjalnego pozyskania istotnego lub strategicznego inwestora, w tym badania możliwości dokonania strategicznych zmian struktury bilansu lub struktury własnościowej (...)”, ale jednocześnie „zakłada, że w wyniku tego procesu może (lecz nie musi) podjąć decyzję o podjęciu działań w celu pozyskania znaczącego inwestora (w tym branżowego lub private equity)”. Później pojawiały się informacje o zastrzeżeniach audytorów co do sprawozdania finansowego spółki. Chodziło m.in. o zaksięgowanie przejęcia Staropolskich Specjałów, dłużnika spółki, oraz nieprawidłowości w kwestii należności.

Z uwagami biegłego rewidenta zarząd się nie zgodził. W minionym tygodniu artykuły o spółce zatoczyły szersze koło, bo z mediów stricte biznesowych przeniosły się m.in. do lokalnych portali informacyjnych w związku z demonstracjami pracowników pod zakładem spółki — domagali się zapłaty zaległych pensji. Przetwórca tłumaczył, że zawiniła agencja pracy, z której usług korzystał, ta natomiast twierdziła w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim”, że to ZM Henryk Kania zalegają jej z przelewami. W poniedziałek spółka poinformowała, że zdecydowała o znaczącym ograniczeniu bieżącej produkcji, a możliwe jest również całkowite jej wstrzymanie. Tłumaczyła to brakiem kapitału obrotowego, co z kolei miało być spowodowane wzrostem cen surowca (czyli wieprzowiny).

„Wskutek ograniczenia możliwości zakupu surowca spowolniony został obrót należności i obniżone zapasy gotówki oraz dostęp do finansowania potrzeb zakupowych spółki. Zmniejszenie dostępnych środków pieniężnych spowodowało również opóźnieniaw realizacji przychodów spółki w stosunku do stanu sprzed okresu powstałej niestabilności operacyjnej. Spółka podejmuje działania w celu odtworzenia i zwiększenia kapitału obrotowego, w tym zwiększenia dostępu do finansowania kapitału obrotowego w drodze finansowania zewnętrznego” — napisano w komunikacie.

Przetwórca przez całe lata kreślił wizję prężnego rozwoju i stanięcia w szranki z branżowymi gigantami — wówczas kilkakrotnie od niego większymi.

— Chcemy rosnąć wraz z rozwojem sieci handlowych. Zwłaszcza popularność dyskontów daje producentom szansę na dotarcie do ogromnej grupy klientów. Rozpoczęcie współpracy z Biedronką — w której jesteśmy obecni i pod marką sieci, i pod marką swoją — pozwoli nam na zwiększenie wolumenów produkcji. Jesteśmy w stanie rosnąć tak szybko jak sieci i stać się alternatywą dla mięsnego duopolu Sokołowa i Animeksu — deklarował np. w 2012 r. Henryk Kania, wówczas prezes ZM Henryk Kania.

Długi wobec banków

Zagrożone niewypłacalnością ZM Henryk Kania złożyły wniosek o otwarcie przyspieszonego postępowania układowego, aby jak najszybciej porozumieć się z wierzycielami, wobec których spółka ma 636,7 mln zł zadłużenia. Największa część długu, 472,1 mln zł, przypada na trzy banki: Bank Handlowy, Alior Bank i Santander Bank. Banki nie ujawniają wartości ekspozycji, zasłaniając się tajemnicą bankową. Według szacunków domu maklerskiego Trigon największym wierzycielem Kani jest Alior Bank — 249 mln zł, następny jest Bank Handlowy — 123 mln zł i Santander — 12 mln zł. Trigonowi nie udało się ustalić, na kogo przypada pozostałych 88 mln zł. Ze sprawozdania finansowego spółki za 2018 r. można się dowiedzieć, że na koniec grudnia zadłużenie spółki tylko z tytułu zaciągniętych kredytów i pożyczek wynosiło około 242 mln zł (Bank Handlowy — 127,8 mln zł, Alior Bank — 110,6 mln zł i Santander Bank — 1,5 mln zł).

OKIEM EKSPERTA

Obligatariusze poczekają

MICHAŁ SADRAK Obligacje.pl

W ramach przyspieszonego postępowania układowego ZM Henryk Kania proponują właścicielom trzech serii obligacji o łącznej wartości 150,9 mln zł zamianę na nowy dług restrukturyzacyjny, którego spłata nastąpiłaby dopiero po siedmiu latach od uprawomocnienia się układu. W najlepszym razie oznacza to spłatę po około ośmiu latach, jeśli wziąć pod uwagę tempo postępowań restrukturyzacyjnych. Obligatariusze, którzy nie obejmą restrukturyzacyjnego długu, muszą natomiast liczyć się z częściowym umorzeniem długu. Właściciele papierów do 100 tys. zł zostaliby spłaceni w 80 proc. nominału, zaś obligatariusze z wierzytelnościami powyżej 100 tys. zł dostaliby tylko 40 proc. W tym przypadku spłata zostałaby rozłożona na 48 miesięcznych rat, a rozpoczęłaby się dopiero po dwóch latach od uprawomocnienia układu. Wraz ze złożeniem restrukturyzacyjnego wniosku spółka naruszyła warunki wszystkich trzech serii obligacji. Papiery KAN0619 stają się wymagalne od razu, natomiast w przypadku serii KA10321 i KAN0321 złożenie żądania natychmiastowego wykupu wymagałoby zgody zgromadzenia obligatariuszy. Na jej uzyskanie może jednak zabraknąć czasu. W momencie otwarcia przyspieszonego postępowania restrukturyzacyjnego spółka uzyska ochronę przed wierzycielami. Obligacje KA10321 oraz KAN0321 zabezpieczono poręczeniem osobistym Henryka Kani oraz oświadczeniem o poddaniu się egzekucji, złożonym i przez poręczyciela, i przez spółkę.