Kilka słów na dzień dobry

Piotr KuczyńskiPiotr Kuczyński
opublikowano: 2011-01-24 10:40

Wróciłem parę dni temu z urlopu, a z dalekiej zagranicy śledzenie sytuacji było znacznie utrudnione. Chciałbym przede wszystkim krótko podsumować to, co wydarzyło się podczas tego okresu. Nie będę omawiał poszczególnych raportów makro. Ograniczę się do stwierdzenia, że większość amerykańskich danych była lepsza od oczekiwań. Zawiodła sprzedaż detaliczna (ale jednak wzrosła) i miesięczne dane z rynku pracy. Tym jednak przejmowano się bardzo nieznacznie, bo rozpoczął się sezon raportów kwartalnych amerykańskich spółek, a z nim stara gra w niższe prognozy, lepsze wyniki. To z początku pomagało bykom.

Uważam, że oczekiwana przez większość analityków styczniowa korekta (mówiono o początku roku) na wielu rynkach (nie wszędzie!) nie zmaterializowała się. Owszem, pojawił się straszak w postaci zadłużenia Portugalii, ale wpływał on wyraźniej jedynie na rynki europejskie. W USA zaowocował po prostu wejściem rynku w konsolidację. Nasz rynek akcji zachowywał się bardzo słabo. Słabiej niż inne rynki europejskie, które straciły przez portugalskie niepokoje po 2-3 procent. Nasz stracił 5 procent, a potem nie potrafił pobić rekordów z 2010 roku, co indeksom w Niemczech, Francji, czy USA udało się bez problemów.

Zakładałem, że na przełomie roku dojdzie do pokonania przez WIG20 2.800 pkt., a tymczasem nadal konsolidujemy się tuż pod oporami z pierwszej połowy 2008 roku. W minionym tygodniu wydawało się, że po wtorkowym naruszeniu poziomu tego oporu byki poprowadzą rynek wyżej. Nic jednak z tego nie wyszło. Słabe zachowanie rynku amerykańskiego zwiększyło podaż i zakończyliśmy sesję środową i czwartkowa spadkiem WIG20. Szybki powrót pod dopiero co naruszony opór stawia duży znak zapytania. Można nawet powiedzieć, że opór umacnia.

Oczywiście zastanowić się trzeba, dlaczego nasz rynek był taki słaby. Można znaleźć dwa powody. Po pierwsze nasi zarządzający w większości oczekiwali styczniowej korekty, więc bardziej akcje sprzedawali niż je kupowali. Po drugie zaproponowana przez rząd obniżka składki wpłacanej do OFE mogła niektórych graczy wystraszyć. Niepotrzebnie, bo po pierwsze OFE obecnie odpowiadają jedynie za około 13 procent akcji będących w wolnym obrocie, a po drugie wszyscy wiemy, że nadążają jedynie za trendami nadawanymi przez zagranicę. Niedługo ten czynnik przestanie mieć jakikolwiek znaczenie.

Wróćmy na rynki globalne. Obawy o wypłacalność Portugalii pojawiały się wyjątkowo szybko, bo tuż po rozpoczęciu roku, co mogło nieco dziwić. Jednak Portugalia z założenia (pisałem o tym kilka razy) jest niewielkim problemem. Prawdziwym będzie Hiszpania (nadal tak zakładam), ale to pewnie gdzieś koło maja. Nic dziwnego, że ta mielizna rynkowa został szybko pokonana. Dość szybko pojawiły się informacje o możliwym zwiększeniu pakietu pomocowego przez UE. Poza tym dowiedzieliśmy się, że Chiny i Japonia kupują obligacje krajów PIIGS. To doprowadziło do zakończenia tej mini-korekty. Indeks S&P 500 zaatakował poziom z września 2008 roku, a XETRA DAX wrócił nawet do maja 2008. Hossa napędzana drukiem pieniędzy trwała.

W niczym nie zmienia sytuacji technicznej nieco gorsze zachowanie rynków w ostatnim tygodniu. Pojawia się jednak problem, którym jest zbliżający się szybkimi krokami koniec sezonu publikacji raportów kwartalnych przez amerykańskie spółki. W okolicach jego końca powinna się pojawić chęć zrealizowania zysków. Takie zagrożenie widać już było w piątek, kiedy to indeksy w USA nie chciały rosnąć. Korekta nie powinna być bardzo duża (do 10 procent), ale może potrwać nieco dłużej (parę tygodni). Jeśli mam rację, że tak właśnie będzie to nasz rynek nadal będzie tkwił w trendzie bocznym (2.600 - 2.800 pkt.) pod oporami z 2008 roku. Przecież bez pomocy z zagranicy sam wyżej nie pójdzie.

Interesująco zachowywał się w tych pierwszych tygodniach roku rynek walutowy i surowcowy. Euro traciło wtedy, kiedy rynki bały się Portugalii, ale potem kurs EUR/USD szybko ruszył na północ. Wypowiedzi polityków UE oraz informacja o zakupach obligacji przez Chiny i Japonię w połączeniu z zaskakującym ostrzeżeniem ECB, który w obawie przed wzrostem inflacji może niedługo podnieść stopy, pomagały europejskiej walucie. Na rynku po prostu trwa korekta listopadowo - styczniowych spadków. Może jeszcze trochę potrwać, ale nie będzie to powrót do trendu wzrostowego.

Umocnienie euro, wzrost indeksów na rynkach akcji i oczekiwanie na podwyżkę stóp (w minionym tygodniu RPP podniosła je z 3,5 do 3,75 proc.) doprowadzało do znacznego umocnienia złotego. EUR/PLN w ostatnich tygodniach wyhamował spadek, bo zatrzymało go wsparcie z kwietnia 2010 roku. USD/PLN jest też w kanale trendu spadkowego. Jeśli mam rację i rzeczywiście niedługo zobaczymy na rynkach akcji korektę to i złoty powinien nieco stracić, ale długoterminowy trend na umocnienie pozostanie nietknięty (do momentu ataku na Hiszpanię).

Osłabienie dolara powinno było podnieść ceny surowców, ale były z tym duże problemy. Ceny surowców od dawna są na nieracjonalnych poziomach. Podczas urlopu czytałem i słyszałem wiele opinii potwierdzających moje przekonanie: wzrosty nie maja wielkiego związku z realnymi stosunkami podaż - popyt. Większość wzrostu cen to spekulacyjne budowanie baniek. Podobnie dzieje się z cenami towarów rolnych, co (w połączeniu z drukiem pieniędzy) prowadzi nieuchronnie do dużej inflacji.

Surowce i towary rolne będą jeszcze droższe, ale jakaś korekta od czasu do czasu i na tym rynku wydarzyć się musi. Rynki oczekują dalszego zacieśniania polityki monetarnej Chin, a to podobno ma zmniejszyć popyt na surowce. Na rynku ropy i miedzi nadal obowiązują trendy wzrostowe, ale na miedzi widać zagrożenie utworzeniem podwójnego szczytu. Ciągle słabo zachowuje się złoto - korekta na tym rynku się przedłuża, bo rynek na razie nie potrzebuje bezpiecznej przystani. To nie jest jednak koniec trendu wzrostowego.

Nadal sugeruję baczne obserwowanie rentowności obligacji amerykańskich. Na 10. latkach) trwa krótkoterminowa korektę, która przyjmuje formę prowzrostowej flagi. Na tym rynku nie widać jeszcze zagrożenie dla ćwierćwiecznego kanału trendu spadkowego rentowności, ale jeśli dojdzie wybicia z flagi to takie zagrożenie się pojawi. Ostrzega zachowanie rentowności 30. latek - testuje linię tego trendu. Co stanie się jak ograniczenia kanałów pękną?  Zostanie wygenerowany bardzo mocny sygnał sprzedaży obligacji i wzrostu rynkowych stóp procentowych. Przez pewien czas (myślę, że przez cały ten rok) będzie to korzystne dla akcji, bo pieniądze z obligacji będą wchodziły właśnie w akcje. Potem jednak duża inflacja i wysokie rynkowe stopy procentowe (Fed tym razem z rynkiem nie wygra) doprowadzą do potężnej przeceny akcji. Tym jednak będziemy się martwili pod koniec tego roku.

Reasumując można stwierdzić, że tak jak oczekiwaliśmy zbliżamy się do korekty na rykach akcji i być może surowcowych. Korekty, która powinna się rozpocząć jeszcze w styczniu. Rynki są bardzo silne, ale czasem muszą odpocząć i dobrze by im to zrobiło. Trend wzrostowy będzie jednak nadal niezagrożony (z przerwą na atak na Hiszpanię). Tylko jakieś zupełnie nieoczekiwane wydarzenie może tę sytuacje zmienić. Bardzo dużo jest tanich pieniędzy, które szukają szybkiego i dużego zysku. Trudno w tej sytuacji myśleć o bessie.