Centra usług przeniosą operacje z ryzykownych krajów, fabryki zdywersyfikują produkcję
Azja — katastrofy naturalne. Afryka — niepokoje społeczne. Zyskamy w oczach inwestorów?
Nieładnie zarabiać na nieszczęściu innych. Ale "wiosna ludów" w Afryce Północnej, a teraz katastrofa w Japonii mogą spowodować, że nawet nie będziemy musieli kiwnąć palcem, a Polska i tak urośnie w oczach inwestorów zagranicznych. Jest to ważne tak w przypadku inwestycji w centra usług, jak i budowy fabryk. I w jednym, i w drugim przypadku kraje Azji Południowo-Wschodniej oraz kraje arabskie są wymieniane w raportach różnych firm wśród najpopularniejszych lokalizacji na świecie.
Zaplecze nad Wisłą
O szansie dla Polski są przekonani przedstawiciele centrów usług.
— Wielu zagranicznych inwestorów szuka dzisiaj krajów stabilnych politycznie, gospodarczo, społecznie, ale też wolnych od klęsk żywiołowych. Takim regionem może być Europa Środkowo-Wschodnia, a zwłaszcza Polska. Ostatnie wydarzenia mogą sprawić, że inwestorzy właśnie tu ulokują swoje najbardziej strategiczne procesy biznesowe. Zastanowią się trzy razy, zanim podejmą decyzję o ulokowaniu biznesu w północnej Afryce czy na Bliskim Wschodzie — mówi Marek Grodziński, członek zarządu Capgemini Polska i wiceprezes ABSL, Związku Liderów Usług Biznesowych w Polsce.
Krystian Bestry, szef Infosys Europe, twierdzi, że Afryka Północna ucierpi dużo bardziej niż kraje azjatyckie, bo poprzednie tsunami nauczyły firmy radzić sobie z tym problemem. W przypadku centrum usług w Azji firmy outsourcingowe mają zawsze centrum zapasowe działające w innej części świata. Pracownicy zapasowego raz na kilka miesięcy przechodzą szkolenie, by w razie potrzeby przejąć klientów oddziału azjatyckiego. W przypadku Polski centrum zapasowe to po prostu budynek w innej części kraju, do którego firma może przewieźć pracowników. Dużo bardziej dotkliwa będzie, zdaniem specjalistów, utrata zaufania inwestorów do krajów arabskich, które w ostatnich dwóch latach konkurowały o projekty z Europą, w tym z Polską.
— Ci, którzy tam zainwestowali, mieli poważne kłopoty i nieprędko zainwestują kolejny raz. Ci, którzy rozważali inwestycję, zawieszą plany na rok-dwa — przewiduje jeden z szefów globalnej firmy.
Z informacji "PB" wynika, że m.in. koncern Procter Gamble musiał wstrzymać działalność swojego kairskiego centrum i przenieść odbywające się tam operacje w inne miejsca.
Przybędzie fabryk?
Niewykluczone, że także producenci będą woleli budować fabryki w krajach stabilnych politycznie i wolnych od zagrożeń katastrofami.
— Na pewno nie od razu, ale w przyszłości będę delikatnie o tym wspominał w rozmowach z inwestorami, także japońskimi — mówi prezes jednej ze specjalnych stref ekonomicznych.
Sławomir Majman, prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych, zapowiada, że nie zamierza podkreślać stabilności politycznej i umiarkowanego klimatu Polski.
— O tym, że Polska jest stabilna, mówimy inwestorom już od dwóch lat — podkreśla prezes agencji.
Dwa scenariusze
Jego zdaniem, wydarzenia w Japonii w ogóle nie wpłyną na inwestycje w Polsce.
— Japonia jest ważnym źródłem kapitału, jednak do Polski trafia promil japońskich inwestycji. Nie sądzę, by przez katastrofę ten promil miał się zmniejszyć. Osiem japońskich projektów, które obsługujemy, czyli 1,3 mld EUR inwestycji i 3,5 tys. miejsc pracy, powinno się powieść — ocenia Sławomir Majman.
Część ekspertów obawia się jednak, że wydarzenia w Japonii Polsce zaszkodzą.
— Japońskie korporacje mogą ograniczyć inwestycje, bo będą musiały odbudować biznes i przeznaczyć pieniądze na pokrywanie strat. Jen rośnie, co oznacza, że jest wycofywany do Japonii — zauważa Łukasz Karpiesiuk z Baker McKenzie.