Komentarz Adama Sofuła: Bez blasku jupiterów ani rusz

Adam Sofuł
opublikowano: 2008-10-10 08:14

Sejmowa komisja kultury i środków przekazu miała zbadać wczoraj dość bulwersującą sprawę — czy przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji usiłował wpływać na radę nadzorczą Polskiego Radia, by nie dokonywała zmian w zarządzie tej instytucji. Miała zbadać, ale nie zbadała. Bo salę obrad komisji opuściła ekipa TVP. A bez kamer o ważnych sprawach dyskutować nie można. Po godzinnym równie burzliwym, co bezowocnym śledztwie obrady przerwano.

Posłowie najwyraźniej minęli się z powołaniem. Zamiast kandydować, powinni wystartować w castingu do Big Brothera. Wówczas kamery śledziłyby każdy ich krok a i popularność mieliby porównywalną np. z Jolą Rutowicz. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że polskie ustawodawstwo niewiele by na tym straciło.

Politycy koalicji i lewicy się naindyczyli, że TVP łamie prawo obywateli do informacji, że to cenzura prewencyjna itp., itd. Dzięki temu naindyczeniu ci dziennikarze, którzy na komisji zostali, nie mogli poinformować opinii publicznej o tym, czy szef KRRiT przekroczył swoje uprawnienia, bo tym komisja się nie zajęła. Sprawa stała się drugorzędna. Najważniejsza okazała się odpowiedź na pytanie, dokąd poszedł kamerzysta. I jeśli kamerzysta nie wróci, to sprawa nacisków na rady nadzorcze publicznych mediów nie doczeka się wyjaśnienia. Okazuje się, że to skromny pracownik telewizji publicznej jest tym, kto tu naprawdę rządzi. Prezydent może się spierać z premierem, kto powinien jechać na szczyt do Brukseli, ale będzie to spór jałowy. Bez kamerzysty żadnego szczytu nie będzie.