Program ochronny dla pracowników obu stoczni może kosztować pół miliarda złotych. Każdy stoczniowiec, który skorzysta z programu dobrowolnych odejść, otrzyma od 20 do 60 tys. zł. To ukoiło obawy związkowców, ale warto zauważyć, że w najbliższych miesiącach do redukcji zatrudnienia dojdzie nie tylko w tej branży. I zwalniani pracownicy nie będą mogli liczyć na tak wysokie odprawy. Nie jest to pierwszy raz i nie jest to nawet najwyższa cena, za jaką polskie rządy w ostatnich latach kupowały spokój społeczny.
Nie ma co zazdrościć stoczniowcom odpraw — skoro kolejne rządy doprowadziły
stocznie do sytuacji, w jakiej są teraz, to niech płacą. Trochę żal podatników,
ale przynajmniej niektórzy z nich te kolejne rządy wybierali. Zresztą i
podatnicy mogą mieć pewną pociechę: to już chyba ostatni raz, kiedy wspierają
branżę stoczniową. Przy okazji został też częściowo rozstrzygnięty dylemat: czy
lepiej pracować w prywatnej firmie, czy w państwowej. Odpowiedź jest prosta:
najlepiej być z państwowej firmy zwalnianym.