Spójrzmy wpierw na dane. Indeks NY Empire State opisujący sytuację w regionie Nowego Jorku spadł do poziomu -3,23 pkt. (wartość recesyjna), a oczekiwano, że lekko wzrośnie. Poza tym subindeks cenowy wzrósł do poziomu najwyższego od 7 lat. Ilość noworejestrowanych bezrobotnych nie odbiegała od prognoz (371 tys.), ale też wzrosła w stosunku do poprzedniego tygodnia. Wzrosła też średnia czterotygodniowa.
Kolejna partia danych też nie mogła posiadaczom akcji pomóc. Dynamika produkcji spadła aż o 0,7 procent (oczekiwano spadku o 0,2 proc.), a wykorzystanie potencjału produkcyjnego spadło poniżej 80 procent (79,7 proc.) – to najniższy poziom od września 2005. Indeks Fed z Filadelfii podniósł się z poziomu – 24,9 pkt. do – 15,6 pkt., czyli nieco wyższego niż oczekiwano, ale pozostał solidnie zanurzony w obszarze recesyjnym. Indeks rynku nieruchomości opublikowany przez NAHB spadł do poziomu 19 pkt., czyli o jeden punkt wyższego od minimum minimorum osiągniętego w styczniu 1985 roku. Wystąpienie Bena Bernanke, szefa Fed nie zawierało wielu treści, które mogłyby rynkiem poruszyć, ale powiedział on, że wiele banków będzie musiało podnieść kapitał, do czego je „bardzo mocno” zachęca, a to przecież nie był pozytyw.
Wszystkie te, bardzo słabe dane makro zostały całkowicie zlekceważone. Widać to było doskonale po zachowaniu rynku walutowego, gdzie kurs EUR/USD nie chciał rosnąć, a nawet w końcu dnia kosmetycznie spadł. Gracze doszli do wniosku, że te wszystkie dane to już przeszłość, a w drugiej połowie roku sytuacja znacznie się poprawi. Tak jedynie można było to zachowanie rynku zinterpretować. Niezwykle ciekawe było jednak zachowanie rynku surowców. Tam gracze reagowali tak, jakby dane były rzeczywiście bardzo złe, a dolara czekał upadek. Szybko rosły ceny miedzi, złota i ropy. Jednak w końcu handlu cena ropy wróciła do poziomu środowego zamknięcia, co dodatkowo pomogło bykom na rynku akcji (typowy pretekst).
Rynek akcji rozpoczął sesję od niewielkiego spadku, poczym indeksy ruszyły na północ. Ekscytowano się tym, że miliarder Carl Icahn będzie walczył o władzę w Yahoo. Mówiono, że planowane przejęcie CNET Networks przez CBS to początek nowego procesu przejęć, co sygnalizuje, że nastroje na rynku się poprawiły. Poza tym, mimo że raporty sieci sprzedaży detalicznej były słabe, bo zysk JC Penney spadł o 50 procent, to kurs spółki rósł, bo wyniki był lepszy od oczekiwań (stara gra na prognozy). Lepsze od oczekiwań wyniki opublikował też Tiffany. Drożały też akcje spółek surowcowych (z powodu wzrostu cen surowców). Pozostawało tylko zgadywać, czy w tak niesprzyjających okolicznościach indeksy przełamią opory, spod których się w środę w popłochu cofnęły. Nie udało się, ale tym razem cofnięcia nie było. To, że indeksy mocno wzrosły po publikacji słabych danych makro i z tak błahych powodów pokazywało wyraźnie, jakie są rynkowe nastroje.
GPW od rana podążała drogą wytyczoną przez inne rynki europejskie. Indeksy spadały, a rynek nie reagował na bardzo dobre wyniki, które opublikowały PKN i Lotos. Gwałtownie spadał kurs Agory ciągnąć w dół TVN. Jej zysk wzrósł prawie tak jak tego oczekiwano, ale rynkowi nie spodobały się niższe od prognoz przychody. Poza tym zwiększenie linii kredytowej z 300 do 800 mln złotych sygnalizuje, że spółka będzie dużo inwestowała, a to może w krótkim czasie pogorszyć jej wyniki. Bardzo słabo zachowywał się MWIG40, co, w sytuacji, kiedy indeks ślizga się po górnym ograniczeniu kanału trendu spadkowego, nie napawało optymizmem.
Większy popyt pojawił się przed południem, kiedy to indeksy na innych giełdach zaczęły odrabiać straty, ale ten „ataczek” (bo nie atak) zakończył się niepowodzeniem. Tym razem niepokój wzbudzał szybko rosnący obrót. Tak duża podaż na niskim poziomie nic dobrego rynkowi nie wróżyła. Po publikacji pierwszej partii danych makro w USA indeksy zwiększyły skalę spadku, a druga jeszcze ten spadek pogłębiła. Końcówka zredukowała skalę spadku, ale jednak jeden procent WIG20 stracił. Wczorajsze (mało racjonalne, ale przewidywalne) wzrosty indeksów w USA dają dzisiaj kolejną szansę bykom. Tyle tylko, że GPW nie lubi przewidywalnych rozwiązań…
Komentarz przygotował
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion.
Doradcy Finansowi