Stocznia miała zdobyć 200 mln zł, dostała... 10 mln zł. Dziś może liczyć już tylko na inwestorów.
W marcu Stocznia Gdynia zdecydowała się wyemitować obligacje dla wierzycieli za 200 mln zł. Oferta obowiązuje do końca grudnia 2005 r., ale być może zostanie przedłużona. Nie udało się bowiem znaleźć zbyt wielu chętnych do nabycia stoczniowych papierów. Firma wyemitowała tylko dwie serie obligacji o wartości 10 mln zł. Jest jednak szansa, że na rynku pojawią się jeszcze dwie transze.
— Mamy nadzieję, że wartość emisji wyniesie kilkadziesiąt milionów złotych — mówi jeden z przedstawicieli firmy.
Oficjalnie przedstawiciele stoczni nie chcą wypowiadać się na temat wartości emisji. Przyniosła kiepskie rezultaty, ale można się było tego spodziewać. Stocznia jest w słabej sytuacji finansowej, a jej przyszłość trudno przewidzieć. Stoczniowcy chcą bowiem wejścia inwestorów, a skarb forsuje pomysł administracyjnej konsolidacji. Nic dziwnego, że wierzyciele, nie wiedząc, kto i jak będzie rządził stocznią, nie garną się do zakupu jej obligacji.
Korzystna emisja
Elżbieta Dudziuk, dyrektor finansowy stoczni, podkreśla, że znacznie lepiej udaje się realizacja ugody z wierzycielami cywilnoprawnymi. Spółka zawarła porozumienia z podmiotami reprezentującymi 423 mln zł wierzytelności, a obecnie do spłaty pozostało niewiele ponad 100 mln zł.
Krzysztof Grabowski, rzecznik spółki, dodaje też, że lepiej niż emisja obligacji powiodła się emisja akcji i konwersja wierzytelności na akcje. Kilka miesięcy temu stocznia zdecydowała, że wyemituje akcje wartości do 215 mln zł. Ostrożnie planowano, że kapitał zwiększy się z 210 mln zł do 350 mln zł.
— Ostatecznie jednak udało się zwiększyć kapitał do 401 mln zł — mówi Elżbieta Dudziuk.
Akcje za 80 mln zł objął skarb państwa, a za 40 mln zł Agencja Rozwoju Przemysłu. Bruksela ma jednak wątpliwości co do drugiej z wymienionych kwot. Uważa bowiem, że decyzja zapadła już po akcesji. Walory warte 56 mln za wierzytelności objął też Ray Car Carriers, zamawiający samochodowce. Miał szansę objąć kolejne, podobnej wartości, ale wówczas przekroczyłby 25 proc. głosów na walnym. Potrzebował więc zgody Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Zrezygnował jednak z realizacji tego pomysłu, wierząc, że obecny rząd zechce umorzyć państwowe akcje w Gdyni i przejąć w zamian Stocznię Gdańską. Wówczas Ray Car Carriers i inni armatorzy dokapitalizowaliby spółkę około 150 mln zł.
Skazani na inwestora
Armatorzy chcą umorzenia części państwowych akcji, bo stanowią one pomoc publiczną, z którą wiążą się limity produkcyjne. Inwestorzy, skoro mają finansować stocznię, chcą mieć kontrolę.
Gdyby izraelski armator objął akcje za wszystkie wierzytelności, razem z mniejszościowymi prywatnymi akcjonariuszami miałby 30-40 proc. głosów na walnym. Tego scenariusza nie da się odłożyć do lamusa. Jeśli stoczni nie uda się spłacić długów, objęcie akcji przez armatorów może być jedynym wyjściem.