Rośnie grono obrońców papierosów. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) zaprezentował wczoraj raport, w którym przedstawił analizę polskiej branży tytoniowej i tego, jaki wpływ na jej funkcjonowanie może mieć wprowadzenie unijnej dyrektywy (zakazującej m.in. produkcji slimów i mentoli) oraz zapowiadane podniesienie stawki akcyzy. Wnioski? Będzie dramatycznie.
![Branża tytoniowa toczy wojnę na dwóch frontach — wszystkie koncerny jednym głosem sprzeciwiają się zapisom dyrektywy tytoniowej i chcą odwlec jej uchwalenie, ale na polskim poletku walczą między sobą o kształt polityki akcyzowej rządu. [FOT. BLOOMBERG] Branża tytoniowa toczy wojnę na dwóch frontach — wszystkie koncerny jednym głosem sprzeciwiają się zapisom dyrektywy tytoniowej i chcą odwlec jej uchwalenie, ale na polskim poletku walczą między sobą o kształt polityki akcyzowej rządu. [FOT. BLOOMBERG]](http://images.pb.pl/filtered/ecd28352-102c-4477-af5d-fed8f513ed8c/5be95f26-7185-5b31-955b-5426dce07a8b_w_830.jpg)
— Potencjalny efekt wprowadzenia dyrektywy to 30 tys. nowych bezrobotnych, głównie w drobnym handlu, któremu papierosy dają 40 proc. obrotów. Podwyżka akcyzy może doprowadzić do utraty pracy kolejnych 10 tys. osób i pogłębienia spadków wpływów budżetowych. Rozwinie się natomiast niewątpliwie szara strefa — mówi Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP.
Aktywność sponsorów
Raport ZPP sponsorował koncern British American Tobacco (BAT), numer dwa pod względem udziału rynkowego w Polsce. To już kolejna tego rodzaju inicjatywa w ostatnich miesiącach — pod koniec sierpnia badania opinii społecznej w sprawie dyrektywy przedstawiał Polski Instytut Myśli Gospodarczej, wspierany przez BAT, a wcześniej raporty o unijnych i akcyzowych zagrożeniach dla branży tytoniowej (i całej gospodarki) publikowały m.in. Centrum im. Adama Smitha (zapłaciły za niego wszystkie cztery koncerny, kontrolujące niemal cały rynek) czy Fundacja Republikańska. Wszyscy, oczywiście, w trosce o miejsca pracy i dochody budżetu państwa.
— Nie ukrywamy tego, że raport sponsorował BAT. Koncerny sobie poradzą tak czy inaczej, ale współpracujemy też z innymi organizacjami, np. zrzeszającym małych rodzimych producentów Polskim Stowarzyszeniem Przemysłu Tytoniowego czy związkiem plantatorów tytoniu. Dla nich nieodpowiedzialna polityka państwa i UE może oznaczaćwyrok śmierci — twierdzi Cezary Kaźmierczak.
Na rodzimym poletku tytoniowym najbardziej aktywny jest BAT, ale w skali europejskiej w lobbingu ustępuje numerowi jeden polskiego rynku — Philipowi Morrisowi. W ubiegłym tygodniu brytyjski „Observer” ujawnił, że do walki z dyrektywą tytoniową koncern zatrudnił 161 lobbystów, a tylko od czerwca 2011 r. do czerwca 2012 r. na spotkania z 233 europosłami wydał 1,25 mln GBP (ponad 6 mln zł).
— Niestety, dyskusja koncentruje się na naszych wysiłkach, by wszyscy zainteresowani poznali nasze zdanie w sprawie dyrektywy,zamiast na tym, co zawierają proponowane przepisy i jakie mogą być ich skutki — skomentował te doniesienia Drago Azinovic, szef Philipa Morrisa w Unii Europejskiej.
Obawy przeciwników
Europarlamentarzyści mieli zdecydować o losie dyrektywy 10 września, ale głosowanie przesunięto na październik. Jeśli dyrektywa zostanie przyjęta, jej wprowadzenie w życie będzie jeszcze uzależnione od akceptacji Rady Unii Europejskiej. Tej dziś przewodniczy Litwa, która jest zwolennikiem zaostrzenia tytoniowych przepisów.
Od stycznia jednak prezydencję obejmie Grecja, czyli jeden z największych rynków tytoniowych na kontynencie. Organizacje walczące z paleniem nie mają wątpliwości — lobbyści chwytają się wszelkich dostępnych środków, by przeforsować swoje pomysły.
— Mamy spore obawy co do obiektywności raportu ZPP, szczególnie w kontekście niedawno publikowanych wyników badań American Cancer Society, z których wynika, że szacunki skali przemytu papierosów podawane przez producentów tytoniu są o prawie połowę wyższe od szacunków pochodzących z niezależnych badań naukowych. Publikacja raportu to niewątpliwie kolejny element przemyślanej i zaplanowanej akcji lobbingowej przemysłu tytoniowego. Pamiętajmy, że efektów palenia nie da się wprost przeliczyć na pieniądze, a palenie zabija w Polsce 70 tys. osób rocznie — mówi Dominika Kawalec z Partnerstwa Polska Bez Dymu.