Częstochowski sąd ma twardy orzech do zgryzienia. Musi zdecydować, czy Liberty Częstochowa upadnie, czy dostanie szansę zawarcia układu z wierzycielami. Sąd podejmie decyzję m.in. na podstawie sprawozdania, o przygotowanie którego poprosił zarządcę przymusowego spółki zajmującej się produkcją blach grubych, stosowanych w budownictwie, obronności, energetyce itp.
Huta bez płynności
- Złożyłem do sądu sprawozdanie dotyczące sytuacji Liberty Częstochowa. Wynika z niego, że spółka jest niewypłacalna w rozumieniu prawa upadłościowego, to znaczy, że wartość zobowiązań przekracza wartość majątku, a firma utraciła zdolność do regulowania wymagalnych zobowiązań pieniężnych – informuje Adrian Dzwonek, zarządca przymusowy Liberty Częstochowa.
Przyznaje też, że w sprawozdaniu odniósł się do rozpoczętego przez zarząd, dobrowolnego postępowania restrukturyzacyjnego. Nie informuje jednak, czy jego zdaniem ma ono szansę powodzenia.
- Nie ja o tym decyduję. To sąd postanowi, czy spółka ogłosi upadłość, czy też zarząd dostanie trzy miesiące czasu na podjęcie próby zawarcia ugody z wierzycielami – dodaje Adrian Dzwonek.
Nie komentuje natomiast szczegółowych zapisów swojego sprawozdania.
Trzy opcje
Karol Tatara, nadzorca restrukturyzacyjny Liberty Częstochowa, podkreśla, że będzie kontynuował przygotowania do zatwierdzenia postępowania układowego, czekając jaką decyzję podejmie sąd.
- Mamy trzy scenariusze wydarzeń i warto wybrać ten, który będzie najmniej dotkliwy dla wierzycieli. Pierwszym jest zawarcie układu przez zarząd Liberty Częstochowa i restrukturyzacja zobowiązań, a także uzyskanie finansowania pozwalającego na wznowienie produkcji w hucie. Dłużnik rozmawia już z podmiotami rozważającymi udzielenie finansowania. To jest opcja ratunkowa dla huty, której nie powinno się odrzucać – twierdzi Karol Tatara.
Drugi z kreślonych przez niego scenariuszy zakłada upadłość i szybkie zawarcie umowy z dzierżawcą, który uruchomi zakład.
- Jednak aby tak się stało, musi być złożona wiarygodna i wiążąca oferta, a nikt nie daje obecnie gwarancji, że umowa dzierżawy zostanie po ogłoszeniu upadłości podpisana – twierdzi Karol Tatara.
Dotychczas w branży pojawiały się sugestie, że hutę może wydzierżawić, a w przyszłości kupić od syndyka, grupa Węglokoks. Przed ogłoszeniem upadłości nie może jednak złożyć przecież oficjalnej oferty.
- Trzeci scenariusz jest najgorszy - przewiduje upadłość huty i jednocześnie niepowodzenie w zawarciu umowy z dzierżawcą. Realizacja ostatniej z wymienionych opcji jest najbardziej niekorzystna dla wierzycieli i dla pracowników, bo oznacza zwolnienia. Wówczas zakład na pewno nie zostanie reaktywowany. Warto ocenić realność wszystkich propozycji, żeby nie doszło do nieodwracalnych szkód – podkreśla Karol Tatara.