Wzrosty trwają już ponad rok i dotychczas nie wystąpiła mocniejsza korekta
(rzędu 20-25 proc.). Zamiast tego pojawiły się trzy korekty około 10-procentowe.
„Być może większe spadki nadejdą a być może rynek jest na tyle silny, że
możemy obecnie liczyć na częstsze, ale płytsze korekty” – komentuje Michał
Kopiczyński, dyrektor zespołu zarządzania instrumentami udziałowymi w ING
Investment Management.
Według eksperta najbardziej prawdopodobny scenariusz
wskazuje jednak, że znajdujemy się w początkowej fazie cyklu wzrostowego.
Czekanie na korektę może więc skutkować tym, że inwestorzy „prześpią” całą
hossę.
„Wydaje się, że okres dowartościowywania akcji mamy za sobą (wzrosty odbywały się przy słabych danych finansowych docierających ze spółek, ale niskich wycenach majątkowych i ... przychodowych). Obecne wyceny, przy zaniżonych przez spowolnienie gospodarcze zyskach, są w okolicach średnich długoterminowych i dalsze wzrosty będą wymagały szybkiej poprawy zysków” – czytamy w komentarzu Michała Kopiczyńskiego.
Przedstawiciel ING IM prognozuje, że pojawiające się pierwsze zapowiedzi
wyników za drugi kwartał oraz stabilizujące się bezrobocie i wzrost wynagrodzeń
rok do roku przemawiają, że na taki wzrost zysków w tym roku można
liczyć.