Wartość funduszu ETF CoinShares Valkyrie, który inwestuje w spółki zajmujące się wydobyciem bitcoina, spadła o ponad 50 proc. od grudniowego szczytu z 2024 roku – to znacznie większy spadek niż w przypadku samego kursu kryptowaluty. Rynek wyraźnie sygnalizuje w ten sposób, że dostrzega coraz poważniejsze problemy w branży górniczej. A tych w ostatnim czasie nie brakuje - informuje Bloomberg.
Jednym z kluczowych wskaźników opłacalności kopania bitcoina jest tzw. hashprice – czyli kwota, jaką górnicy zarabiają za każdą jednostkę mocy obliczeniowej. Obecnie, według indeksu Hashprice Index, wynosi on zaledwie 49 USD, co jest poziomem niewiele wyższym od historycznego minimum – 36 USD. Dla porównania, w czasie boomu w 2021 roku wskaźnik ten przekraczał 400 USD.
Bitcoin trudniejszy do wydobycia niż kiedykolwiek
W kwietniu 2024 roku doszło do tzw. halvingu – czyli zaprogramowanego zmniejszenia nagrody za wydobycie nowego bloku bitcoina z 6,25 do 3,125 BTC. To wydarzenie historycznie prowadziło do wzrostu ceny bitcoina, ale jednocześnie natychmiast uderzało w rentowność górników. Tym razem nie było inaczej. Od tamtego momentu kopanie bitcoina staje się coraz trudniejsze, a liczba transakcji – które mogłyby zapewnić górnikom dodatkowe dochody – wciąż pozostaje na niskim, rozczarowującym poziomie.
Z danych CryptoQuant wynika, że wydobycie nowych bloków bitcoina stało się rekordowo trudne – poziom skomplikowania procesu przekroczył 120 bilionów jednostek. Pokazuje to, że rywalizacja między górnikami jeszcze nigdy nie była tak zacięta, a szanse na nagrodę z każdym dniem maleją.
Górnicy bitcoina muszą się mierzyć także z niemal całkowitym zanikiem przychodów z opłat transakcyjnych. Po krótkim boomie związanym z popularnością NFT w 2023 i na początku 2024 roku wpływy z tego źródła niemal całkowicie zanikły. Obecnie tygodniowa średnia takich dochodów zbliża się do zera.
Polityka Trumpa uderza w kopalnie kryptowalut
Firmy wydobywające bitcoina mierzą się także z rosnącymi kosztami operacyjnymi, zwłaszcza jeśli chodzi o zakup specjalistycznego sprzętu. Co ciekawe, do pogorszenia sytuacji przyczynił się sam Donald Trump, który podczas kampanii wyborczej obiecywał wsparcie dla amerykańskich kopalni i promował hasło „Bitcoin made in USA”. Wprowadzone przez niego cła na import z krajów Azji i Pacyfiku – regionu, w którym produkowana jest większość sprzętu do kopania kryptowalut – sprawiły jednak, że ceny tych urządzeń wyraźnie wzrosły.
Pod koniec 2025 roku akcje spółek zajmujących się wydobyciem bitcoina były na wieloletnich maksimach. Jednym z powodów tego entuzjazmu były nadzieje związane ze sztuczną inteligencją. Część inwestorów wierzyła, że kopalnie kryptowalut będzie można przekształcić w centra danych obsługujące zaawansowane obliczenia AI. Firmy takie jak Bit Digital, Bitdeer Technologies czy Core Scientific rzeczywiście zaczęły iść w tym kierunku, inwestując w infrastrukturę wysokowydajnych obliczeń (HPC).
Jednak entuzjazm wokół pomysłu przekształcania kopalni bitcoina w centra danych dla sztucznej inteligencji wyraźnie osłabł. Do tej pory żadna z firm wydobywczych nie zdołała podpisać istotnego kontraktu z dużym dostawcą usług chmurowych.
Coraz więcej inwestorów zaczyna tracić nadzieję na sukces w tym obszarze. Obawiają się, że aby zdobyć dużego klienta z branży AI, firmy będą zmuszone do współpracy z deweloperami lub instytucjami finansowymi, co oznacza konieczność dzielenia się zyskami – a tym samym ograniczenie własnego udziału w potencjalnych przychodach.