W kwietniu i w maju popyt na produkty Amiki był mniejszy niż w minionym kwartale, który spółka może zaliczyć do bardzo udanych.
- Wyniki okazał się wyższe od konsensusu rynkowego – chwali się Michał Rakowski, członek zarządu Amiki ds. finansowych.
W opinii BM mBanku mogło to wynikać z niższych niż założyli analitycy kosztów marketingu. W efekcie w I kwartale tego roku przychody wielkopolskiej grupy były o 19 proc. wyższe niż rok wcześniej i sięgnęły 797,1 mln zł, zysk EBITDA urósł o 54 proc. do 61,3 mln zł, zaś zysk netto - ponad 111 proc. i wyniósł 34,2 mln zł.
Miniony kwartał był też czasem, w którym dysponując zapasami Amica nie odczuwała jeszcze zwyżki cen surowców. Teraz jednak sytuacja jest już inna. Od początku bieżącego kwartału grupa zauważa wzrost zarówno kosztów surowców, jak i frachtu. Analitycy dodają też idące w górę ceny komponentów elektronicznych. Stal będącą jednym z kluczowym materiałów używanych przez firmy z branży AGD podrożała już prawie dwukrotnie.

- Chyba do końca roku należy przyzwyczaić się do tego poziomu – uważa Michał Rakowski.
Dodaje natomiast, że poprawiła się dostępność tego surowca, co jeszcze kilka miesięcy temu było poważnym problemem. Menedżer ocenia, że oba te czynniki są równie dotkliwe i zapowiada, że firma będzie się starała racjonalnie kompensować te zwyżki podnoszące ceny AGD.
- Nie możemy nie reagować od strony sprzedaży przy takiej zmianie kosztowej. Już zaanonsowaliśmy podwyżki, ale dla klienta końcowego będą widoczne od III kwartału – zapowiada Michał Rakowski.
Analitycy uważają jednak, że o realizację tych zapowiedzi będzie trudno.
- Obawiam się, że Amica nie będzie w stanie zrekompensować w całości wzrostu kosztów poprzez podwyższenie ceny swych produktów. Grupa wydawała dotychczas co roku na stal 150-200 mln zł, tymczasem te gatunki, z których korzysta podrożały nawet dwukrotnie. Spółka musiałaby w tym roku wydać na ten surowiec zapewne ekstra 50-100 mln zł. Ogromnie, bo znacznie bardziej niż dwa razy podrożał fracht. Do tego dochodzą zapowiadane przez zarząd koszty marketingu, wzrosty których przekroczą 10 mln zł – wylicza Jakub Szkopek, analityk BM mBanku.
Przypomina, że spółka sprzedaje produkty głównie w dużych sieciach handlowych i wciąż prowadzi z nimi rozmowy na temat podwyżek cen.
- Z tymi kontrahentami tego typu kwestie negocjuje się bardzo trudno, co jest dodatkową trudnością dla Amiki – uważa analityk.
W jego opinii inwestycje spółki nie są już na tyle rozpędzone, by spółka zrealizowała cały zapowiadany na ten rok CAPEX. W efekcie wydatki inwestycyjne mogą być nieco mniejsze. Zwraca też uwagę, że słuszny skądinąd program inwestycji, w którym duży nacisk kładzie się na automatyzację produkcji, jest rozpisany na kilka lat.
- CAPEX w wysokości 150 mln zł rocznie przez trzy lata oznacza, że akcjonariusze nie będą mogli liczyć na sowitą dywidendę – podsumowuje Jakub Szkopek.