Sprzedaż detaliczna w maju wzrosła o 4,4 proc. w porównaniu z majem ubiegłego roku - wynika z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego. To mniej więcej tyle, ile oczekiwał rynek. Przed publikacją GUS-u ekonomiści szacowali, że sprzedaż towarów wzrosła o 4,3 proc.
Z majowego odczytu wynika, że nie udało się utrzymać mocnego tempa sprzedaży detalicznej z kwietnia. Wtedy, za sprawą Wielkanocy, znacznie wzrosły obroty w sklepach spożywczych, a dynamika sprzedaży przyspieszyła do 7,6 proc. rok do roku. Jednak już wtedy eksperci zwracali uwagę na niezłe wyniki sprzedaży tzw. dóbr trwałego użytku, jak meble i sprzęt RTV-AGD. To ta kategoria może przesądzić o tym, czy konsumpcja prywatna pociągnie wzrost gospodarczy czy nie. W maju trend był kontynuowany. Sprzedaż mebli i elektroniki była większa o 18,9 proc. niż rok wcześniej, a samochodów - o 15,7 proc.
"Coś drgnęło w konsumpcji prywatnej, choć nikt na nią w 2025 r. specjalnie nie liczył" - komentowali na gorąco dane GUS-u w mediach społecznościowych ekonomiści Pekao SA.
Z gospodarki wieje chłodem
Dane o sprzedaży to kolejne informacje o stanie gospodarki w poprzednim miesiącu, jakie publikuje w tym tygodniu GUS. I, trzeba przyznać, są jaśniejszym punktem na tle poprzednich. Raporty o płacach i zatrudnieniu w firmach oraz produkcji przemysłowej i budowlano-montażowej wskazywały na lekkie ochłodzenie koniunktury. I dla Rady Polityki Pieniężnej powinny być powodem do kolejnej obniżki stóp procentowych.
Po publikacji danych o sprzedaży sytuacja się nieco zmienia, ale nie diametralnie. Eksperci zwracają uwagę przede wszystkim na dane z rynku pracy. Średnia płaca w sektorze przedsiębiorstw wzrosło o 8,4 proc. rok do roku, czyli tempo wzrostu wynagrodzeń po kwietniowym wyskoku znów wyhamowało i było nawet mniejsze od oczekiwań rynku. To właśnie na kwietniowe podwyżki zwracał uwagę Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego, gdy uzasadniał na początku czerwca wstrzymanie się z decyzją o kolejnej obniżce stóp. Chłodem powiało także z danych o zatrudnieniu. W maju liczba etatów zmniejszyła się o 13,5 tysiąca w porównaniu z kwietniem i, jak zauważyli ekonomiści PKO BP, był to największy spadek dla tego miesiąca od czasów pandemii.
Z kolei produkcja przemysłowa wzrosła co prawda o 3,9 proc. rok do roku, przyspieszając z kwietniowych 1,2 procent, ale wynik okazał się gorszy od oczekiwań rynkowych na poziomie 4,6 procent. Ekonomiści z ING zwracali przy tym uwagę, że wzrost to skutek głównie efektów kalendarzowych – w maju mieliśmy o jeden dzień roboczy więcej niż rok wcześniej. W budowlance tempo spadków wyhamowało, ale nadal produkcja budowlano-montażowa była na minusie, notując spadek o 2,9 procent.
Gdyby nie Bliski Wschód
Mimo całej serii danych wskazujących, że odbicie w gospodarce napotyka lekki opór, co jest raczej zapowiedzią dalszego spadku inflacji, ekonomiści są zgodni, że RPP będzie raczej ostrożna w sprawie stóp procentowych. Prawdopodobieństwo, że zmieni je na najbliższym lipcowym posiedzeniu jest raczej niewielkie. Najnowsza publikacja, wskazująca na normalizację w sprzedaży detalicznej towarów daje do takiego twierdzenia dodatkowy powód.
Rada na posiedzeniu lipcowym będzie co prawda dysponowała nową projekcją inflacji i PKB, i to na jej podstawie będzie podejmowała decyzje, ale mimo wszystko to obawy o skutki wydarzeń na Bliskim Wschodzie mogą przeważać. Taki jest dominujący pogląd wśród ekspertów na dzisiaj. W tym przypadku chodzi m.in. o ceny ropy i ich wpływ na krajową inflację. Nikt dziś nie jest w stanie powiedzieć, w jakim kierunku pójdzie konflikt Izraela i Iranu. W ciągu kilku dni sytuacja gwałtownie się zmieniała. Najpierw wydawało się, że dojdzie do niekontrolowanej eskalacji, bo do wojny przystąpiły Stany Zjednoczone, a potem w odwecie Iran wysłał rakiety na amerykańską bazę w Katarze.
Ale we wtorek więcej się mówi o rozejmie i rosnących szansach na zakończenie starć. Prezydent USA Donald Trump poinformował w mediach społecznościowych, że rozejm miałby się rozpocząć od zaprzestania na 12 godzin ataków ze strony Iranu, następnie przez kolejne 12 godzin działania zbrojne miałby wstrzymać Izrael. A „po 24 godzinach świat przywita oficjalne zakończenie wojny dwunastodniowej", napisał Trump. Premier Izraela Benjamin Netanjahu powiedział, że Izrael przyjmuje propozycję prezydenta USA.
Rynek już zareagował na te informacje. We wtorek rano baryłka ropy Brent taniała o 3 proc., a jej cena spadła do 68,4 USD. Cena ropy WTI spadała o 2,9 proc., do niecałych 66,5 dolara. I gdyby rzeczywiście doszło do zakończenia wojny, to ryzyko wzrostu inflacji ze względu na ceny ropy by zmalało. Jednak ze względu na dużą liczbę niewiadomych w tym równaniu RPP wybierze raczej ostrożne podejście. Jeśli zechce obniżyć stopy procentowe, to zrobić to najwcześniej po wakacyjnej przerwie.