Kredyty walutowe? Powinni tego zabronić

ET
opublikowano: 2011-09-09 00:00

Bankowcy są bardziej restrykcyjni od nadzoru. Uważają, że w walutach obcych nie powinno się pożyczać.

Bankowcy są bardziej restrykcyjni od nadzoru. Uważają, że w walutach obcych nie powinno się pożyczać.

Dotychczas było tak, że nadzór chciał przykrócić możliwość udzielania kredytów walutowych, a banki broniły się przed kolejnymi rekomendacjami ograniczającymi tę część rynku. W Krynicy role się odwróciły. Józef Wancer, były wieloletni szef Banku BPH, a obecnie doradca w Deloitte i moderator panelu "Nowe modele biznesowe w europejskim sektorze finansowym wobec wyzwań regulacyjnych" zapytał Rainera Martina z Europejskiego Banku Centralnego, czy w związku z tym, że kredyty walutowe tak dały się wszystkim we znaki, nie powinno się ich zakazać.

— Problem niedopasowania walutowego jest dyskutowany w europejskim nadzorze finansowym. Niektóre kraje, jak Węgry, wprowadziły zakaz udzielania kredytów walutowych. Z takimi decyzjami wiążą się jednak dwa problemy. Pierwszy ma charakter prawny: trudno pogodzić zakaz z zasadą swobodnego przepływu kapitału. Po drugie, zakaz uniemożliwia dostęp do finansowania w obcej walucie podmiotom, które uzyskują w niej dochody. Dlatego nie jestem zwolennikiem tego rozwiązania. W moim przekonaniu byłaby to nadregulacja — mówi Rainer Martin.

Banki na straży

Prawdziwą niespodzianką był komentarz Zbigniewa Jagiełły. Zdaniem szefa PKO BP, kredyty walutowe nie stanowią problemu z punktu widzenia banków, natomiast dla systemu finansowego już tak.

— Doświadczenia po kryzysie pokazują, że lepiej by takich kredytów nie było. Skoro mamy być mądrzejsi po szkodzie, to być może lepiej byłoby nie udzielać długoterminowych kredytów walutowych. Krótkoterminowymi łatwiej zarządzać — mówi Zbigniew Jagiełło.

Jeszcze bardziej kategoryczna jest opinia Leszka Czarneckiego, głównego akcjonariusza Getin Noble Banku.

— Jestem zdecydowanie przeciwny zadłużaniu się w walucie obcej, szczególne przez klientów detalicznych — mówi Leszek Czarnecki.

Obiecanki cacanki

Właściciel Getinu przyznaje, że jego bank był "dość agresywnym graczem" na rynku kredytów walutowych, ale przypomniał, w jakich okolicznościach zaczął on, jak i cały sektor, sprzedawać takie produkty.

— Mieliśmy szybko wejść do strefy euro. Pojawiały się kolejne daty: 2007, 2011, 2015. Wcześniej powinniśmy znaleźć się w korytarzu ERM2, a wszystkie statystyki pokazywały, że możemy spodziewać się umocnienia lokalnej waluty w ciągu roku, dwóch. Największa amplituda zmian kursu frank/złoty wyniosła grubo powyżej 100 proc. Kurs frank/euro wahał się o 30 proc. Gdybyśmy mieli euro, w ogóle tego tematu by nie było. Banki zawierzyły politykom, że oni poważne mówią o przystąpieniu do strefy. Teraz nie wiemy, kiedy i czy w ogóle to się stanie, ale to jest ryzyko banków — mówi Leszek Czarnecki.

Cezary Stypułkowski, prezes BRE Banku, też opowiedział się za powściągliwą polityką kredytową w walucie, aczkolwiek zastrzegł, że wiele zależy od tego, komu pożycza się pieniądze.

— Nie demonizowałbym problemu. Portfele frankowe zachowują się lepiej niż złotowe — uważa Cezary Stypułkowski.

"Puls Biznesu" zapytał Stanisława Kluzę, szefa Komisji Nadzoru Finansowego, czy regulator planuje jakieś dodatkowe obostrzenia oprócz rekomendacji S (nakazującej bardziej restrykcyjne podejście do oceny zdolności kredytowej), która częściowo weszła w życie w lipcu, a w pełni zacznie obowiązywać od początku roku.

— Obecnie wprowadzamy sukcesywnie zapowiedziane wcześniej regulacje. Na razie nie planujemy nowych — mówi Stanisław Kluza.