Krótszy tydzień pracy to sięganie do cudzej kieszeni

Henryka Bochniarz
opublikowano: 1998-10-13 00:00

Henryka Bochniarz: krótszy tydzień pracy to sięganie do cudzej kieszeni

CZAS PRACY: Postulat skrócenia tygodnia pracy dowodzi silnych tendencji do socjalizowania gospodarki kosztem pracodawców. fot. Borys Skrzyński

Stanowisko Senatu RP i znaczącej części posłów w sprawie zmian w obowiązującym dotychczas czasie pracy budzi niepokój przedsiębiorców. I nic dziwnego. Ustawowe obniżenie tygodniowego wymiaru czasu pracy do 40 godzin jest bowiem stanowczo przedwczesne. Jako kraj i jako obywatele jesteśmy ciągle na dorobku. Podstawowym więc celem społecznym powinno być utrzymanie szybkiego tempa wzrostu gospodarczego, co pozwoli odrobić cywilizacyjne i ekonomiczne zaniedbania, sprostać międzynarodowej konkurencji, zdobyć środki na likwidację obszarów ubóstwa i poprawę poziomu życia. Obligatoryjne skrócenie czasu pracy utrudni realizację tych zamierzeń.

TO OCZYWISTE, ŻE pracownik chce pracować krócej i zarabiać więcej, zaś pracodawca odwrotnie, chciałby płacić mniej za wydajniejszą pracę. Tam, gdzie to jest już możliwe, przedsiębiorcy skracają czas pracy, gdy pozwalają na to wyniki ekonomiczne przedsiębiorstwa. W obecnie obowiązujących przepisach istnieje taka możliwość. W wielu firmach, które osiągają dobre efekty, czas pracy nie przekracza 40 godzin. Pozostawienie takiego elastycznego rozwiązania sprzyja kształtowaniu racjonalnego rynku pracy, korzystniejszemu układaniu stosunków pracodawca — pracobiorca.

SKRÓCENIE CZASU pracy zdecydowanie podwyższy koszty pracy w Polsce, i tak coraz mniej konkurencyjne, obniży rentowność firm, a więc zahamuje wzrost gospodarczy. W konsekwencji obróci się to przeciwko pracownikom, gdyż pogorszy się kondycja firm, które ich zatrudniają. Podwyżki płac staną się rzadsze i niższe, rynek pracy, ograniczony sztywnymi przepisami, utraci dynamikę. Skrócenie czasu pracy obciąży także państwo, które ciągle jest właścicielem w większości nierentownych przedsiębiorstw.

FORSOWANIE projektu skrócenia czasu pracy i równocześnie głośna sejmowa krytyka zmian kodeksu pracy proponowanych przez pracodawców dowodzą, że w myśleniu o sprawach Polski dominuje przeświadczenie, iż o jej rozwoju decyduje nie tyle gospodarcza efektywność, przedsiębiorczość przedsiębiorców, dobra praca zatrudnionych, ile kolejne przywileje socjalne, mnożenie zasiłków, podatkowe ulgi, pogarszanie konkurencyjności gospodarki. To zła droga, usłana pustymi obietnicami, które nie zapewnią Polsce rozwoju i pomyślności. Nie da się pogodzić socjalistycznych stosunków pracy z regułami wolnego rynku. W stosunkach pracodawca — pracobiorca przedsiębiorca jest stroną przegraną.

PRACODAWCA OPŁACA zwolnienia lekarskie pracowników, mimo ubezpieczenia społecznego, tworzy fundusz socjalny, ponosi finansowe konsekwencje skomplikowanej procedury zwolnień, musi znaleźć pieniądze na opłacenie dłuższych urlopów wypoczynkowych, odkąd do ich wymiaru nie wlicza się sobót wolnych od pracy. Teraz ma znaleźć kolejne pieniądze na opłacenie skutków skrócenia czasu pracy. Sejm i Senat sięgają do cudzej kieszeni. A przecież, jeśli chce się komuś robić prezenty, trzeba płacić za nie samemu.

Henryka Bochniarz jest doktorem nauk ekonomicznych, prezesem i współwłaścicielem NICOM Consulting LTD, prezesem Polskiej Rady Biznesu, była ministrem przemysłu i handlu w rządzie J. K. Bieleckiego